Choć panująca obecnie na rynku bursztynu sytuację nie sposób
uznać za dobrą, targi Ambermart pozwoliły spojrzeć wielu producentom biżuterii
trochę bardziej optymistycznie w przyszłość.
W swoich wypowiedziach wystawcy podkreślali, że uwzględniając
trudną sytuację, na którą decydujący wpływ ma zarówno z silna złotówka, jak i
sytuacja ekonomiczna na rynku amerykańskim, targi można uznać za udane. W
dniach 25-27 sierpnia w Gdańsku 132 firmy, głównie producenci biżuterii
srebrnej i złotej zdobionej bursztynem, prezentowało swą ofertę. W ciągu trzech
dni targowych zapoznało się z nią ponad 3000 gości z 34 krajów. Tylko trzecią
część stanowili kupcy, reszta to publiczność, która miała wstęp na targi przez 3 a nie jak do tej pory 1
dzień. Zarejestrowanych zostało 1011 gości branżowych, w tym 414 kupców z 34
krajów oraz 597 z Polski. Najwięcej odwiedzających przybyło z Włoch, Niemiec,
Wielkiej Brytanii, Francji, USA, Litwy, Rosji, Australii i Hongkongu.
Trudna sytuacja w branży potęguje dodatkowo stres związany z
prowadzeniem działalności, co w czasie targów skutkowało niestety zachowaniami
nieetycznymi i próbami przejmowania klientów.
Wydarzenia programu ramowego
Targom Ambermart, odbywającym się w o wiele spokojniejszej
atmosferze niż marcowy Amberif, towarzyszył bogaty program ramowy. Jednym z
jego elementów był zorganizowany w Muzeum Bursztynu pokaz projektantek
biżuterii Pauliny Binek i mody Joanny Mierzejewskiej zatytułowany ”Ambasadorowe
– Awangardowe”, w którym wystąpiły m.in. komisarz targów Amberif i Ambermart
Ewa Rachoń, żona i córka prezydenta Gdańska Magdalena i Antonina Adamowicz oraz
animatorka sztuki Magdalena Kunicka.
Z myślą o producentach i właścicielach sklepów jubilerskich
zostało przygotowane seminarium „Bezpieczne zachowania w zawodach dużego
ryzyka”, zorganizowane przy współpracy Komendy Wojewódzkiej Policji,
Fundacji Ekspertów Jednostek Antyterrorystycznych AT oraz
Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Zabezpieczeń
Technicznych i Zarządzania Bezpieczeństwem POLALARM. Tekst ze wskazówkami
na temat bezpiecznych zachowań dla uczestników targów jubilerskich jest dostępny
na stronie internetowej targów.
Konkursy
Podczas targów rozstrzygnięto dwa konkursy. Ambermart
Gallery był konkursem skierowanym do internautów, którzy głosowali na stronach www.ambermart.pl oraz www.amber.com.pl. Najwięcej głosów na obu tych portalach
otrzymał komplet biżuterii zgłoszony przez firmę Amber Gems Marii Zawadzkiej.
Wyróżnieni zostali Jacek Ostrowski za srebrny zegarek zdobiony bursztynem oraz
Agata Całka za kolię ze srebra i bursztynu. Rozstrzygnięto także konkurs
publiczności w którym główną nagrodę, statuetkę ufundowaną przez Międzynarodowe
Targi Gdańskie, otrzymał Arkadiusz Ćwikła z Gdańska za kolię z naturalnego
bursztynu i srebra. Wyróżnienie otrzymała Danuta Czapnik z Gdyni za wisior ze
srebra i bursztynu.
Album „Top Amber”
Miłośnicy współczesnej sztuki bursztynowej powinni
zainteresować się albumem „Top Amber”, który miał swą premierę w czasie targów.
Komentarzem opatrzył go dr hab. Sławomir Fijałkowski. Prezentowane są w nim
prace polskich i zagranicznych autorów – uczestników i jurorów w konkursach
Amberif Design Award (Elektronos) oraz Mercurius Gedanensis.
Następna impreza o tematyce bursztynowej w Gdańsku to
Międzynarodowe Targi Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich Amberif w
dniach 11-14 marca 2009. W przyszłym roku będą one trwały 4 a nie jak dotychczas 5 dni i
będą całkowicie zamknięte dla publiczności niefachowej.
Adam Pstrągowski – S&A Bursztynowa Biżuteria
Dzięki synergii wspólnych dla branży i targów działań,
pomimo wielu niedociągnięć, zaczęliśmy dumnie tytułować się Światową Stolicą Bursztynu.
Te targi po raz kolejny rozczarowały organizacją recepcji obsługującej gości i
kupców, luki dachowe wentylujące halę częściej były zamknięte niż otwarte.
Jednak to wszystko można dopracować, zmienić i poprawić.
Branża została rozdarta przez nieświadomie działanie wielu
producentów, myślących głównie “krótkoterminowym rachunkiem ekonomicznym”.
Jednym słowem, po raz kolejny jako branża pokazaliśmy swoją mentalność,
przemykając korytarzami z siatką wyrobów tańszych o koszt wystawiania się. Jest
to co najmniej nieetyczne!
Siła branży wynika ze skupienia mnogości firm prezentujących
swoje produkty i ich różnorodności tak, iż do tej pory kupcy wyjeżdżali z
niedosytem: czy na pewno widziałem wszystko i u wszystkich? A na 9. edycji
Ambermartu kupcy zastanawiali się, czy nie zmienić branży, skoro tak niewielu
wystawców pozostało…
Pod względem ilości nowych kupców jestem mile zaskoczony –
dopisali. Okazało się także,
że słyszeli coraz częściej z ust producentów zdanie: „Mam taką umowę z bankiem,
że oni nie produkują pierścionków, a ja nie pożyczam pieniędzy”.
Aleksander Gliwiński
Targi były trudne i wymagające ze względu na sytuację na
rynku. Jest mniej kupców niż się wszyscy spodziewali. Do tego Polska staje się
coraz droższym krajem. Wyraźnie zmienia się struktura kupców na targach, którzy
nie kupują już tak dużych ilości jak kiedyś, lecz raczej posiłkują się
mniejszymi zakupami. Nawet duzi hurtownicy kupują ostrożnie i mniejsze ilości.
Natomiast pocieszające jest to, że zachowując rzetelność zawodową i pokorę
wobec tego co się robi można się z tego jeszcze utrzymać, mile i sympatycznie
spędzić czas z różnymi ludźmi.
Grzegorz Dejcz – Dejwis
Na pewno jest gorzej niż rok temu, ale o sytuacji w branży
nie ma co mówić, bo jest po prostu ciężka. Jednak z targów jestem zadowolony,
miałem nawet kilku nowych klientów. Dobre jest to, że część klientów potrafiła
zaakceptować wyższe ceny. Bardzo jestem niezadowolony, że na targach pojawili
się przedstawiciele firm, które się nie wystawiły, i że wyciągali oni klientów
do swoich siedzib. Jestem tym oburzony i uważam, że coś z tym procederem
powinno być zrobione. Nie dość, że jest to niekoleżeńskie, to jeszcze
nieetyczne!
Jacek Ostrowski – Ostrowski Design
Wystawiam się na Ambermarcie pierwszy raz i mimo niskiej
frekwencji oceniam targi jako udane. Pozyskałem nowe kontakty handlowe, co na
pewno wpłynie na dalszy rozwój mojej firmy. Targi sprostały moim oczekiwaniom i
na pewno będę obecny w przyszłym roku.
A.S.
– rozmowa z Magdaleną Kwiatkiewicz, założycielką Galerii YES
Założycielka Galerii YES Magdalena Kwiatkiewicz od 15 lat kolekcjonuje polską sztukę złotniczą. Zbiory te będzie można oglądać na dwóch wernisażach w Poznaniu i Warszawie. Nam opowiada o przyczynach powstawania tej kolekcji i o misji, jaką ma do spełnienia
Gratuluję wernisażu i samego konkursu – przybyło rzeczywiście wielu artystów…
Bardzo nas to cieszy! Jeżeli artyści czują, że my to robimy z myślą o nich, i chcą brać udział w organizowanych przez nas konkursach i wystawach, to samo to jest dla nas nagrodą. Szkoda tylko, że zainteresowanie mediów jest mniejsze niż jeszcze kilka lat temu. Obecnie trudno jest przebić się z tematyką jubilerską w mediach – prawdopodobnie wynika to z faktu, że generalnie bardzo mało mówi się o kulturze i sztuce, której biżuteria jest integralną częścią. Wiele osób zdaje się o tym nie wiedzieć lub po prostu nie chce tego przyjąć do wiadomości. Kiedy dwa lata temu ogłaszaliśmy konkurs “Ćwierć” z okazji 25-lecia istnienia firmy YES, zgłosiłam się do poznańskiej ASP z prośbą o objęcie go patronatem. Powiedziano mi wtedy, że biżuteria nie jest sztuką…
To jednoznaczne z przekreśleniem całej historii jubilerstwa!
To także zaprzeczenie sensu istnienia takich placówek, jak gdańska czy łódzka ASP, gdzie tworzy się formy złotnicze. Dla mnie biżuteria to jedna z najstarszych dziedzin sztuki, najbliżej i nierozerwalnie związana z ciałem ludzkim. Pozwala nam się wyróżniać, nawet bardziej niż obrazy czy rzeźba. Po to właśnie powstaje moja kolekcja współczesnego złotnictwa polskiego. Chcę w ten sposób udowodnić, że biżuteria jest sztuką. Zrozumiałam, że muszę ją pokazywać, aby inni też o tym wiedzieli.
Jak to wydarzenie wpłynęło na rozwój kolekcji?
Kolekcja już od jakiegoś czasu powstawała, ale wtedy właśnie zrozumiałam, jak ważną rolę może ona odegrać, i jak bardzo ważne jest pokazanie jej na zewnątrz. Wtedy zapadła też decyzja, że musi ona być bardziej przekrojowa, a nie tylko odzwierciedlać mój gust. Wspólnie z prowadzącą Galerię YES Bożeną Gzellą-Leder zaangażowałyśmy się w pozyskiwanie wartościowych prac nagrodzonych i wyróżnionych w różnych konkursach.
Mam nadzieję, że utworzony zbiór jest dość reprezentatywny dla polskiego złotnictwa. Po raz pierwszy kolekcja zostanie pokazana 18 września w naszej galerii w Poznaniu, a drugi uroczysty wernisaż odbędzie się w czasie targów Złoto Srebro Czas w Warszawie. Potem jeszcze na około tydzień wróci ona do Poznania i mam nadzieję, że na tym nie skończy się jej wędrówka. Moim marzeniem byłoby zorganizowanie wystawy na zagranicznych targach w ramach promocji polskich artystów.
Być może w przyszłości warto rozważyć możliwość przekazania tej kolekcji do zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu, którego pracownicy rozumieją, że biżuteria jest sztuką. Pod warunkiem jednak, że będzie ona pokazywana, a nie schowana w skrzyniach w piwnicy.
Które kryteria są najważniejsze przy doborze prac do kolekcji?
Kryteria zmieniały się z biegiem czasu i w miarę powiększania się kolekcji. Na początku najważniejsze były względy estetyczne – prace te po prostu musiały mi się podobać. Pamiętam na przykład bransoletę Andrzeja Bossa nagrodzoną w konkursie Amulety. Potem zależało nam już na stworzeniu pewnego reprezentatywnego zbioru, więc kryteria doboru też były nieco inne. Pod uwagę brałyśmy przede wszystkim cechy charakterystyczne dla twórczości danych autorów i dla całej polskiej sztuki złotniczej.
Ważne jest też, aby wybrane prace były z jakichś względów istotne dla samego autora, nagrodzone w konkursach, czyli już raz ocenione jako wartościowe, zawierające jakąś myśl. Ja nie zawsze muszę się z tym wyborem jury zgadzać, ale go szanuję. Pamiętam świetne konkursy w Galerii Studio M Bożeny Marki: Biżuteria jak muzyka i W stronę Japonii – prace nagrodzone posiadamy w naszych zbiorach. Wyjątkowo fascynująca była dla mnie wystawa Amulety – tak naprawdę to ona przekonała mnie do konkursów w ogóle.
Prace konkursowe, mimo że stanowią odpowiedź na narzucony temat, są efektem przemyśleń autorów, i to jest dla mnie fascynujące. Interesujemy się też takimi konkursami, jak Srebro w Legnicy, Amberif Design Award i Mercurius Gedanensis z Gdańska oraz Prezentacje z Warszawy. Nie chcę umniejszać ich rangi, ale bardzo żałuję, że tylko w niewielkim stopniu wychodzą one poza środowisko.
Jak wygląda obecnie Pani kolekcja?
Liczy ona ok. 200 obiektów stworzonych przez 80 artystów. Nie wszystkie będą prezentowane na wystawie ze względu na ograniczenia lokalowe, ale wiele z nich znajdzie się w przygotowanym specjalnie na tę okazję katalogu. Każdy z artystów będzie reprezentowany minimum jedną pracą.
Wydaje mi się, że powstał całkiem interesujący zbiór… Oprócz ogromnej fascynacji obiektami złotniczymi, w kolekcjonowaniu istotną rolę odegrała też chęć pomocy artystom, którzy o nią proszą – wtedy, zamiast przekazywać pieniądze, kupuję od nich jakiś przedmiot.
W takich przypadkach nie jest to do końca mój wolny wybór, ale chodzi tutaj przecież o pewną reprezentatywność. Generalnie nie wszystkie prace z kolekcji są w moim odczuciu udane, ale to artyści wybierają je jako charakterystyczne dla swojej twórczości i ja to w pełni akceptuję.
Czy planowana wystawa oznacza koniec Pani działalności kolekcjonerskiej?
Absolutnie nie. Stworzenie kolekcji w dotychczasowym składzie zajęło mi niespełna 15 lat – w tym 10 lat istnienia galerii. Następny etap będzie sięgał jeszcze bardziej wstecz i będę się starała pozyskać do moich zbiorów prace powstałe przed rokiem 90. Zdaję sobie sprawę, że do wielu artystów jeszcze mi się nie udało dotrzeć.
Tego typu działalność kolekcjonerska to jednak duża odpowiedzialność i ciężka pracaÉ Na pewno tak. To oznacza studiowanie katalogów konkursowych, obecność na wystawach, kontakty z artystami, wybór takich, a nie innych prac i całą, nazwijmy to “administrację”. Jednak nie są to wyłącznie kontakty na linii mecenas – artysta, kupujący – sprzedający, często są to rzeczywiście przyjaźnie, które rodzą się i dojrzewają w miarę upływu czasu. Naprawdę się cieszę, że przede wszystkim dzięki tej kolekcji mogłam tak mocno wrosnąć w to wyjątkowe środowisko.
Firma YES jako pierwsza i jedyna w naszej branży zainwestowała w działalność niekomercyjną i na tak dużą skalę wspiera artystów. W tym czasie inne duże firmy jubilerskie swoją promocję budują na współpracy z celebrytami. Czy to się firmie opłaca?
Galeria YES jest niekomercyjna. Choć zawsze można powiedzieć, że w ten sposób promujemy naszą działalność komercyjną. Jednak równie dobrze mogliśmy się zdecydować na inny sposób promocji, a nam jednak zależało na wspieraniu środowiska artystycznego. Nie zapomnę wyrazu twarzy laureata pierwszej nagrody w konkursie Brylant/Brylart, który był tak zachwycony, jak gdyby ktoś mu doczepił skrzydła do ramion – i właśnie dla takich widoków warto to robić. Satysfakcję może dawać wiele różnych rzeczy, ale mnie daje ją pomaganie innym. Myślę, że w pewien sposób i ja daję satysfakcję artystom, doceniając ich pracę.
Rozmawiała: Anna Sado