Artykuły z działu

Przeglądasz dział LUDZIE BRANŻY (id:52)
w numerze 01/2023 (id:192)

Ilość artykułów w dziale: 2

pj-2023-01

Sztuka błyskotliwości

Rozmowa z Bogusławą M. Kręglewską, właścicielką galerii biżuterii artystycznej Margot Studio, stylistką mody, projektantką biżuterii, o polskim rynku biżuteryjnym.

pj-2023-01h-06

Pandemia, wojna w Ukrainie, polityka zrównoważonego rozwoju – wszystkie te wydarzenia odcisnęły piętno na polskim rynku sztuki złotniczej. Jak wpłynęły i wpływają na pani sztukę?

Nie łączyłabym wpływu na polski rynek sztuki złotniczej pandemii i wojny w Ukrainie z polityką zrównoważonego rozwoju. Z działaniami na rzecz ekorozwoju absolutnie się zgadzam i popieram je w mojej firmie. Wdrożyłam już (a może dopiero) pewne procedury, które są zgodne z filarami zrównoważonego rozwoju. Środowisko naturalne jest podstawą, gospodarka narzędziem, a dobrobyt społeczeństwa istotnym celem. Natomiast tak pandemia, jak i wojna u naszego sąsiada wpłynęły bardzo negatywnie na moją działalność gospodarczą. Znacznie ubyło klientów, a ci, którzy są, z wielką ostrożnością podejmują decyzje o zakupie biżuterii, która jakkolwiek patrzeć jest ostatnią rzeczą w całym „łańcuchu pokarmowym człowieka”. Nie zrażam się jednak tym faktem, gdyż praca z biżuterią była i jest dla mnie przyjemnością. Działam, trwam…

Czym dla pani jest biżuteria?

Tak jak dla wielu, oczywiście więcej niż tylko ozdobą. Jak zwykła mawiać Helena Rubinstein, kosmetyki i biżuteria to nasza druga skóra. Dobra biżuteria jest moim ważnym elementem ubioru. Definiuje styl, wrażliwość na piękno i podejście do jakości, w szerokim tego słowa znaczeniu. Zgodnie z moim mottem, „biżuteria winna być piękna, a jeśli nie, to przynajmniej intrygująca i tajemnicza”. Na pewno nie jest jednak dla mnie manifestem, bronią czy wyrazem buntu i protestu. Sposób wyrażania tych emocji zostawiam innym. Pozostaję przy biżuterii jako mojej wizytówce i przekaźniku czasu oraz historii.

Kim są odbiorcy pani biżuterii. Dla kogo tworzy pani swoje kolekcje?

Prowadzę od lat w Poznaniu małą galerię biżuterii artystycznej. Moimi klientami są przede wszystkim osoby dojrzałe, znające już swoje miejsce w społeczeństwie, albo też osoby dbające o swój styl, niejednokrotnie poszukujące sposobu na jego ukształtowanie. Głównie osoby, które nie gonią za biżuterią modową czy „gazetową”, ale poszukujące biżuterii jednostkowej, z treścią. W mojej galerii staram się prezentować różne spojrzenia na sztukę złotniczą. Zawsze jednak przekonuję kupujących, aby biżuteria, którą noszą, była z nimi spójna.

Skąd czerpie pani inspiracje i jak wygląda u pani proces twórczy?

W moim długoletnim obcowaniu z biżuterią samo projektowanie zajmuje niewiele czasu. Jeśli projektuję, to głównie z inspiracji i na życzenie klientów. Projektuję obiekty, które często są uzupełnieniem kolekcji osób zlecających mi pracę. Najczęściej jednak projektuję biżuterię dla uwypuklenia stylu i wizerunku użytkowniczek. Nie jest to prosty proces. W tym celu dużo rozmawiam z klientami, aby poznać ich „konstrukcję”. Poszukuję odpowiednich, niebanalnych materiałów, następnie szkicuję, maluję, jeśli trzeba to formuję bryły z papieru. Współpracuję z utalentowaną i doświadczoną złotniczką, która materializuje finalnie moje wyobrażenia, projekty.

Jak wyobraża sobie pani najbliższą przyszłość?

Moją przyszłość zawodową ściśle już łączę z prywatną. Zamierzam cieszyć się życiem, podróżować, otaczać się ciekawymi, dobrymi ludźmi. Nie tylko brać, ale też dawać otoczeniu. Zwłaszcza w tych trudnych czasach społeczno-politycznych. Gdy jednak na mojej drodze pojawi się jakiś ciekawy kamień, który mnie zafascynuje, na pewno będę chciała nadać mu znacznie użytkowe. Jeśli nie dla siebie, to dla moich kochanych, wiernych klientów.

Gdzie można zapoznać się z pani działalnością?

Na stronie internetowej www.margot-studio. pl, w mediach społecznościowych Facebook, Instagram oraz Twitter. Przede wszystkim jednak zapraszam do mojej skromnej galerii biżuterii artystycznej w Poznaniu, ul. Paderewskiego 7. Wizyta w Margot Studio to obcowanie ze sztuką złotniczą. Tu można nasycić nią swoje zmysły. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Marta Andrzejczak

Mniej, ale lepszej jakości

Rozmowa z profesorem Sławomirem Fijałkowskim o przyszłości polskiej biżuterii.

pj-2023-01h-01

Panie profesorze, ostatni raz rozmawialiśmy na łamach „Polskiego Jubilera” przed wybuchem pandemii COVID-19. Dlatego też nie mogę nie zadać pytania, jakie straty i jakie korzyści, według pana, odniosła sztuka złotnicza w czasie i po pandemii.

Szczerze mówiąc, nie przepadam za określeniem „sztuka złotnicza”, które już dawno straciło swoją znaczeniową siłę. Ale rozumiem, że chodzi o biżuterię autorską, unikatową, zaprojektowaną nie tylko z myślą o szybkiej sprzedaży. Niestety taka właśnie biżuteria – i jej twórcy – ucierpiała dość mocno nie tylko przez covid i jego następstwa, ale obecnie jest również ofiarą inflacji i niepewnej sytuacji ekonomicznej. Stała się pierwszym pretekstem do oszczędności w grupie nabywców, którzy stanowili dotychczas podstawową grupę jej odbiorców. Sam chciałbym wiedzieć, jak długo potrwa powrót do koniunktury i czy w ogóle będzie to możliwe w skali, która pozwoliłaby traktować polski design jako znaczącą specjalność eksportową. Jedyny pozytywny impuls wynikający z następstw pandemii to proces przyspieszenia i intensyfikacji w zakresie e-commerce oraz wizerunkowej obecności marek i projektantów w sieci – co i tak wydawało się nieuchronną koniecznością.

Zmiany, jakie dokonały się na rynku sztuki złotniczej w ostatnim czasie, są ogromne, ale to jeszcze nie koniec. Przed nami kolejne wyzwania, jak choćby dostosowanie produkcji biżuterii do polityki zrównoważonego rozwoju. Czy według pana profesora zrównoważony rozwój jest szansą dla złotnictwa w Polsce i na świecie?

Chyba nie doszukiwałbym się tutaj jakichkolwiek komercyjnych korzyści, raczej etycznych powinności – rozumiejąc termin „zrównoważony rozwój” zgodnie z jego pierwotnym znaczeniem „sustainability” – nie tylko zresztą w zakresie biżuterii, ale wzornictwa w ogóle. Dość brutalnie zetknęli się ostatnio z tym zjawiskiem producenci biżuterii z bursztynem, którzy stali się adresatami pytań, czy bursztyn zastosowany w ich kolekcjach nie jest przypadkiem „ruski”. My sami – jako Amberif – podejmujemy wiele działań mających na celu uświadamianie konsumentom (ale też opornym producentom) konieczności zachowania standardów etycznych. Temu służy praca Laboratorium Bursztynu podczas targów, gdzie można bezpłatnie zbadać autentyczność i określić pochodzenie nabywanej biżuterii. Mimo zauważalnego postępu wciąż jest w tym zakresie wiele do zrobienia, tak aby świadomość zrównoważonego rozwoju całej branży nie padała ofiarą doraźnych egoizmów poszczególnych uczestników jubilerskiego rynku. Jak widać, temat jest dużo szerszy niż tylko powierzchownie rozumiana idea fair trade. Idąc dalej tym tropem, powinniśmy zrewidować również feudalne niekiedy relacje pracodawca – pracownik, ale to już byłaby dyskusja na trochę inny temat – choć wciąż o zrównoważonym rozwoju. Na pewno poszczególne wątki takiej refleksji stawać się będą koniecznością, a uczciwa komunikacja z odbiorcą, klientem, konsumentem zastąpić musi celebrycki marketing.

Z pewnością można stwierdzić, że biżuteria zmienia swoje oblicze. Konsumenci na całym świecie stali się w ostatnim czasie bardziej świadomi, przestali kupować biżuterię fast fashion, a skoncentrowali się na kosztownościach, których blask nie zgaśnie wraz z kolejną wprowadzoną na rynek kolekcją. Jak ocenia pan tę sytuację? I jak wobec niej powinni zachować się projektanci biżuterii?

To bardzo ważna sprawa, że możemy obserwować rozszerzającą się świadomość konsumencką w myśl zasady „mniej, ale lepszej jakości”. Dużo na sumieniu miała tutaj szczególnie branża odzieżowa, ale producenci biżuterii byli tylko mały krok za nią. Spadek zainteresowania jednorazową konfekcją jubilerską jest w moim przekonaniu wskazany – nie tylko z powodów ekologicznych, ale także jako manifestacja większego indywidualizmu i odwrót od bezrefleksyjnego konsumeryzmu. Szukając sygnałów zmian w innych obszarach rzeczywistości, wystarczy przeanalizować, jak szybko i jak radykalnie zmieniają się np. nawyki kulinarne. Tym samym możemy zachować nadzieję, że dobrze wykonana, starannie zaprojektowana biżuteria odzyskiwać zacznie zainteresowanie wymagającej publiczności. Może to właśnie naturalny proces powrotu do idei biżuterii jako osobistego amuletu, który nie powinien podlegać cyklom sezonowej mody.

Coraz częściej słyszymy o metaversie jako alternatywie dla tradycyjnie rozumianego rynku sprzedaży dóbr luksusowych. Metaverse zmienia istniejące modele biznesowe oraz tworzy nowe, wcześniej niespotykane. Obecnie na wirtualnej działce można wytwarzać materiały lub zapewniać doświadczenia innym użytkownikom platformy. Firmy modowe, jubilerskie mogą np. projektować wirtualne doświadczenia zakupowe, organizować pokazy mody, a projektanci biżuterii prezentować wystawy swojej biżuterii. Jak pan profesor postrzega możliwości tej technologii dla sztuki złotniczej?

To na razie najbardziej powierzchowne przejawy digitalizacji przemysłów kreatywnych. Za zakrętem czekają nas jednak kolejne niepokojące lub obiecujące (w zależności od punktu widzenia) zjawiska, jak np. udział sztucznej inteligencji w tworzeniu wizualnego środowiska, projektowanie generatywne/ parametryczne, VR i rozszerzona rzeczywistość, topologia i zaawansowane technologie addytywne (druk 3D). Sam jestem ciekaw, jak daleko w tej ewolucji zajdziemy. Jeden z moich studentów przygotowuje w gdańskiej ASP pracę dyplomową na temat pozarysunkowych metod projektowania – z coraz bardziej zaskakującymi rezultatami. Ja sam próbuję zwalczyć pokusę łatwego krytykowania nadużyć w bezrefleksyjnym stosowaniu cyfrowych narzędzi, oswajając je poprzez włączanie do własnej praktyki projektowej, jednak jako akademicki, bauhausowski designer nie mam wątpliwości, że w którymś momencie przestanę nadążać i poniosę negatywne skutki rozwoju technik CAD/CAM. Nieuchronna kolej rzeczy. Patrząc na to w dłuższej perspektywie, to przecież tylko narzędzia, których świadomego używania będziemy musieli się w końcu nauczyć (mam tylko nadzieję, że jednak w symbiozie z manualnymi, rzemieślniczymi umiejętnościami).

Jaka będzie, według pana profesora, biżuteria XXI wieku?

Na pewno zmieni się mocno (już się zresztą zmienia) definicja materiałów szlachetnych. Termin „biżuteria demokratyczna” jest przecież w obiegu – przynajmniej w środowiskach twórców i krytyków sztuki złotniczej – już dość długo. Być może więc punkt odniesienia, według którego biżuteria oceniana (i wyceniana) jest głównie według zawartości karatów, stanie się anachronizmem. Ja w każdym razie nie będę z tego powodu rozpaczał.

Na co dzień pracuje pan profesor z młodymi adeptami sztuki złotniczej. Jak oni patrzą na sztukę złotniczą i czym ich spojrzenie różni się od spojrzenia starszego pokolenia projektantów?

Nie ma chyba dzisiaj pracy dyplomowej, która nie odnosiłaby się do tych wątków, o których była mowa wcześniej – zrównoważonego rozwoju, wpływu działań projektanta na środowisko, uwzględniania aspektów etycznych, unikania demonstrowania statusu społecznego i ekskluzywności. To bardzo pozytywny trend. Znikają też historyczne stereotypy. Ostatnio podczas przygotowywania strategii promocji bursztynu rozmawialiśmy w branżowym, gdańskim gronie o wciąż pokutującym wizerunku bursztynu jako staroświeckiej folklorystycznej pamiątki znad morza, kupowanej przez konsumentów w przedziale wiekowym 70+. Okazało się, że odbiorcy z generacji Z (dwadzieścia kilka lat) zupełnie nie mają takich skojarzeń. Wręcz przeciwnie – bursztyn to dla nich lokalny materiał o dużym potencjale do opowiadania całkowicie współczesnych historii. To też bardzo optymistyczna zapowiedź zmiany myślenia o biżuterii – jako o przedmiocie będącym formą dialogu „nosiciela” z jego otoczeniem.

Czy widzi pan profesor szansę na rozwój polskiej sztuki złotniczej w nadchodzącym czasie, pełnym wyzwań dla wszystkich podmiotów gospodarczych działających w branży złotniczej? Czy polska szkoła złotnicza ma szansę na wyróżnienie się na światowych rynkach? Jaka według pana przyszłość czeka polską sztukę złotniczą? Czego w najbliższym czasie możemy się spodziewać?

Mam nadzieję (chociaż nie mam żadnej pewności), że biżuteria, jeden z najstarszych – obok uzbrojenia – archetypów kultury materialnej, pozostanie ważnym elementem wzornictwa, rzemiosła, czasami sztuki. I że polscy projektanci, a przy ich pomocy także polskie firmy jubilerskie znajdą w tym obszarze lukę, która zdefiniuje ich oryginalność w globalnym wyścigu (chociażby poprzez współczesną interpretację dwóch bardzo „polskich” materiałów – bursztynu i srebra). Korzystając z okazji, tym razem jako współorganizator Amberifu, zapraszam do Gdańska z nadzieją, że najbliższa edycja targów dostarczy inspirujących sygnałów zmian, pozwalających z optymizmem spojrzeć w przyszłość właśnie w opisywanym zakresie. Dziękuję za rozmowę.  Rozmawiała Marta Andrzejczak