Rozmowa z profesorem Andrzejem Bossem, kierownikiem Katedry Biżuterii, prowadzącym Pracownię Form Złotniczych na Akademii Sztuk Pięknych im. Wł. Strzemińskiego w Łodzi
Polski Jubiler: Wielką popularność w polskiej branży złotniczej zyskał tzw. design, który dla wielu przedstawicieli branży przeczy idei indywidualizacji biżuterii. Z drugiej strony słychać głosy, że brakuje biżuterii przetwarzającej sztukę w dobry design, jak mówiła na łamach Polskiego Jubilera Magdalena Kwiatkiewicz. W którą stronę Pana zdaniem będzie rozwijała się polska sztuka złotnicza?
Andrzej Boss, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi: Design dotyczy każdej aktywności twórczej, to kreatywne myślenie, patrzenie i przetwarzanie rzeczywistości. To nie tylko tworzenie nowych wyglądów przedmiotów, to często tworzenie nowych produktów zaspokajających lub wręcz kreujących nowe potrzeby. Nowoczesny design nawiązuje do obowiązujących trendów i wykorzystuje nowe technologie. Zrobienie bardzo przemyślanego unikatu jest dzisiaj łatwiejsze metodami przemysłowymi niż w warsztacie rzemieślniczym. Nawet duże firmy są nastawione na realizację bardzo indywidualnych potrzeb odbiorców. To projektant podejmuje decyzje czy tworzy unikaty czy biżuterię seryjną. W dobie skanerów 3D, programów komputerowych do projektowania i nowych technologii wykonywania biżuterii, podział na biżuterię unikatową i przemysłową jest sztuczny. Design nadąża za zmianami technologicznymi, kształtuje nasze otoczenie i nas. Zmiany te dotyczą też sztuki złotniczej. Nowe materiały i technologie stają się coraz bardziej widoczne. Osobiście wolę wykonywać biżuterię ręcznie, pozostawić na niej swój ślad, ale nowe pokolenie, uzależnione od nowych „zabawek”, będzie w nowy sposób projektować i wytwarzać biżuterię.
Obserwując rynek biżuteryjny w Polsce można zauważyć, że pojawia się na nim coraz więcej konkursów skierowanych do młodych adeptów sztuki złotniczej i projektantów biżuterii. Czy obserwując prace młodych twórców można zauważyć cechy wspólne, które umożliwiłyby charakterystykę sztuki złotniczej młodego pokolenia?
Młode osoby próbujące swych sił w konkursach złotniczych mają bardzo różny poziom umiejętności i świadomości plastycznej. Niewątpliwie charakterystyczne jest używanie przez nich nowych materiałów i technologii. Wchodzi moda na Trash art i da się to zauważyć w pracach młodych. Trochę szkoda, że nadal trzymają się tradycyjnych form. Czekam kiedy młodzi ludzie, dysponujący nowymi technologiami i materiałami, zaczną tworzyć nowe rzeczy w nowy sposób. Nowe narzędzia nie powinny tylko usprawniać pracę, powinny spowodować nowy sposób myślenia o projektowaniu. Jednym z organizowanych w Polsce konkursów jest Konkurs Strzemińskiego „Projekt” organizowany przez Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi. Co może zyskać młody twórca prezentując na nim swoje prace biżuteryjne? Każdy udział w konkursie to możliwość konfrontacji z innymi, to sprawdzenie jak projekty czy gotowe realizacje są odbierane przez innych. Nowy wyrób to nowe odkrycie, trzeba sprawdzić czy jest potrzebne i akceptowane. Nagroda to najlepszy sposób dopingu, to rozpoznawalność i łatwiejszy kontakt z galeriami. Mocno zachęcamy studentów do udziału w rożnych konkursach, bo ułatwia to im start na coraz trudniejszym rynku. Cieszę się, że Polski Jubiler także ma swój udział w tych działaniach.
Biżuteria jest rodzajem dzieła sztuki, takim samym jak obraz czy rzeźba, jednak nie jest tak chętnie kupowana przez kolekcjonerów sztuki współczesnej. Czy w Polsce istniej rynek współczesnej sztuki złotniczej?
Gdyby biżuteria była traktowana tak samo jak obraz czy rzeźba, można by ją oglądać w każdym muzeum. Niektóre wielkie muzea mają już działy z biżuterią, ale to na świecie niestety nieliczne wyjątki. Sztuka użytkowa zaczęła być modna. Na razie dotyczy to raczej przedmiotów do wnętrza i nieznacznie zaczyna zahaczać o sztukę złotniczą. Na biżuterię trzeba trochę jeszcze poczekać. Dzisiaj kiedy sprzedaje się markę nie produkt, każdy twórca powinien się skupić na jej budowaniu. Będzie to procentowało w przyszłości. Na razie rynek na współczesną sztukę złotniczą jest niewielki, ale wzrost zamożności społeczeństwa daje jakieś nadzieje.
Prace polskich projektantów i twórców biżuterii tzw. „autorskiej” coraz częściej zauważane są przez międzynarodową publiczność. Polskie prace zyskują spore uznanie oraz bywają nagradzane na międzynarodowych konkursach biżuteryjnych. Czy wobec powyższego możemy mówić o „polskiej sztuce złotniczej”?
W dobie internetu, łatwości przemieszczania się, trudno mówić o lokalnych specjalizacjach. Dostęp do aktualnych trendów daje nam dzisiaj równy start. Sądzę, że to jest powodem, że zaczynamy być zauważani i doceniani na szerszej arenie.Nasza pomysłowość i potrzeba osiągnięcia sukcesu motywuje nas do działania. To dobry prognostyk.
Najczęściej eksportowanym rodzajem polskiej biżuterii są okazy biżuteryjne wykonane z bursztynu i srebra. Ostatnio – dzięki wielkiej pracy Cezarego Łutowicza – także z krzemieniem pasiastym. Czy wydaje się Panu zasadne, że polscy artyści tworząc swoje dzieła stawiają na oryginalność materiału, co często nie przekłada się na innowacyjne rozwiązania we wzornictwie?
Popyt wywołuje podaż. Niewielu stać na tworzenie sztuki dla sztuki. Zainwestować czas i pieniądze na przygotowanie wystawy, a potem trzymać to w komórce. Po co? Brak zaplecza finansowego utrudnia budowanie marki, projektanci podpinają się więc pod obowiązujące trendy. Modny bursztyn robimy z bursztynu, modny krzemień robimy z krzemienia itd. Za współczesnym wzornictwem stoją nowe materiały i technologie. Brak zaplecza w firmach innowacyjnych technologii ogranicza nowe możliwości poszukiwań.
Bolączką polskiej branży biżuteryjnej wbrew pozorom nie jest kryzys finansowy, który sprawia, że Polki kupują znacznie mniej biżuterii, ale fakt, że na rynku stale pojawiają się „masowe wyroby jubilerskie”, które dzięki konkurencyjności cenowej z produktami wysokiej jakości, zdobywają nowych odbiorców. Czy wydaje się Panu, że w najbliższym czasie możliwe jest aby Polacy docenili wyroby złotnicze i inwestowali w nie swoje środki finansowe?
Cenne metale i kamienie przez wieki były pewną lokatą kapitału. Zamrożenie cen złota, banki i giełdy dające większe zyski zmieniły te reguły. Zmiany cen kruszców w ostatnim okresie na razie nie odwróciło tych trendów. Trudno znaleźć klienta na wyrób pracochłonny i z drogich materiałów. Na ich robienie pozwalają sobie firmy w ramach budowania marki, dla pokazania siły i możliwości firmy. Produkcja „masowej biżuterii” jest prawie tak stara jak sama biżuteria. Nie mówmy, że jest ona winna wszystkiemu. Coraz szybsze zmiany trendów nie zachęcają do zakupu drogich produktów, ciągle trzeba mieć coś nowego i cena jest jednym z podstawowych wyznaczników przy nabywaniu ozdoby. Z tej reguły wyłamują się tylko wyroby nabywane na specjalne okazje – pierścionek zaręczynowy czy obrączki. Oczywiście jest zapotrzebowanie na drogie ekskluzywne produkty, ale nabywane są one z reguły w znanych firmach. Kiedyś biżuteria, przy skromnym asortymencie rynku, była wyznacznikiem statusu. Dzisiaj skuteczne działania marketingowe innych branż, nadprodukcja zmieniły te trendy. Nie sądzę aby biżuteria, rozumiana tradycyjnie, znowu była na fali.
Przedstawiciele branży złotniczej podkreślają, że wpływ na tworzenie niskiej jakości okazów biżuteryjnych, które możemy znaleźć na naszym rynku, ma przede wszystkim niski poziom wiedzy Polaków na temat biżuterii. Czy wydaje się Panu, że istnieje sposób, aby zmienić obecny status quo?
Kuleje przede wszystkim edukacja estetyczna, trzeba na nią postawić. Nie sądzę, aby jej poziom, czy poziom wiedzy o biżuterii, przekładał się bezpośrednio na jakość tworzonej biżuterii. Czy ma to wpływ na poziom malarstwa czy filmu. Trzeba znaleźć swoją niszę i tworzyć rzeczy dla wyselekcjonowanego odbiorcy. Nie mamy na razie szans na ściganie się z Włochami czy Chińczykami. Trzeba postawić na pomysł – patrz „Pandora” i sposób reklamy. Kwestia jakości i trwałości produktu to druga sprawa. Telefon ma przeżyć 2 lata, pralka 5 lat, biżuteria? W dobie nadprodukcji, ciągłych zmian mód i trendów najczęściej handluje się biżuterią modową, zmienianą co sezon. Co by było gdyby wyrób biżuteryjny był wieczny i ciągle trendy?
Jak ocenia Pan poziom edukcji złotniczej? Czy w ostatnim czasie można zaobserwować optymistyczne zmiany, które wpłynęły na jakość oraz formę tworzonych w Polsce okazów biżuteryjnych?
Na poziom kształcenia wpływ ma wiele czynników. Ilość szkół i kursów kształcących w tym zakresie rośnie. Nie wpływa to jednak na istotne zmiany w kształceniu. Katedra Biżuterii łódzkiej ASP jest ciągle centrum nauczania w tej specjalizacji. Dostęp do czasopism i książek z tej dziedziny jest dzisiaj praktycznie nieograniczony. Internet, targi branżowe, wszystko na wyciągnięcie ręki. To daje rozeznanie i pozwala iść krok dalej w projektowaniu. Niewątpliwie ma to wpływ na zauważalną zmianę biżuterii tworzonej przez młodych.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Marta Andrzejczak