Artykuły z działu

Przeglądasz dział LUDZIE BRANŻY (id:52)
w numerze 02/2023 (id:193)

Ilość artykułów w dziale: 1

pj-2023-02

Ciągle robię nowe rzeczy

Rozmowa z Michaliną Owczarek-Siwak, dyrektorem Instytutu Biżuterii Akademii Sztuk Pięknych im. W. Strzemińskiego w Łodzi, o przyszłości polskiej biżuterii

pj-2023-02-886334-120569

Jako dyrektor Instytutu Biżuterii ASP w Łodzi jest pani najlepszą adresatką pytania o to, jakim zainteresowaniem cieszą się studia w zakresie projektowania biżuterii wśród młodych Polaków.

Wbrew pozorom zainteresowanie nie jest małe. W ostatnich latach tendencja jest zwyżkowa, w szczególności na studia I stopnia. Od czasu, kiedy kandydaci zdają bezpośrednio na nasz kierunek, bardziej świadomie wybierają specjalizację już na samym początku.

Jakie są oczekiwania studentów względem ASP i oczywiście jakie akademia ma oczekiwania wobec studentów?

Oczekiwania są różne. Niektórzy studenci chcą zostać artystami, inni projektantami, niektórzy liczą na to, że zaraz po studiach otworzą dobrze prosperującą działalność złotniczą. My staramy się sprostać ich oczekiwaniom, każdego traktując indywidualnie. Niemniej jednak z racji specyfiki uczelni przede wszystkim staramy się rozwinąć w nich świadomość artystyczną.

pj-2023-02-741100-249594

pj-2023-02-915672-692227

W jakim kierunku będzie rozwijał się Instytut Biżuterii w najbliższym czasie? Słowem, jakie plany na przyszłość?

W 2024 r. instytut będzie obchodził 65-lecie założenia pierwszej pracowni złotniczej, wtedy jeszcze w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (obecnie ASP). Jak widać, od tamtego czasu z pojedynczych zajęć biżuterii doszliśmy do bycia instytutem, w którym program całego nauczania ma wspierać praktyczną wiedzę o biżuterii. Mam nadzieję, że będziemy dalej iść w tę stronę. Zależy mi, aby studiujące u nas osoby, kończąc kierunek, miały jak największe szanse zostać w zawodzie, bez względu na to, czy chcą w przyszłości zostać artystami czy też pracować u kogoś.

Jest pani nie tylko dydaktykiem, ale przede wszystkim twórcą biżuterii. Jak z pani perspektywy zmienił się w ostatnim czasie rynek biżuteryjny? Które zmiany ocenia pani pozytywnie, a które negatywnie?

To zależy, czy mówimy o polskim rynku czy światowym. Pierwszy to grząski grunt. Zauważam tu pewną stagnację. Wszystkie elementy, do których przywykliśmy, np. wszelkiego rodzaju targi, zdają się być, przepraszam za określenie, stare. Nie zauważa się tu młodych osób. I choć darzę szacunkiem i sympatią polskich dojrzałych twórców biżuterii, to tylko ich widzi się w takich miejscach. Młodzi twórcy raczej prowadzą kampanię w internecie, tam stawiają pierwsze kroki. Żaden z nich nie zaryzykuje inwestycji w drogie targi, na których, mam wrażenie, nie ma też potencjalnego kupca, który – nawiasem mówiąc – jest u nas w kraju bardzo specyficzny. Światowy rynek jest z kolei bardziej rozległy, klient bardziej wymagający, ale bardziej otwarty na unikatowe projekty, czego u nas brakuje.

Z całą pewnością można powiedzieć, że za sprawą pandemii biżuteria na szeroką skalę znalazła się w sieci. Jak ocenia pani to zjawisko?

Nie jestem pewna, czy za sprawą pandemii. Prawdopodobnie ten okres przyspieszył sprawę. Natomiast jak wspomniałam, młodzi twórcy prezentują się głównie w mediach społecznościowych i myślę, że ta tendencja będzie wzrastać. To jest zwyczajnie wygodniejsze, zarówno dla twórcy, jak i kupca. Nie trzeba nigdzie chodzić, wystarczy kliknąć i paczka zaraz będzie. Do wszelkich innowacji popycha nas pierwiastek lenistwa, który posiada każdy człowiek.

Na naszych oczach zmienia się świat biżuterii. Tradycyjne warsztaty złotnicze powoli odchodzą do lamusa, a ich miejsce zajmują jednoosobowe wytwórnie wspomagane nowoczesnymi technologiami. Czy pani zdaniem na rynku biżuteryjnym będzie miejsce dla mistrzów złotnictwa wykonujących swoją pracę zgodnie z wielowiekową tradycją?

Myślę, że tak. Za parę lat będzie naprawdę mało osób, które potrafią coś zrobić własnoręcznie. O ile wszelkiego rodzaju technologie są wspaniałe i usprawniają proces produkcji, niekoniecznie masowej, o tyle czynnik ludzki, ta niedoskonałość przedmiotu, która wychodzi z rąk człowieka, jest czymś unikatowym, czymś, czego maszyna nie jest i nigdy nie będzie zdolna zrobić. Ja widzę inny problem. Nie brak osób zainteresowanych pobieraniem nauk u mistrzów, ale brak mistrzów zainteresowanych dawaniem nauk. Wielu z nich nie jest otwartych na to, aby przekazywać swoją wiedzę młodszym pokoleniom, a szkoda. Być może gdyby połączyć siły młodych i tych doświadczonych, tradycję mistrzów ze świeżym myśleniem tych dopiero wchodzących w ten świat, rynek biżuterii miałby szanse się rozwinąć w innym, być może ciekawszym kierunku.

Klienci na całym świecie, kierując się troską o środowisko naturalne, kupują coraz mniej biżuterii. Jak według pani będzie wyglądał rynek biżuteryjny za kilka lat? Czy będzie w nim miejsce dla tradycyjnie postrzeganej biżuterii? Czy może zastąpi ją biżuteria inteligentna nierozerwalnie związana z ciałem?

Nie jestem przekonana, czy klienci kupują coraz mniej biżuterii. Mam wrażenie, że kupują, tylko nie tę, co trzeba. Właśnie tę przeczącą trosce o środowi sko. Ja nazywam takie zjawisko biżuterią fastfoodową. Wiele osób, zamiast kupić porządny naszyjnik, który będzie z dobrego materiału, z przyzwoitym kamieniem, dobrze wykonany, ale droższy, kupuje „badziew” za 9,99 z sieciówek (mam na myśli sieciówki z ubraniami). Naszyjnik po dwukrotnym założeniu zazwyczaj ląduje w koszu, bo nie opłaca się go naprawiać lub wyszedł z mody. To nie jest dbanie o środowisko, wręcz przeciwnie. Większą wagę do problemu przywiązują twórcy i małe marki. Jest coraz więcej osób tworzących w nurcie upcyklingu i coraz więcej marek wykorzystujących surowce z recyklingu, ale to tylko kropla w morzu. Sytuację zmieniłyby duże marki, właśnie te tworzące tradycyjną biżuterię, która zawsze będzie miała swoje miejsce, bo jest silnie ukorzeniona w kulturze, chociażby za sprawą pierścionków zaręczynowych czy obrączek. Jeśli zaś chodzi o biżuterię inteligentną, to szczerze mam nadzieję, że nawet jeżeli coś takiego się pojawi, to nie będzie szczególnie popularne. Wolałabym więcej inteligentnych odbiorców, świadomych tego, co kupują i co noszą, niż biżuterię, która ma za nich myśleć.

Świat wielkiej polityki dotknął rynku biżuteryjnego. Polityka zrównoważonego rozwoju, zeroemisyjność CO2, no waste, wojna w Ukrainie, inflacja – wszystko to ma wpływ na spowolnienie rozwoju rynku biżuterii. Jak polscy projektanci biżuterii, szczególnie ci stawiający pierwsze kroki na rynku, powinni zareagować na zmiany, aby dotrzeć ze swoim przekazem do odbiorców?

Każdy okres w historii odbija się echem w branży i nie jest to żadna tajemnica. Teraz jest jak jest i trzeba się do tego dostosować. Młodzi jednak zdają się nie zwracać uwagi na takie rzeczy. To znaczy oczywiście poruszają ich problemy ludzi w Ukrainie, ale nie przekładają inflacji czy rozgrywek politycznych na swoje życie. Wydaje mi się, że ci, którzy stawiają pierwsze kroki, odnoszą się bardziej do wszelkiego rodzaju trendów, na które reagują. Mają tego większą świadomość niż osoby nie wychowane w erze smartfonów. Są w tym szybsi, co widać chociażby w działalności młodych marek, które cały swój marketing opierają na (modnym) korzystaniu z materiałów z recyklingu czy posiadających certyfikaty małej emisyjności CO2. Z kolei starsze marki zazwyczaj używają znanych sobie, utartych, bezpiecznych szlaków, dlatego wolniej reagują na zmiany. Niemniej jednak nie tyle sytuacja, ile odbiorca jest teraz trudny. Internet zalewa oferta sprzedażowa, nie tylko biżuterii, ale ogólnie wszystkiego. Wbrew inflacji ludzie kupują ogromne ilości produktów, szczególnie tych uważanych za modne lub must have. Żeby jednak coś było artykułem pożądanym, musi być w bieżących trendach, a co za tym idzie, nie można stać w miejscu i robić ciągle tej samej linii, licząc na to, że będzie się sprzedawała jak 20 lat temu. Niestety musimy się dostosować do tego, że ludzie żyją szybko, szybko reagują i szybko tracą zainteresowanie.

Na koniec chciałabym zapytać o pani twórczość. Czy mimo nawału pracy na uczelni ma pani czas na rozwijanie twórczości?

I jakie ma pani plany twórcze na najbliższą przyszłość? Na przyjemne rzeczy czas zawsze się znajdzie. Staram się brać udział w jak największej ilości wystaw i konkursów, jest to dla mnie najciekawszy aspekt robienia biżuterii, bo tu można poszaleć. Nie zdarzyło mi się wysłać na konkurs starej pracy. Zresztą na wystawy zazwyczaj też robię nowe prace, bo nie lubię pokazywać ciągle tego samego, a więc siłą rzeczy się rozwijam, chyba, bo nie mnie to oceniać. Jeśli zaś chodzi o plany twórcze, to w najbliższej przyszłości na pewno zrobię coś nowego.