Artykuły z działu

Przeglądasz dział RYNEK (id:45)
w numerze 10/2009 (id:81)

Ilość artykułów w dziale: 3

Legnica kiedyś i dziś

Mija 30 lat od chwili, gdy w plecaku Marka Nowaczyka pierwsze złotnicze prace przekroczyły próg ówczesnej Czarnej Galerii w Legnicy. Wystawy, zapoczątkowane w roku 1979, przez niemal 20 kolejnych lat były niejako “adrenaliną” polskiego złotnictwa artystycznego.

Legnicki wirus” był zaraźliwy, dotarł do Krakowa (wystawy cyklu TOP 20, Camelot w latach 90.), do Warszawy (cykliczne wystawy w Galerii ART., Galerii “S”, pierwsze wystawy Galerii MILANO), do Gdańska (próby zorganizowania złotniczego biennale przez ówczesną redakcję kwartalnika “Złotnik-Zegarmistrz”). W całej Polsce powstawało wiele nowych galerii specjalizujących się w biżuterii autorskiej, również unikatowej. Dziś jeszcze wirus ten jest rozpoznawalny, choćby w cyklicznym konkursie PREZENTACJE.


Mutacje wirusa

Z wirusami jednak bywa tak, że mutują. Wydaje mi się, że datą gwałtownej mutacji naszego wirusa były okolice roku 2000, gdy zmieniła się osoba głównego konsultanta legnickich konkursów. A mianowicie odszedł Marek Nowaczyk, a jego miejsce zajął Sławomir Fijałkowski. A także dynamiczny rozwój internetu, dzięki czemu każdy miał nieograniczony dostęp do informacji o europejskim i światowym złotnictwie artystycznym. Ta część genomu, którą możemy określić jako “postmodernistyczny” zaczęła się w mutowanym legnickim wirusie rozrastać wręcz gwałtownie. Pojawiła się w nim i agresja, i epitety, i negacja wartości istnienia 20 lat jego poprzedniej wersji. Konflikt i polaryzacja postaw zastępowały twórczą ich ewolucję.


Dawniej bywało

Na początku legnickie konkursy przyjęły formułę przeglądu form złotniczych, czyli gromadziły prace różne, od biżuterii artystycznej do obiektów wchodzących w obszar sztuki przedmiotu. Z czasem utarła się tradycja przemiennych konkursów tematycznych i “przeglądów” – czyli najciekawszych realizacji z poprzednich dwóch lat, bez określonego tematu. Zawsze jednak warsztat, definiowany terminem złotnictwo, był nieodłączną ich składową.

Warto sięgnąć choćby do katalogu wydanego z okazji 15-lecia legnickich pokazów srebra artystycznego i w artykule Krystyny Nowakowskiej przeczytać, jakie cele i założenia przyświecały powstaniu w Legnicy centrum prezentacji polskiego współczesnego złotnictwa. Jednak nie nagradzane prace – moim zdaniem – stanowiły o istocie historycznego już zjawiska zwanego potocznie “legnickim srebrem”. One mogłyby się znaleźć na każdej wystawie współczesnego złotnictwa. Mnie bardziej interesowały takie, które mogły się znaleźć tylko w Legnicy. To one stanowiły o specyficznej atmosferze tych wystaw. Prowokowały i irytowały, ale też czemuś służyły – wyzwalały artystów z konwencjonalnego myślenia o przedmiocie biżuteryjnym… Jak czytamy w katalogu “20 srebrnych lat” w artykule autorstwa Izy Sadurskiej.


Konterfekt

Rok 2001 przyniósł sygnał nadchodzących znaczących zmian w Legnicy. W regulaminie czytamy: “Celem konkursu Autoportret jest próba uzyskania odpowiedzi na bliskie naszym czasom pytania o ikonografię i emocjonalność współczesnego człowieka na progu trzeciego tysiąclecia. Chcemy, aby obiekt artystyczny był wyrazem osobistej manifestacji tożsamości ideowej jej autora oraz pojmowania siebie i swego miejsca w świecie. Dlatego nie zależy nam na dosłownym potraktowaniu tematu konkursu”. (!) Rok później odbywa się ostatnia z cyklu wystaw mająca w tytule “przegląd form złotniczych”. Pozostają tematyczne “konkursy sztuki złotniczej”. – Od tej chwili organizatorzy nie chcą już u siebie prac, które autorzy tworzą w swoich pracowniach według własnej wizji sztuki złotniczej! Chcą jedynie odpowiedzi na akademickie hasło kolejnego ćwiczenia. Tak ten fakt skomentował niedawno jeden z uczestników wielu konkursów, dwukrotny laureat legnickiego Grand Prix, Witold Kozubski.


Refleksja

Może już czas, abym wyjaśnił, dlaczego wspominam i porównuję legnickie spotkania sprzed lat z obecnymi. Otóż – głównie jako odpowiedź na pytanie: co jest przyczyną, że coraz mniej polskich twórców prac złotniczych uczestniczy w legnickich spotkaniach poprzez udział w konkursie lub choćby przez swoją obecność podczas kulminacji Legnickiego Festiwalu Srebra? Pytanie to pojawia się od jakiegoś czasu regularnie, przy okazji kolejnych majowych spotkań. Może dlatego, że Legnica straciła swój klimat i swoje znaczenie w odbiorze polskich artystów i projektantów? Może dlatego, że stała się forum debiutu dla studentów z Polski i innych krajów, i mimo swojej “międzynarodowości” oraz historii – forum raczej mało znanym? Kto zaprosił w ostatnich latach legnicką galerię do zaprezentowania wystawy konkursowej? Czy chcąc pokazać wystawę konkursową poza Legnickim Festiwalem Srebra, pozostają już tylko targi branżowe? Gorzej, galerie Yes, Bielak i Stanko, tradycyjne miejsca powtórzeń wystaw konkursowych, jakoś nie umieszczają ich ostatnio w swoich kalendarzach. Dlaczego? Sami organizatorzy mają chyba świadomość tego faktu. Od roku 2003 Galeria Sztuki w Legnicy zorganizowała już 3 edycje wystaw “eksportowych”. Przeglądam katalogi i widzę, że poza nielicznymi wyjątkami jest to właśnie prezentacja sztuki złotniczej. Nie myli tytuł wystaw, jest to “Współczesna Polska Sztuka Złotnicza”! A właśnie te “eksportowe” wystawy, niejurowane, pozostawiające zaproszonym artystom pole do własnego wyboru, krążą po Europie, stają się wizytówką polskiego złotnictwa artystycznego.


Dlaczego tak?

Zamiast “podczepiać się” z nową koncepcją wystaw do 20-letniej tradycji – można było zaproponować konkurs równoległy lub ogłosić zakończenie cyklu “konkursów sztuki złotniczej” i zrobić Poland jewellery better them “Schmuck” lub coś w tym styluÉ Dlaczego stało się inaczej? Bo dziś do legnickiego konkursu sztuki złotniczej (!) możemy zgłosić i zafoliowaną kiełbasę (która raz się załapie, a raz nie), i rozpałkę do grilla (w formie obrączek), i pokaźny zbiór pustych opakowań po tabletkach antykoncepcyjnych (to dla odmiany naszyjnik), a i końskie łajno na srebrnych haczykach znajdzie swoich zwolenników (kolczyki). Zgoda, wymienione przedmioty mogą być biżuterią. Ale – zmieńmy nazwę tego spotkania, bo śmieją się z nas już chyba wszyscy, którym chce się ze zrozumieniem przeczytać nagłówek w kolejnym legnickim regulaminie konkursu!


Smutna prawda

Gorzko momentami zabrzmiało to, co chciałem przekazać. Ale może trzeba, jak to wśród przyjaciół bywa, powiedzieć prawdę w oczy, a nie szeptać po kątach. Pozostaję z nadzieją, że jedynym skutkiem tych treści będzie pozytywna refleksja i próba sprowadzenia legnickich konkursów z powrotem na drogę, którą 30 lat temu rozpoczął Marek Nowaczyk: stworzenia w Legnicy ważnego w skali europejskiej ośrodka współczesnego złotnictwa. Mariusz Pajączkowski

PS. Z szacunku dla czytelników pozwolę sobie przybliżyć kilka terminów, jakimi posługiwałem się w powyższym tekście. Nie są to definicje! Na te od lat czekamy, apelując do istniejących autorytetów. To są jedynie zapisy, które stworzyłem na swój własny użytek, aby nie mylić złotnictwa z biżuterią i jubilerstwa ze sztuką złotniczą.

Złotnictwo – działanie zajmujące się wytwarzaniem przedmiotów z metali szlachetnych, kamieni szlachetnych oraz innych drogocennych materiałów. W obecnym rozumieniu możliwe jest również stosowanie innych niż tradycyjne materiałów (wspólnie z metalami szlachetnymi), warunkiem jest ich trwałość (stal, tytan, kamienie ozdobne itp.) oraz stosowanie technik złotniczych. Obejmuje wytwarzanie biżuterii, luksusowych przedmiotów codziennego użytku, przedmiotów służących kultowi religijnemu, broni, odznaczeń itp.

Złotnictwo artystyczne – termin tożsamy ze ZŁOTNICTWEM z jednym, nader istotnym warunkiem: działalność złotnika musi polegać na twórczej modyfikacji tradycyjnego w swej funkcji przedmiotu w istotny i NOWY sposób!

Sztuka złotnicza – pojęcie mieszczące się w szerokim pojęciu SZTUKI. Opisuje trójwymiarowe prace wykonane technikami złotniczymi i przy użyciu narzędzi oraz materiałów stosowanych tradycyjnie w warsztacie złotniczym.

Forma złotnicza – przedmiot trójwymiarowy, w swej formie nawiązujący do historycznie pojmowanego dzieła SZTUKI ZŁOTNICZEJ, niezależnie od zastosowanych technik i materiałów.


Biżuteria – każda trójwymiarowa ozdoba ciała lub stroju, niezależnie od stosowanych technik i materiałów.

Biżuteria artystyczna – część BIűUTERII, która charakteryzuje się indywidualnym podejściem wytwórcy do przedmiotu oraz zachowaniem jej funkcji użytkowej. Jest inspirowana wcześniejszymi projektami lub biżuterią historyczną, ale dla zachowania jej charakteru artystycznego niezbędny jest wkład intelektualny (tzw. wartość dodana) wykonawcy.


Biżuteria autorska – wykonywana jest przez Autora – Artystę Plastyka (w skrócie: przez absolwenta wyższej uczelni artystycznej, członka związku twórczego lub osobę posiadającą aktualne uprawnienia do wykonywania zawodu artysty plastyka, nadawane przez Ministerstwo Kultury i Sztuki do początku lat 90.), charakteryzująca się indywidualnym projektem, autorską techniką wykonania, stworzoną przez siebie linią wzorniczą, indywidualnym elementem zdobniczym itp.

Luksusowe marki nad Wisłą

Na polskim rynku jubilerskim od dłuższego czasu można kupować biżuterię znanych, luksusowych marek. Luksusowa biżuteria pożądana jest przez wielu konsumentów. Jednak specjaliści twierdzą, że to nie sam produkt jest obiektem zainteresowania odbiorców, ale właśnie marka, która dany produkt stworzyła.

Marka bowiem stanowi kluczowy element sprzedaży produktu i ma wielki wpływ na atrakcyjność oferty. Czy w związku z tym polscy jubilerzy, projektanci i właściciele salonów mają powody do obaw? Wszystko wskazuje na to, że nie.


Pożądana marka

W tym roku na polskim rynku jubilerskim pojawiła się Pandora Jewelry, która od razu podbiła serca Polaków. Ręcznie wykonane elementy i oryginalny styl prezentowanej biżuterii spowodowały, że możemy mówić o wielkim sukcesie marki na polskim rynku. Duńska firma zamierza otworzyć w Polsce aż 70 butików, w których będzie istniała możliwość znalezienia najbardziej charakterystycznych produktów marki, czyli bransoletek z zawieszkami, z których każda może mieć swoje unikalne znaczenie i historię, nadane przez właścicielkę. Jednak to nie koniec zmian, jakie będą miały miejsce na polskim rynku, bowiem już niedługo szykuje się prawdziwa rewolucja. Na nasz rynek jubilerski wkroczy bowiem firma Tiffany. Niedługo, aby kupić prezent od Tiffany’ego, nie trzeba będzie wyjeżdżać za granicę. Amerykańska marka ma wkrótce pojawić się w salonach W.Kruk.


Marka to nie wszystko

Polacy uważają biżuterię za towar luksusowy, niezależnie, czy została wyprodukowana przez znaną markę, czy polskiego rzemieślnika. Dla naszych rodaków liczy się przede wszystkim materiał, z jakiego dana kosztowność została wykonana. Oczywiście istnieje na polskim rynku grupa konsumentów, której zależy, aby kupowana przez nich biżuteria sygnowana było logo jednej z czołowych marek tworzących biżuterię. – Z moich obserwacji wynika, że Polacy, jeśli w ogóle kupują biżuterię pozaokazjonalnie, to zależy im na tym, aby była oryginalna – mówi Bogdan Wyżykiewicz, jubiler. – Jeśli Polacy chcą kupić jakiś drogocenny drobiazg, to wymagają, żeby był zarówno estetyczny, jak i oryginalny. Oczywiście są i tacy, którym bardziej zależy na marce niż na samej biżuterii, jednak ci w naszym kraju stanowią mniejszość – dodaje. Tak więc pojawienie się na polskim rynku renomowanej firmy Tiffany nie powinno przełożyć się na spadek zainteresowania kupnem biżuterii wykonanej przez naszych rodzimych twórców. W końcu na polskim rynku od wielu lat można kupić biżuterię od Cartiera czy Choparda, a w żaden sposób ta sposobność nie pozbawiała klientów mniejszych sklepów jubilerskich, a tym bardziej pracowni artystycznych, gdzie można znaleźć prawdziwie oryginalną biżuterię.


Luksusowa oryginalność

Polscy klienci sklepów jubilerskich z roku na rok stają się coraz bardziej wymagający. Zanim zdecydują się na zakup biżuterii, poświęcają bardzo wiele czasu, aby dokładnie zapoznać się z ofertą, jaką dysponują salony jubilerskie. – W ostatnim czasie znacznie wzrósł poziom wiedzy konsumentów, ale także znacznie zmieniły się ich upodobania – mówi Bogdan Wyżykiewicz. – Duże znaczenie ma tutaj wymierny wzrost zinformatyzowania naszego kraju – dodaje. Konsumenci zanim zdecydują się na zakup biżuterii, odwiedzają przede wszystkim sklepy internetowe i często za ich pośrednictwem trafiają na strony z biżuterią autorską, która w ostatnim czasie w Polsce cieszy się sporym zainteresowaniem. Polacy bardzo często chcą kupować biżuterię u artysty, który stworzył jeden egzemplarz danego przedmiotu. Jest to bowiem dla nich najbardziej luksusowa biżuteria. – Owszem, marka otwiera serca niektórych kupujących, jednak coraz częściej Polakom zależy na niepowtarzalności – uważa Wyżykiewicz. Rodacy oczekują, że wraz z wyższą ceną zapłaconą za biżuterię zapewnią sobie także większe doznania artystyczne. Znane światowe marki oferują wprawdzie limitowane kolekcje swojej biżuterii, jednak ich wartość zazwyczaj przekracza możliwości finansowe nawet zamożnych Polaków. Natomiast luksusową biżuterię uznanych polskich projektantów można kupić w znacznie przystępniejszych cenach i mieć pewność, że nikt inny nie będzie posiadał takiej samej biżuterii.


Zmiana upodobań

Dla Polaków, decydującą rolę przy wyborze biżuterii odgrywa cena. Nie widzą powodu, żeby kupować biżuterię znanych, luksusowych marek, gdy polskie produkty, wykonane przez utalentowanych twórców, można kupić nawet dziesięciokrotnie taniej. Drogocenne kamienie oprawione w metale szlachetne znacznie różnią się między sobą ceną, a ich jakość jest identyczna. Pojęcie luksusu jest względne. Mieści się w nim zarówno drogocenna biżuteria, zagraniczne podróże i dom za miastem. Jednak ciągle nie przywiązują takiej wagi do luksusowych przedmiotów jak choćby Bułgarzy czy Rumuni, dla których pojęcie luksusu jednoznacznie kojarzy się z posiadaniem produktów drogich, zachodnich producentów.


Polacy nie gęsi

Polakom posiadanie luksusowej biżuterii kojarzy się z prestiżem. Wobec powyższego bardzo rzadko stają się uczestnikami masowego rynku dóbr luksusowych. Za swoje pieniądze chcą otrzymać wyrafinowany produkt, który będzie podkreślał ich osobowość. Dlatego też znacznie częściej na zakupy wybierają się do pracowni artystycznych niż do salonów, gdzie mogą kupić biżuterię od Cartiera. Dla polskiego rynku jubilerskiego oznacza to tyle, że nie musi się obawiać nagłego odpływu klientów w kierunku zachodnich projektantów. Sukces butiku Pandora Jewelry pokazał, że na naszym podwórku znajdzie się miejsce dla wszystkich. A klienci sami zdecydują, czyją biżuterię będą nosić w nadchodzącym sezonie. Sądząc jednak po upodobaniach Polaków, rodzime sklepy jubilerskie nie mają powodów do obaw.

Złoty interes

W Polsce, niezależnie od trendów panujących na światowych rynkach i mody obowiązującej na rynku biżuterii, klienci niezmiennie, od lat, kupują złote wyroby. Dla Polaków nie ma znaczenia, czy złoto jest modne. Ważne, że jest, i zazwyczaj wybierają biżuterię wykonaną ze złota.

Parę lat temu na polskim rynku jubilerskim mieliśmy do czynienia z prawdziwą rewolucją. Białe złoto było znacznie chętniej kupowane niż tradycyjne żółte. Jednak teraz trend został przełamany i Polacy znowu kupują tradycyjne złoto. Jeśli pierścionek zaręczynowy, to tylko złoty

– Jeśli w moim salonie pojawia się para, jestem niemal pewien, że zdecyduje się na złoty pierścionek zaręczynowy i parę żółtych obrączek – mówi Roman Gałązkowski, właściciel salonu jubilerskiego w Warszawie. – Polacy są bardzo tradycyjni, nie chcą kupować obrączek z innych metali szlachetnych, mimo że na Zachodzie cieszą się dużą popularnością – dodaje. W polskich salonach jubilerskich od wielu lat najlepiej sprzedaje się złoto. Mało kto wyobraża sobie kupienie obrączek z innych metali. – Na świecie dużą popularnością cieszą się pierścionki i obrączki wykonane z platyny – mówi Zbigniew Krzyżanowski, jubiler. – W Polsce takich obrączek sprzedaje się niewiele, można powiedzieć, że są to śladowe ilości – dodaje. Mimo że platyna uchodzi w powszechnej opinii za metal szlachetniejszy od złota, to nawet najzamożniejsi klienci salonów jubilerskich rzadko decydują się na obrączki z niej wykonane. – Być może w najbliższej przyszłości uda nam się przełamać ten trend, jednak jak na razie złoto jest znacznie popularniejsze – mówi Gałązkowski. Złote obrączki są towarem, który od dawna najlepiej sprzedaje się w sklepach jubilerskich.

Żółte ozdoby

Podobnie jak złote obrączki i pierścionki zaręczynowe, tak samo popularne są wszelkiego rodzaju złote zawieszki, biżuteria dewocjonalna oraz łańcuszki. Klienci salonów jubilerskich decydując się na zakup prezentu okolicznościowego, wybierają zazwyczaj tradycyjne złoto. – Konsumenci przez wiele lat przyzwyczaili się do myśli, że złoto jest najlepszą lokatą kapitału – mówi Zbigniew Krzyżanowski. – Na każdą okazję najlepiej było ofiarować złoty drobiazg, który oprócz tego, że stawał się pamiątką, to był także swoistą lokatą kapitału – dodaje. Bardzo trudno jest polskim jubilerom przełamać stereotypy i sprzedawać biżuterię z innych metali. – W moim salonie bardzo dobrze sprzedają się krzyżyki, medaliki i zawieszki wykonane z żółtego złota, obowiązkowo do kompletu klienci chcą dokupić łańcuszek, najczęściej z prostym splotem – mówi Roman Gałązkowski. Oczywiście, w sklepach jubilerskich pojawiają się osoby, które są zainteresowane kupieniem biżuterii wykonanej z białego złota, jednak są one w mniejszości. Zawieszki i łańcuszki z białego złota bardzo często są zastępowane przez srebrną biżuterię. Rzadko klienci wybierają pomiędzy żółtym złotem a białym, zazwyczaj ci niezdecydowani swój wybór uzależniają od ceny, a ta w przypadku białego złota jest wysoka. – Polacy nie umieją rozróżnić białego złota od srebra czy platyny. Bardzo często pytają obsługę, która z prezentowanej im biżuterii wykonana jest z konkretnego metalu – mówi Krzyżanowski.


Kruszec koloru czerwonego

W zeszłym roku triumfy popularności na światowych rynkach biżuteryjnych święciło czerwone i różowe złoto. Najpopularniejsze było wśród celebrytów i z niecierpliwością oczekiwano, że zdominuje ono kolekcje biżuterii. W wielu zachodnich salonach jubilerskich pojawiła się biżuteria z różowego i czerwonego złota, która momentalnie zdobyła swoich zwolenników, jednak ta światowa moda nie zawędrowała do Polski. I mimo że kolorowe złoto znalazło się w wielu projektach biżuteryjnych, zarówno autorskich, jak i seryjnych, w naszym kraju nie było wielu chętnych, aby je kupić. Czerwone i różowe złoto, które uzyskuje się poprzez dodanie miedzi do stopu żółtego złota, zdobyło sporą popularność wśród młodych osób w Europie Zachodniej. Niestety, w Polsce nie znalazło się wielu entuzjastów kolorowego kruszcu. – Moim zdaniem kolorowe złoto nie będzie w sferze zainteresowań naszych rodaków jeszcze przez bardzo długi czas, ponieważ wcześniej musiałaby zmienić się ich mentalność i musieliby być gotowi na zmianę – mówi Krzyżanowski. – Trudno będzie przekonać młodą parę, że obrączki z czerwonego czy zielonego złota są równie atrakcyjne jak z żółtego i za parę lat nie stracą na wartości – dodaje.


Tradycja i inwestycja

Obserwując jednak zmiany cen w ostatnim czasie na rynku złota, nie można odmówić racji Polakom, którzy inwestują swoje pieniądze w złotą biżuterię. Za uncję złota bowiem we wrześniu płacono ponad 1000 dolarów, a eksperci przewidują, że cena kruszcu będzie jeszcze rosła. Złoto jest obecnie bardzo poszukiwane przez inwestorów, którzy lokują w nie środki finansowe z powodu słabego kursu dolara. Analitycy prognozują nawet, że w najbliższym czasie cena złota może w ciągu kilkunastu miesięcy osiągnąć poziom nawet dwóch tysięcy dolarów za uncję. Powszechnie wiadomo, że złoto chroni oszczędności przed wahaniami kursowymi. A co za tym idzie, coraz więcej osób decyduje się na kupowanie złota, ponieważ zyski z inwestycji można osiągnąć niemal z dnia na dzień. Znawcy rynku uważają, że wzrost cen złota może sprzyjać także rychłemu końcowi globalnej recesji, co przełoży się na większe wydatki konsumentów na wyroby jubilerskie, ponieważ około 70 proc. rocznej produkcji złota przeznaczone jest na potrzeby przemysłu jubilerskiego. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że Polacy wiedzą, co robią, i kupują złote produkty, ponieważ zdają sobie sprawę, że na złocie nie można stracić. Należy pamiętać, że największym zainteresowaniem złoto cieszy się w Chinach i Indiach. Analitycy ostrzegają, że w związku ze zbliżającymi się świętami, w Indiach znacznie wzrośnie zapotrzebowanie na kruszec, co przełoży się na jego cenę. Uważa się, że wzrost cen może wpłynąć na kondycję finansową jubilerów, jednak nie należy się tym martwić, szczególnie jeśli chodzi o polski rynek zbytu.


Trudno zmienić upodobania

Analizując polski rynek złota, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że niezależnie od zmian, jakie dokonują się na zachodnich rynkach, u nas sytuacja jest stabilna. Oczywiście, w momencie wzrostu cen część salonów jubilerskich notuje niewielkie straty, jednak sprzedaż złota zazwyczaj w Polsce utrzymuje się na stałym poziomie. Polacy, niezależnie od sytuacji rynkowej, rzadko zmieniają swoje upodobania i wybierają tańszą biżuterię, na przykład wykonaną ze srebra czy tytanu. Wśród naszych rodaków dominuje pogląd, że obrączki bądź okolicznościowy prezent musi wykonany być ze złota i reprezentować sobą określoną wartość. Należy pamiętać, że Polacy w porównaniu z innymi nacjami kupują mało biżuterii i zazwyczaj kupują ją z jakiejś okazji. A biorąc pod uwagę fakt, że mamy obecnie do czynienia z rocznikami demograficznego wyżu wchodzącego w dorosłe życie, jubilerzy nie powinni się martwić, że będą sprzedawać mniej złotych obrączek i złotych łańcuszków z medalikami ofiarowanymi z okazji chrzcin.