Rozmowa z Błażejem Prokopiukiem, projektantem i autorem biżuterii artystycznej. Prokopiuk sztukę złotniczą zaczął zgłębiać w Wytwórni Antidotum, którą ukończył w 2015 r. Naukę kontynuuje na własną rękę, jak i z pomocą przyjaznych dusz. Obecnie prowadzi kursy z zakresu technik wytrawiania i ich zastosowania wraz z tradycyjnymi technikami złotniczymi w Wytwórni Antidotum. Od 2014 roku członek Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych. Od roku 2015 członek Rady Programowej STFZ. Twórca, właściciel i projektant marki ProKreate. Współczłonek grupy artystycznej Dwie Plus Jeden.
Polski Jubiler: Jak zaczęła się pana przygoda z biżuterią?
Błażej Prokopiuk: Był to proces. Zawsze lubiłem coś tworzyć. I to tak ewoluowało. Najpierw zająłem się szyciem, później modelarstwem. Pewnego dnia w moje ręce wpadała instrukcja „jak zrobić pierścionek”. Tak zainteresowałem się metalem jako materią. Zacząłem szukać szkoły, w której mógłbym nauczyć się zawodu. I trafiłem do Wytwórni Antidotum, gdzie ukończyłem trzyletni kurs złotniczy, a następnie do Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, w której teraz kończę studia podyplomowe. Stale poszukuję, eksperymentuję.
Jak jest pana stosunek do bursztynu?
W ciągu ostatnich kilku lat bardzo się zmienił. Na początku mojej drogi zawodowej kojarzył mi się z „biżuterią starszych pań”. Jednak praca z nim sprawiła, że całkowicie się na niego otworzyłem a nawet zacząłem eksperymentować, szukając swojego sposobu wypowiedzenia się za jego pośrednictwem. Po latach poszukiwań udało mi się znaleźć przepis na bursztyn, czyli elektroformowanie bursztynu (nakładanie powłok galwanotechnicznych na bursztyn). Z tego co wiem, nikt w Polsce nie robi opraw bursztynu w taki sposób. Udało się dzięki tej technice stworzyć kolekcję biżuterii Alchemia, która swoją premierę miała podczas wystawy Amber- Design Meeting, zorganizowanej w Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk.
Ile czasu zajęło panu znalezienie nowego „sposobu na bursztyn”?
Jestem eksperymentatorem. Stale czegoś szukam, szczególne zainteresowanie wzbudzają we mnie technologie. Moja fascynacja techniką wytrawiania, którą notabene wykładam w Wytwórni Antidotum, spowodowała, że małymi krokami doszedłem do tego, żeby proces odwrócić i zamiast zabierać metal, metal nakładać. Eksperymenty trwały dwa lata, dochodziłem do wszystkiego sam. Znajdowałem pojedyncze egzemplarze biżuterii elektroformowanej w internecie, ale były to techniki wykorzystujące tylko miedź. Z samym hasłem, że można elektroformować srebro, spotkałem się w jednym z albumów z serii Masters i mi się udało. To dało mi satysfakcję. Teraz mam nadzieję, że moja praca spodoba się ludziom.
A z jakimi reakcjami pan się już spotkał?
Prace pokazywałem na Giełdzie Minerałów i bursztynowa biżuteria bardzo podobała się odbiorcom. Od zakupów odstraszała przede wszystkim cena biżuterii, która musi być dość wysoka, gdyż każdy okaz mojej biżuterii to unikat. Wszystko od początku do końca robię sam, kupuję nawet surowy bursztyn, który następnie formuję. Należy pamiętać, że technika jest czasochłonna, a materiały, których używam nie należą do najtańszych. Teraz zamierzam zaprezentować swoje kolekcje biżuterii podczas tegorocznych targów Złoto Srebro Czas. Jestem zwolennikiem samodzielnego wykonywania biżuterii – od projektu do końcowego etapu.
Jak przebiega u pana proces tworzenia? Jak wygląda droga pomiędzy pomysłem a finalizacją?
Może zabawnie to zabrzmi, ale nie umiem rysować. Wszystko co zrodzi się w mojej głowie, od początku do końca powstaje w metalu. Ewentualnie muszę zmienić coś w trakcie, ale jestem elastyczny, gdyż wiem, że materia ma swoje ograniczenia.
Zakładam, że początki musiały być trudne i część materiału uległa zniszczeniu.
Początkowo tworzyłem w mosiądzu, miedzi i alpace. Potem przyszło srebro, które pozwala na znacznie więcej. Praca w srebrze to prawdziwa przyjemność. Piękna barwa srebra, jego ciepło, moim zdaniem nie ma konkurencji. Jednak cały czas pracuję z miedzią. Tworzę dużą, masywną biżuterię i zdaję sobie sprawę, że nie każdy może pozwolić sobie na zakup biżuterii z metali szlachetnych. Sytuacja ekonomiczna Polaków jest trudna. Owszem, można powiedzieć sobie, że jeżeli kogoś nie stać na biżuterię autorską, nie musi jej posiadać, ale ja wychodzę z innego założenia. Nie można obrażać się na rynek, trzeba próbować na nim funkcjonować. Widzę, że wisiory tworzone metodą trawioną sprzedają się dobrze.
Czy ma pan pomysł na wypromowanie swojej marki?
Bez promocji marki trudno jest funkcjonować na rynku. Nazwisko i marka łączą się ze sobą. Nie chcę być anonimowym twórcą. Jestem w radzie programowej Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych i wspólnymi działaniami staramy się promować biżuterię poprzez organizację wystaw, konkursów, pracujemy nad galerią internetową. Chcemy, aby nasza strona była wizytówką STFZ. Żyjemy w kulturze obrazkowej, dlatego należy inwestować w galerie internetowe, gdzie odbiorcy mogliby zobaczyć nasze prace i nasze twarze. W dzisiejszych czasach szansę na promocję polskich marek biżuteryjnych zwiększają się dzięki działaniom wspólnym, stowarzyszaniu się.
Czym dla pana jest biżuteria artystyczna?
Biżuteria artystyczna niejednokrotnie nie nadaje się do noszenia. Dla mnie biżuteria musi być użytkowa, musi się dać się założyć. Obiekt zamknięty w gablocie dla mnie nie jest biżuterią, może być rzeźbą, instalacją, ale nie biżuterią. Biżuteria artystyczna to biżuteria z przekazem. Dla mnie najciekawszym jest brosza, gdyż pozwala ona wyrażenie wszystkiego i, co ważne, zawsze da się założyć.
Jak ocenia pan zjawisko biżuterii modowej?
Sam stworzyłem kolekcję biżuterii, którą nazywam modową. Z racji moich możliwości wytwórczych nigdy nie będzie ona tak popularna jak ta sprzedawana przez sieci odzieżowe. Odpowiada jednak na potrzeby klientów, a także wykonana jest z materiałów tańszych, na które niemal każdego stać. Na samo zjawisko nie można się obrażać, takie są czasy i musimy je akceptować.
Jak widzi się pan za dziesięć lat?
Chciałbym nadal pracować w zawodzie, ale nie wiem czy będę mieszkał w Polsce. Mój zawód daje mi wolność oraz nieograniczone możliwości samorealizacji. Wykonując biżuterię człowiek stale się uczy, nigdy się nie nudzi.
Dziękuję za rozmowę.