Rozmowa z Joanną Dynysiuk, złotnikiem, plastykiem i archeologiem o magii autorskiej biżuterii.
Polski Jubiler: Powoli zmienia się podejście odbiorców do biżuterii autorskiej. Coraz więcej osób stawia na oryginalność i stara się znaleźć na polskim rynku biżuterię, która będzie podkreślała ich styl. Jak, z punktu widzenia twórcy biżuterii, ocenia pani upodobania Polek i Polaków do oryginalnej biżuterii?
Joanna Dynysiuk: W Polsce przeważają masowe produkty chińskie. Parę kolczyków, czy naszyjnik jako „special ofert” można kupić w markecie, czy sklepie sieciowym za 5 złotych. Co tu mówić o komplecie biżuterii za 5 tysięcy. Są jednak osoby, które cenią oryginalność, jakość, drogie kruszce i fantazję wykonania i do nich kieruję swoją twórczość. Jednak coraz mniej jest tych osób, ale co za tym idzie wykształca się swoista elita odbiorców autorskiej biżuterii. Są to osoby wyjątkowe. Każdy kto do mnie trafia chce podkreślić swój styl, chce się poczuć wyjątkowo. Droga i niepowtarzalna biżuteria w dzisiejszych czasach to luksus dla wybranych.
Pani biżuteria wyróżnia się prostym i eleganckim wzornictwem, ale także nietuzinkowymi pomysłami. Skąd czerpie pani inspiracje?
Inspiruje mnie otoczenie, natura, ale także styl minionych epok. Secesyjne linie, które można dostrzec w przeważającej części moich projektów wychodzą „spod ręki”. Ścieżka kariery, wykształcenie, setki przestudiowanych przedstawień, obejrzanych na żywo nie pozostają obojętne. Ukończyłam Liceum Plastyczne we Wrocławiu na kierunku form użytkowych – jubilerstwa, to był fundament, podstawy konstruowania, poznanie technik i myślenia o przedmiocie. Stąd prostota. Kolejny kierunek na mojej drodze – Archeologia Śródziemnomorska na Uniwersytecie Warszawskim, spotkania z ciekawymi ludźmi w Europie i na świecie, a co najważniejsze – analityczne poznawanie klasycznych form zdobniczych. Na trzecim roku studiów zostałam rysownikiem Zakładu Archeologii Starożytnego Rzymu. Antyczne ornamenty w architekturze, sztuce użytkowej, a także te biżuteryjne pozostają w głowie. Kiedy jeszcze podczas studiów siadłam do stołu złotniczego brakowało mi dobrego wykształcenia złotniczego. Wtedy trafiłam do wyjątkowej pracowni złotniczej Pawła Podbielskiego- Kowalskiego, gdzie przez kilka lat zgłębiałam tajniki złotnictwa, jak mawia mój mistrz – złotnictwa szkoły niemieckiej.
Co jest pani znakiem rozpoznawczym?
Pierścionek z perłą Tahiti „Kwiat Polski”, od którego zaistniałam w świecie jubilerskim – to projekt wyjątkowy, towarzyszy mi na wszystkich wystawach i pokazach. W moich projektach widać owalne linie, spirale, ślimacznice, klasyczne formy w pierścionkach i kolczykach, to strona bardziej geometryczna. Drugi kierunek to natura – kwiaty, liście przetransponowane do przedmiotów biżuteryjnych, wszystko to wieńczą zapięcia zsynchronizowane z przedmiotem, podkreślające kształt kamieni, w naszyjnikach i w bransoletach.
Czym dla pani jest biżuteria i skąd wziął się pomysł na jej tworzenie?
Biżuteria „żyje” razem ze mną. Kiedy dla konkretnej osoby mam wykonać przedmiot, nieustannie myślę o projekcie. Czasem trwa to kilka dni, czasem kilka tygodni. Istnieje oczywiście szereg zdarzeń nadrzędnych takich, jak dom i rodzina, ale projektowanie i praca złotnika są dla mnie pasją, bez której nie wyobrażam już sobie życia. Jest jakiś czynnik społeczny w wykonywaniu zawodu złotnika, tworzymy przecież dla ludzi. Od lat kobiety lubiły się stroić, afiszować się, czuć się przy tym dowartościowane, piękniejsze. Tak jest i dziś i choć zostaliśmy zalani przez różnorodną biżuterię bardziej i mniej tandetną, to rzeczy luksusowe zawsze będą cieszyły się uznaniem wyrafinowanych odbiorców. A pomysł na tworzenie? Był wynikiem połączenia dwóch pasji, które w efekcie spowodowały, że zdecydowałam się na pracę w warsztacie złotniczym pod okiem mistrza, a potem już siłą rzeczy – prowadzenie własnej pracowni.
Jaki materiał jest pani ulubionym i dlaczego?
Niewątpliwie materiałem tym jest złoto, które uczy pokory i szacunku do pracy, ale jednocześnie pozwala osiągnąć efekt elegancji i luksusu. Jego odcienie dają niezliczone możliwości twórcze. Kiedy widzisz gotowy przedmiot, wykonany ręcznie rzecz jasna, z użyciem wielu technik, np. zakuwania drogich kamieni, czy repusowania, masz świadomość ile wysiłku, frustracji i obaw kosztowało powstanie tego małego dzieła sztuki. Dla kogo pani tworzy? Mam swoich stałych klientów, takich którzy towarzyszą mi od lat. Tworzę również pod kątem wystaw. Mam rzeszę odbiorców galeryjnych. Jest także zwarta grupa znajomych. Wszystkim tym osobom jestem wdzięczna za to, że nadają mojej pracy sens. Bardzo sobie cenię wspólne poczucie stylu, zrozumienie. Dusza, wnętrze klientów, ich uwagi i upodobania są dla mnie najistotniejsze. To musi działać też w drugą stronę, dlatego uwielbiam swoich klientów, długie pogaduchy w pracowni, bo u mnie nie ma sklepu, nie można obejrzeć czegoś „na prędce”. Żeby coś się urodziło musimy trochę o tym pogadać.
Jak wygląda pani pracowania?
Całkowicie wyposażona, od podłogi gumowej po sufit. Nie posiadam co prawda nowoczesnych linii produkcyjnych, odlewarek itp., ale przecież wykonuję projekty ręcznie, nie w masowych produkcjach. Jeśli trafi się coś do odlania to posiłkuję się fachowcami „na mieście”. Ostatnio uruchomiłam maszynkę do obrączek i rzecz jasna przydaje się. Także niczego mi nie brak, może jedynie trochę więcej czasu na pracę.
Jakie ma pani plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
W tym roku planujemy wraz z projektantką mody z Wrocławia zorganizować wspólny pokaz sukni wizytowych, ślubnych i biżuterii ślubnej. Na razie jesteśmy na etapie projektowania, co przyniesie finał przekonamy się na początku grudnia we Wrocławiu. Poza tym pozostając wierna złotnictwu przygotowuję kolekcję obrączek i pierścionków zaręczynowych. Rodzina też nie pozostaje w tle, moje dwie córki i synek jak na razie rywalizują z pasją mamusi.
Jak ocenia pani sytuację młodego artysty na polskim rynku biżuteryjnym?
Każdy artysta niezależnie od rynku, na którym działa, musi zaistnieć, a może to osiągnąć własną pracą. Jeśli ktoś czuje, że tworzy historię to jest artystą, niezależnie, czy jest młody, czy stary. Inną kategorią twórców są rzemieślnicy, którzy swoje osiągnięcia potrzebują konsumować za życia.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Marta Andrzejczak