Przeglądasz dział TEMAT MIESIĄCA (id:30) w numerze 11/2007 (id:64)
Ilość artykułów w dziale: 3
|
|
Firmy ubezpieczeniowe niechętnie ubezpieczają firmy jubilerskie. Nie ma na rynku specjalnej oferty dla producentów i sprzedawców precjozów. Natomiast stosowanie zabezpieczeń jest obowiązkowe i zależy od kwoty przechowywanych precjozów
Chcący się ubezpieczyć jubiler, powinien zapytać wszystkie zakłady ubezpieczeń, które prowadzą ubezpieczenia od kradzieży (tzn. Grupę 9 Działu II – wykaz takich zakładów ubezpieczeń znajduje się na stronie internetowej Komisji Nadzoru Finansowego) o szczegóły oferty dla takich jak on przedsiębiorców – informuje PJ Andrzej Maciążek, Dyrektor Biura Polskiej Izby Ubezpieczeń. – W praktyce znalezienie ubezpieczenia dla takiego ryzyka można powierzyć brokerowi, który reprezentując swego klienta – jubilera znajdzie zakład ubezpieczeń, który zawrze umowę na, najczęściej określonych indywidualnie, specjalnych dla takiego ryzyka warunkach.
Decydujące znaczenie będzie tu miała suma ubezpieczenia i warunki zabezpieczeń u klienta. Niestety, to tylko teoria, w rzeczywistości zdarzają się problemy – podkreśla Jolanta Szczepańska broker z Gdańska. – Mieliśmy sytuację, że kolejne zakłady odmawiały polisy pewnej firmie, która została wcześniej okradziona. Potwierdzają to nasi rozmówcy z branży, którzy zwracają uwagę, że kiedy zostają okradzeni, najpierw muszą udowodnić, że nie sami się okradli.
Firmy ubezpieczeniowe często sprawiają wrażenie, jakby zakładały, że firma jubilerska wykupuje polisę tylko po to, żeby wyłudzić ubezpieczenie.
Ogólne Warunki Ubezpieczenia (OWU) wszelkiego rodzaju precjoza, czyli złoto, srebro i wyroby z tych metali, kamienie szlachetne i perły, a także platyna i inne metale z grupy platynowców traktowane są jako wartości pieniężne – tłumaczy Elżbieta Holnicka-Szulc, koordynator w Biurze Sprzedaży Korporacyjnej PZU SA. – Zgodnie z zapisami ogólnych warunków ubezpieczenia wartości pieniężne przyjmowane są do ubezpieczenia na zasadach pierwszego ryzyka.
Oznacza to, że ubezpieczający ustala we własnym zakresie przewidywaną możliwą maksymalną stratę w okresie ubezpieczenia. Tak więc, stale zmieniająca się wartość ubezpieczonych przedmiotów nie stanowi problemu przy zawarciu umowy ubezpieczenia.
Ważne jest, aby właściwie określić wartość maksymalną szkody, ponieważ odpowiedzialność ubezpieczyciela zaangażowana jest tylko i wyłącznie do zadeklarowanej przez klienta sumy. Jakie zabezpieczenia powinien posiadać jubiler firmy ubezpieczeniowe podają w Ogólnych Warunkach Ubezpieczeń (OWU), ale są one także, a może przede wszystkim określone przez rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 14 października 98 (Dzu 129/98 poz. 858). – Te przepisy regulujące ochronę precjozów to polska specyfika – mówi PJ Wojciech Dąbrowski, kierownik Zakładu Certyfikacji Instytutu Mechaniki Precyzyjnej, który przyznaje zabezpieczeniom wymagane przepisami certyfikaty.
W innych państwach są tylko wymogi firm ubezpieczeniowych, ustalane przez organizacje branżowe. Do tego rozporządzenie niestety nie jest doskonałe. – Między innymi ogranicza zabezpieczane precjoza tylko do niektórych grup wyrobów, nie przewiduje również wykorzystania kasetek, które stanowią chwilowe zabezpieczenie – mówi Wojciech Dąbrowski. – W 2003 roku została przygotowana nowelizacja, ale niestety nigdy się nie ukazała. Po kilku latach obowiązywania odnośnej ustawy prawnicy dopatrzyli się, że ustawa przyznała delegację do odpowiednich ustaleń z naruszeniem konstytucji. I wszystkie potrzebne zmiany utknęły w miejscu.
Wartości pieniężne, czyli precjoza powinny być przechowywane w urządzeniach zabezpieczających z udokumentowaną klasą odporności: I, II lub III – w zależności od deklarowanej sumy ubezpieczenia – tłumaczy Elżbieta Holnicka-Szulc. Klasa odporności urządzeń zabezpieczających powinna być potwierdzona odpowiednim atestem, certyfikatem lub innym dokumentem wydanym przez upoważnioną jednostkę (Instytut Techniki Precyzyjnej).
Wartości pieniężne przechowywane w urządzeniach bez udokumentowanej klasy odporności, jak również wartości pieniężne przechowywane na stanowisku operacyjnym, np. w gablotach ograniczone są limitem kwotowym. Według wymagań PZU wszystkie drzwi zewnętrzne muszą być zamknięte na dwa różne zamki wielozastawkowe, oszklenia powinny być zabezpieczone jednym z wymienionych zabezpieczeń: kratami, żaluzjami, okiennicami.
Postanowienia te nie mają zastosowania, jeśli w lokalu ustanowiono poza godzinami urzędowania dozór, lub jeżeli placówkę wyposażono w elektroniczny system wizualno-dźwiękowy, albo placówkę wyposażono w elektroniczny system przeciwłamaniowy i włączono do systemu monitorowania alarmów policji bądź koncesjonowanego przedsiębiorstwa ochrony osób i mienia. – Ważne, aby wszelkie zabezpieczenia miały ważne atesty, były sprawne i podłączone – podkreśla Elżbieta Holnicka-Szulc.
Należy zwrócić na to szczególną uwagę, ponieważ z doświadczenia wiemy, że duży odsetek zamontowanych zabezpieczeń nie posiada ważnych atestów, jak również często mimo montażu urządzenia nie są one podłączone. Trzeba jednak pamiętać, że nie ma takiego zamka, którego nie da się otworzyć. Badania w centrum certyfikacji sprawdzają jak trudno jest to zrobić i ile to trwa. Mechanika zabezpiecza, ma utrudnić kradzież i dać czas na reakcję ochrony czy policji – zaznacza Wojciech Dąbrowski. Natomiast technika wizyjna i alarmy informują o kradzieży i rejestrują jej ewentualny przebieg.
Kpt
Najlepszą ochroną przed kradzieżą jest niewielka wartość posiadanych przedmiotów
Na początku października do zakładu jubilerskiego Onyks w Policach wtargnął zamaskowany mężczyzna, który miał w ręku łom i plecak – poinformował Głos Szczeciński. Rozbił gablotę ze złotą biżuterią. Kiedy pracująca w sklepie kobieta próbowała wydostać się na ulicę, bandyta uderzył ją. Jednak krzyk kobiety go spłoszył. Najbardziej bulwersujące w tej sytuacji jest to, że był to już drugi w tym roku napad na ten sam sklep – w lutym tę samą kobietę zaatakowało dwóch napastników. Sprzedawczyni została uderzona młotkiem w głowę. Co trzeba zaznaczyć – w obu przypadkach policja szybko znalazła i zatrzymała bandytów.
Także policja nie traktuje
problemu zbyt poważnie.
Trzy tygodnie przed zamknięciem niniejszego numeru zwróciliśmy się do Komendy Głównej Policji z prośbą o rozmowę i propozycją, że będziemy publikować
informacje o skradzionych
precjozach.
Niestety, te trzy tygodnie
to dla naszych policjantów czas zbyt krótki, żeby udzielić nam
kilku prostych informacji.
Z takim podejściem należy się cieszyć, że sprawcy napadów w ogóle bywają łapani.
Opisana sytuacja sygnalizuje ważny problem. Z naszych rozmów z jubilerami wynika, że napady są bolączką branży. Oczywiście rodzimi przestępcy wciąż jeszcze po łupy wybierają się głównie za zachodnią granicę, jednak wraz z bogaceniem się społeczeństwa i rosnącymi aktywami w posiadaniu jubilerów może rosnąć zainteresowanie bandytów także lokalnym “rynkiem”.
Niestety – jak przyznają nasi rozmówcy – lepiej zorganizowani przestępcy wciąż nie mają problemów ze zbytem.
Zainteresowaniem złodziei cieszy się przede wszystkim złoto – a warto podkreślić, że od lat cena kruszcu stale rośnie i ten trend raczej nie ulegnie zmianie. Jeśli przestępca ma możliwości przetopienia kruszcu, to raczej nie napotka na trudności przy jego sprzedaży. Nawet Urząd Probierczy cechując złoto, nie pyta o źródło jego pochodzenia.
Niestety – jak przyznają niektórzy przedstawiciele branży – za popyt na złodziejskie usługi odpowiadają sami jubilerzy – skupując wyroby niewiadomego pochodzenia i nie zadając przy tym żadnych pytań, ani nie rejestrując sprzedających.
Z drugiej strony – wielu z wytwórców i sprzedawców problem napadów w zasadzie nie dotyczy, zwłaszcza tych, którzy w swojej biżuterii używają głównie srebra. – Wartością naszych wyrobów jest przede wszystkim niepowtarzalność i artystyczny projekt, a nie waga kruszcu czy użyte kamienie – podkreśla Tomasz Stajszczak ze Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych. – Kiedyś, kiedy z materiałem był problem, trzeba było kupować i przechowywać go więcej.
Dziś, kiedy go potrzebuję, to jadę do sklepu i kupuję kilka dekagramów. Dlatego nie mam powodu obawiać się złodziei. – Warto myśleć pozytywnie – dodaje inny przedsiębiorca, który przyznaje, że materiały trzyma po prostu w piwnicy. – Wychodzę z założenia, że jeśli będę się zamartwiał, to ściągnę na siebie nieszczęście.
I jak na razie to działa.
Mariusz Gliwiński,
Ambermoda
Kradzieże to w pewnym sensie zmora polskich jubilerów. Pojawia się niestety coraz więcej zuchwałych napadów, bo też wartość biżuterii jest coraz większa. Praktycznie zabezpieczeniem, którego dopiero się uczymy, jest trwałe monitorowanie, które zniechęcają nawet potencjalnych złodziei. Jeśli chodzi o firmy ochroniarskie, to usługi ich są drogie, a jakość marna.
Poważnym problemem naszej branży są też ubezpieczenia. Właściwie to nie wiem, kto jest dla kogo. Teoretycznie firma ubezpieczeniowa dla swojego klienta, ale w praktyce tak to nie wygląda. Ja tak do końca nie mam zaufania do firm ubezpieczeniowych – dyktują one kłopotliwe uwarunkowania, proponują niezbyt jasne umowy obwarowane rozlicznymi klauzulami, tymczasem uzyskanie odszkodowania to droga przez mękę. Gdy patrzę na ich wspaniałe siedziby, bogato wyposażone, to właściwie przestaję się dziwić, że nie mają pieniędzy na wypłaty.
Wojciech Kalandyk,
właściciel ART 7
Nie wyeliminujemy okradania sklepów jubilerskich, dopóki sama branża się nie zmieni. Jeżeli będą sklepy, które kupują wyroby albo kruszec niewiadomego, niepewnego pochodzenia, to kradzieże będą się powtarzać. Poza tym, bardzo ważne to nie prowokować złodziei: nie afiszować się bogactwem, nie jeździć wielkimi drogimi samochodami.
Zabezpieczenia są oczywiście ważne, ale one mogą odstraszyć tylko pospolitych złodziejaszków, bandytów z łomem w ręku. To bardzo ważne żeby nie wystarczyło stłuc wystawę i uciec, zanim nadjedzie policja czy ochrona. Ale na poważnych bandytów, którzy wejdą z karabinami nie ma rady. W takiej sytuacji napadnięty po prostu wydaje towar, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Janusz Kowalski,
przewodniczący Ogólnopolskiej Komisji Złotniczo-Jubilerskiej
Związku Rzemiosła Polskiego
Sam cztery razy padłem ofiarą kradzieży i do dziś spłacam długi – są to niestety zjawiska częste i notoryczne. Tymczasem policja działa według starych schematów – okradli jubilera – prywaciarza, to co? Bogaty jest. Policji to nie interesuje – nie mają pieniędzy, ale i przede wszystkim ochoty. Zabezpieczenia? Starać się można, ale jest to tak drogie, że rzemieślników na nie nie stać. A tymczasem zanim np. nowy, rewelacyjny zamek znajdzie się w produkcji, to złodzieje już znają jego budowę. Porządne zabezpieczenie, to wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy. Kogo na to stać. Wbrew opowieściom o wspaniałym rozwoju gospodarki, ja nie widzę klientów, którzy kupowaliby drogą biżuterię. A ubezpieczenia? Każde jest oszustwem. Najpierw firma ubezpieczeniowa i policja koncentrują się na tym, czy przypadkiem sam siebie nie okradłem. Jestem ubezpieczony, ale mam wątpliwości, czy bym odzyskał swoje pieniądze, bo nie stać mnie na adwokatów, którzy broniliby moich spraw w procesie, toczącym się kilka lat
Karol Kowalski,
Cech Rzemiosła i Przedsiębiorczości
w Gdyni
Kradzieże są w branży jubilerskiej bardzo poważnym problemem. Myślę, że nie znajdzie się sklepu, salonu, pracowni, której by to nie dotyczyło. Są to napady z bronią, włamania, ale także kradzieże np. palet z biżuterią, czy wręcz pojedynczych sztuk. Jak się przed tym zabezpieczyć? W tej chwili najsensowniejszy wydaje się monitoring, ponieważ dostarcza natychmiastowej informacji o przebiegu takiego zdarzenia, pokazuje po prostu złodzieja. Następny problem naszej branży to ubezpieczenia. Firmy ubezpieczeniowe określają takie transakcje mianem wysokiego ryzyka. I stawiają szczególne wymagania – zamki, kasy, sejfy muszą mieć odpowiednie – ich zdaniem – certyfikaty. Stawki są bardzo wysokie, a kryteria niejasne. Chcielibyśmy, żeby one były rzetelne i proste – nie kilkanaście punktów drobnym maczkiem dość niejasnego tekstu, ale po prostu pakiet, w którym zawarte zostaną wszystkie wymogi, ale i obowiązki ubezpieczyciela.