Rozmowa z Ewą Jankowską, projektantką biżuterii, twórczynią marki Jankowska Jewellery o biżuterii wydzierganej na drutach, sukcesie i planach na przyszłość
Jankowska Jewellery to rodzinna marka założona przez Ewę Jankowską, artystkę z Opola. Od 2006 r. tworzącą srebrną biżuterię unikatową metodą opracowaną przez siebie. Faktura wyrobów to efekt ręcznej pracy, wykonywanej powoli zapominaną techniką ręcznego dziewiarstwa.
Na trudnym rynku biżuteryjnym udało się pani zaproponować odbiorcom coś niecodziennego. Połączyła pani tradycyjne metody złotnicze z dziewiarstwem. Skąd wziął się pomysł na tworzenie biżuterii w tak niecodzienny sposób?
Zacznijmy od tego, że nie jestem jubilerem, nie jestem złotnikiem i do pewnego momentu biżuteria była daleko od moich zainteresowań. Nawet jej prawie nie nosiłam. Moją domeną były różne rodzaje tzw. rękodzielnictwa – robiłam na drutach, szydełkowałam, szyłam patchworki itp., czyli miękkość i kolor. Ale jeden z moich przyjaciół, handlujący biżuterią, widział dawno temu w Rzymie biżuterię, która wyglądała jak robiona na drutach czy szydełkiem. Drugi przyjaciel zakupił srebrny łańcuszek i tak zaczęłam. Wymagało to ogromnej cierpliwości, mnóstwa prób, przestawienia się na zupełnie nowy, inny niż włóczka materiał. Problemem były zapięcia, bo nikt z nas nie był fachowcem od srebra. Zleciliśmy zrobienie prototypów zapięć, które można by odlewać, a potem wklejać w nie plecionkę. Plecionka miała być łączona z oprawionymi bursztynami. Nie ja miałam się tym zajmować, ale skończyło się na tym, że poza odlewaniem zapięć i oprawianiem bursztynów robiłam wszystko. Żaden z renomowanych sklepów nie chciał jednak sprzedawać tej biżuterii z powodu kiepskiego wykończenia. Po kilku latach zaproponowano mi przejęcie całości przedsięwzięcia i dopiero wtedy mogłam decydować. Mój mąż wymyślił zupełnie nowe zapięcia, magnetyczne, proste w formie. Zrezygnowaliśmy też z bursztynu, który dominował nad plecionką, i po pewnym czasie zaczęliśmy sprzedawać nasze rzeczy na całym świecie.
Czy mogłaby pani podzielić się z naszymi czytelnikami tajnikami warsztatu? Jak powstaje pani biżuteria?
Mój warsztat jubilerski wygląda dość nietypowo. Kanapa, TV przed nosem, druty i szpule srebra. Resztą zajmuje się mąż – wkleja, szlifuje, pakuje, wysyła, ogarnia sprawy biurowe. Ja tu tylko dziergam.
Skąd czerpie pani inspirację?
Tak naprawdę przy tej technice możliwości są ograniczone, stąd klasyka i maksymalna prostota. To nie jest tak, że coś mnie może zainspirować i ja to przełożę na srebrną dzianinę. To są raczej ścisłe rygory techniczne, liczba oczek, ciężar poszczególnych części itp. Ciągle podejmuję próby innowacji i kończy się jednak na tym, co już jest.
Jaki materiał jest pani ulubionym i dlaczego?
Wyłącznie srebro 925 w różnych kolorach, w tym oksydowane. Diamentowany łańcuszek 0,3, który sprowadzam z Włoch. Próbowałam różnych grubości i różnych rodzajów łańcuszka i nic z tego nie wyszło. Próbowałam łączyć srebro z jedwabną kolorową nitką i też jakoś nie chwyciło.
Dla kogo pani tworzy?
Nie mam żadnego tzw. targetu, jak to się brzydko mówi. Bez fałszywej skromności uważam, że rzeczy, które robię, są uniwersalne – i na imprezę, i do pracy. I nigdy nie wyjdą z mody, bo to nie jest wymyślny design na jeden sezon. Srebrna plecionka przemawia swoją prostotą, a także tym, że jest bardzo przyjemna w dotyku.
Gdzie można kupić pani biżuterię?
W Polsce tylko w kilku miejscach – Galeria Gala, Wrocław – Rynek (Janusz Stanko), Art. Jewels (Ewa Skowron), Sukiennice, Kraków (Barbara Łodzińska), Hotel Intercontinental Warszawa (Grażyna Walasek). To nie jest łatwy rynek. A za granic ą to często nawet nie wiem, bo dostaję zamówienia od naszej przedstawicielki, z numerkiem. Sporo jest w Niemczech i Europie Zachodniej, ale też w Moskwie, w USA, a nawet chyba w Tokio. Na stronie jankowskajewellery. pl jest mapka tych miejsc, ale to się ciągle zmienia.
Jakie ma pani plany na przyszłość?
Zawodowo nie mam specjalnych planów. A życiowo – przetrwać koronawirusa i móc pojechać znowu do Włoch, gdy ozdrowieją. Perspektywa obcowania z pięknem, którego tam tyle jest, zawsze mi ładuje akumulatory do dalszej pracy.
Dziękuję za rozmowę
. Rozmawiała Marta Andrzejczak