Artykuły z działu

Przeglądasz dział LUDZIE BRANŻY (id:52)
w numerze 10/2010 (id:91)

Ilość artykułów w dziale: 1

Wzornictwo powinno być sztuką

Rozmowa z twórcami i nauczycielami prywatnej szkoły jubilerskiej Wytwórnia Antidotum,
z Aliną Tyro-Niezgodą, Romanem Kowalkowskim, Remigiuszem Grodzickim i Piotrem
Małyszem.

„Polski Jubiler”: Skąd wziął się u państwa
pomysł na stworzenie prywatnej szkoły
tworzenia biżuterii?

Alina Tyro-Niezgoda: Pomysł wziął się po
prostu z analizy rynku − wypełniliśmy
pewną lukę, bo stworzyliśmy miejsce, gdzie
można tworzyć biżuterię bez względu na
wiek i posiadane wykształcenie. Naszym
uczniom nie stawiamy praktycznie żadnych
wymagań wstępnych, poza chęcią tworzenia
i zdolnościami manualnymi.

Roman Kowalkowski: Nie było dotychczas
prywatnej placówki, która rękoma aktywnych
twórców jubilerskich i nauczycieli uczyłaby
projektowania i wykonywania wyrobów
jubilerskich na potrzeby osób, które zamierzają
uruchomić działalność zawodową w tym
kierunku lub rozwijać się artystycznie.



Jaką rolę odgrywa państwa szkoła na
polskim rynku jubilerskim? Jaka jest idea,
która przyświeca założeniu szkoły
Wytwórnia Antidotum?

Alina Tyro-Niezgoda: Myślę, że Wytwórnia
odgrywa już dość znaczną rolę i że będzie
ona stale wzrastać. Chcemy nie tylko stworzyć
możliwość rozwijania uczniowskich
pasji, nauczyć projektowania i złotniczego
rzemiosła, ale także umożliwić naszym
uczniom start na niełatwym rynku jubilerskim.

Roman Kowalkowski: Ważny jest też fakt,
że rozszerzamy zakres dydaktyczny poprzez
nauczanie zapomnianych i trudnych technik
złotniczych.

Remigiusz Grodzicki: Najpierw staramy się
przekazywać naszym uczniom podstawy,
a z czasem trudniejsze bądź też rzadziej
stosowane przez złotników techniki. Jednocześnie
od początku pokazujemy różnorodność nurtów
w świecie współczesnej biżuterii. W ten
sposób, po ukończeniu naszych kursów,
uczniowie mają możliwość świadomego
wyboru segmentu, w którym chcą pracować.
To powoduje realną możliwość pojawienia
się na rynku biżuterii tworzonej z przekonaniem,
co zwiększa jej szanse na sukces.


Czy jako Wytwórnia Antidotum organizujecie
państwo wystawy biżuterii?

Alina Tyro-Niezgoda: Jak najbardziej!
Bierzemy udział w najważniejszych targach
biżuterii i organizujemy wystawy prac naszych
uczniów, i pokazy różnych technik. Zdjęcia
samych prac oraz relacje z wystaw i pokazów
można w każdej chwili obejrzeć na naszej
stronie internetowej www.wytwornia.antidotum.
pl. Organizujemy też konkursy. Jeden
z nich − Fresh Metal − organizujemy we
współpracy ze znaną włoską szkołą złotniczą
Le Arti Orafe z Florencji. W tym roku odbędzie
się już trzecia edycja tego konkursu.


Współcześnie coraz więcej osób chce zająć
się tworzeniem biżuterii. Można mówić
o swoistej modzie na tworzenie autorskich
kolekcji biżuterii. Czy zauważyli państwo
zwiększenie zainteresowania swoimi kursami
wśród miłośników biżuterii, którym

zależy na nauczeniu się profesjonalnych
technik wytwarzania kosztowności?

Roman Kowalkowski: Poziom artystyczny
i techniczny wytwarzania biżuterii w skali
masowej jest bardzo niski. Wiemy to my
i wiedzą to osoby, które się do nas zgłaszają.
Wspólnie chcemy ten stan zmienić.

Alina Tyro-Niezgoda: Wśród uczniów mamy
wiele osób, które cenią biżuterię, ale nie
zdobyły jeszcze żadnego doświadczenia.
Jednak bardzo cieszy nas fakt, że trafiają
do nas także te osoby, którym nie wystarcza
ich dotychczasowy warsztat. Potrzeba rozwoju
i doskonalenia to świetna motywacja,
która daje siłę i wytrwałość w pokonywaniu
trudności.

Remigiusz Grodzicki: Różnice w motywacji
widać już na samym początku nauki.
Jedna grupa osób to ci, którzy chcą spróbować
czegoś nowego, druga to osoby już
na początku wiążące swą przyszłość z zawodem
złotnika. Stosunkowo szybko uczniowie
z pierwszej grupy zaczynają poważnie
myśleć o przynajmniej częściowym utrzymywaniu
się z robienia biżuterii.



Czy według państwa można nauczyć się
tworzenia biżuterii artystycznej?

Roman Kowalkowski: Gdybyśmy sądzili
inaczej, szkoła by nie powstała!

Piotr Małysz: Bez trudu można nauczyć
się technik wykonywania biżuterii, oczywiście
jeśli posiada się zdolności manualne,
czyli tak zwaną zręczność. Projektowanie
biżuterii to jednak indywidualna sprawa
każdego ucznia. Do tego niezbędna jest
pewna wrażliwość, artystyczna dusza, której
nie da się nauczyć. My staramy się
przede wszystkim jak najlepiej przekazać
naszą wiedzę praktyczną, choć oczywiście
zwracamy także uwagę na projekt, bo jedno
i drugie musi współgrać.

Alina Tyro-Niezgoda: Wrażliwości rzeczywiście
nie da się nauczyć, ale można ją pobudzić.
Książki, czasopisma, wykłady, udział w konkursach
i wystawach, przebywanie w towarzystwie
innych twórców, rozmowy, wymiana
poglądów – to wszystko sprawia, że powoli
nasiąka się pewną wrażliwością.

Remigiusz Grodzicki: Pojęcie biżuterii artystycznej
ściśle łączy się z tworzeniem własnych
projektów. Dokładamy wszelkich starań, żeby
za pomocą ćwiczeń rozwijać zmysł plastyczny
i wyczucie materiałów, których można
użyć do tworzenia biżuterii. Jednak najistotniejsze
jest własne poczucie estetyki, które
wyznacza kierunek rozwoju. Można powiedzieć,
że współcześnie mamy do czynienia
z upadkiem szkolnictwa zawodowego. Zostały
zlikwidowane szkoły zawodowe, które kształciły
przyszłych jubilerów i złotników.
W którym kierunku będzie państwa zdaniem
rozwijała się polska twórczość
jubilerska? Czy możemy mówić o kresie
rzemiosła jubilerskiego?

Roman Kowalkowski: Polska twórczość
jubilerska będzie się rozwijała tak dobrze,
jak skuteczna będzie działalność edukacyjna
szkół i firm zajmujących się profesjonalnym
kształceniem. W tej chwili szkolnictwo
zawodowe praktycznie nie istnieje.
Remigiusz Grodzicki: Wydaje mi się, że
w przyszłości jeszcze wyraźniejszy będzie
podział na wszechstronnych złotników
(których przynajmniej w jakiejś mierze
staramy się szkolić) i wąsko wyspecjalizowanych
projektantów i rzemieślników. Rola
tych ostatnich może słabnąć z powodu
możliwości, jakie dają nowoczesne technologie.
Ci pierwsi będą w stanie realizować
wszystkie indywidualne zamówienia, tworzyć
spersonalizowane klejnoty. Druga grupa
to zespół tworzący „produkt”.


Piotr Małysz: To na pewno nie jest jeszcze
kres rzemiosła jubilerskiego, choć coraz mniej
warsztatów i pracowni wykonuje swoją
biżuterię, używając tradycyjnych technik. To
normalna kolej rzeczy − pojawiają się nowe
techniki i technologie. Bardziej skuteczne
i przyśpieszające pracę. I wszystko byłoby
w porządku, gdyby tak tworzona biżuteria
była trwała i poprawnie wykonana. Szkoły,
które zostały zlikwidowane, dawały bardzo
ogólne przygotowanie do zawodu i nie do
końca spełniały swoje zadanie. W dodatku
borykały się z brakiem specjalistycznych
narzędzi i wyszkolonej kadry. Weźmy też
pod uwagę, że nauka tego zawodu wymaga
znacznie więcej czasu niż trzy lata, które
spędza się w szkole zawodowej. Moim
zdaniem polska twórczość złotnicza podąża
we właściwym kierunku i ma się całkiem
dobrze. Obserwując zagraniczne targi biżuterii,
w których biorą udział także polscy
projektanci, uważam, że nie mamy powodów
do wstydu. Polska biżuteria jest zauważalna
i podoba się. Wyeksponowana w odpowiedni
sposób robi wrażenie. Jest to zasługa
wielkiego wysiłku tych ludzi i ich chęci do
zaistnienia na innych rynkach.

Alina Tyro-Niezgoda: Mnie martwi coś
innego. Rzemiosła można uczyć z powodzeniem,
ale to nie wystarcza, aby powstawały
ciekawe projekty. Wielki szacunek dla
tych, którzy mają odwagę pokazać światu
swoje pomysły i poddać je ocenie odbiorców.
Szkoda, że często ta ocena to niewybredna
krytyka, która w przypadku młodych
twórców bywa wykańczająca. Brak otwartości
i tolerancji dla odmiennego spojrzenia,
brak wsparcia i dobrej atmosfery dla początkujących
sprawia, że niektórzy zdolni
młodzi twórcy rezygnują z walki i poddają
się już na początku swojej kariery.



W dzisiejszym świecie design zaczął odgrywać
bardzo ważną rolę w kształtowaniu się
kultury materialnej społeczeństwa. Szeroko
pojęte wzornictwo jest najpopularniejszą i najdostępniejszą sztuką, która kształtuje
gusta odbiorców, i to zarówno w takich
dziedzinach, jak film i literatura, jak i biżuteria.
Jak państwa zdaniem artyści zajmujący
się tworzeniem biżuterii powinni
wpływać na odbiorców? Czy powinni trafiać
w gusta świadomych odbiorców, czy może
starać się rozwiązywać problemy społeczne
i angażować odbiorców?

Roman Kowalkowski: Naszym zadaniem
nie powinno być rozwiązywanie problemów
społecznych. Powinna nim być natomiast
profesjonalna edukacja, poparta promowaniem
własnej działalności artystycznej jako
wiarygodnego wzorca.

Piotr Małysz: Przede wszystkim powinna
być widoczna współpraca na styku kreator
mody (stylista) − projektant biżuterii. Przy
czym nie mam tu na myśli biżuterii sztucznej
czy tak zwanych koralików. Ta prawdziwa
biżuteria, autorska, nie ma wielkich szans
na dotarcie do szerszego grona odbiorców.
Do dyspozycji mamy kilka galerii wyspecjalizowanych
w sprzedaży takich dzieł, coroczne
konkursy, kilka wystaw i targi.
Zainteresowanie mediów w propagowaniu
biżuterii artystycznej jest znikome. Wiele
dobrego robią wszelkiego rodzaju blogi
o biżuterii, tworzone zresztą najczęściej przez
samych projektantów. Duża liczba zdjęć
i informacji z całego świata, a przede wszystkim
wymiana myśli na gorąco − to może
być przyszłość w promowaniu biżuterii.

Remigiusz Grodzicki: Biżuterię można
podzielić na dwie podstawowe grupy:
modową, której życie jako produktu jest
krótkie, i pozostałą, w którą wpisuje się
biżuteria autorska, i klasyczne, zawsze
sprawdzające się formy. W obrębie pierwszej
grupy można mówić o wpływie na
odbiorcę (działania marketingowe), druga
wybierana jest przez świadomych indywidualistów
i osoby o konserwatywnym guście.

Alina Tyro-Niezgoda: Wzornictwo POWINNO
być sztuką, która kształtuje gust odbiorców.
Powinno, a nie zawsze jest. Przedmioty
codziennego użytku, tak samo jak przedmioty
unikatowe, powinny być świetnie
zaprojektowane. Bo nie jest ważne to, czy
trzymamy w ręku czajnik, czy luksusowy
naszyjnik – jedno i drugie kształtuje wrażliwość.
Im większa będzie wrażliwość
estetyczna odbiorców, tym lepsze pole do
działania zyskają twórcy. Aby trafiać w gusta
świadomych użytkowników i wymagać od
nich zaangażowania, trzeba najpierw tę
świadomość pobudzić. A to trudne zadanie,
bo w tym względzie polscy odbiorcy mają
ogromne zaległości.

Twórcy biżuterii bardzo często starają się
zaszokować swoich odbiorców. Tworzą
dzieła, które bardzo trudno uznać za
biżuterię utylitarną. Czy przyszłość współczesnej
sztuki biżuteryjnej będzie skazana
na galerię? Czy wydaje się państwu
możliwe, że nastąpi rewolucja, która
spowoduje, że nawet najbardziej ekscentryczny
obiekt biżuteryjny będzie mógł
opuścić galerię i stworzyć nową przestrzeń
we współczesnym świecie?

Roman Kowalkowski: Nie naszym zadaniem
jest mówienie absolwentom, co i jak mają
tworzyć. Każdy ma możliwość kreowania
siebie na rynku. Naszym zadaniem jest
nauczenie technologii, zasad projektowych
oraz pokazywanie najnowszych trendów
i kierunków wzorniczych w kraju i za granicą.

Alina Tyro-Niezgoda: Kto to wie… Ale nie
chciałabym, aby i tu nastąpiła unifikacja.
Jest miejsce na przedmioty ekscentryczne,
jest miejsce i na te zwykłe, codzienne. Jedne
i drugie mają swoją specyfikę, odpowiadają
innym potrzebom i tworzone są w nieco
innym celu. Różnorodność to frajda, daje
wiele radości zarówno projektantom, jak
i odbiorcom.

Remigiusz Grodzicki: Szokowanie często
wykorzystywane jest do zbicia kapitału –
zaczyna się o kimś mówić, pisać itp. Ze
znanym nazwiskiem można kreować modę,
czy też (mniej ładnie rzecz ujmując) snobować
się na danego autora. Ale szokowanie dla
samego szoku ma raczej krótki żywot. Odważne
projekty natomiast już od lat znajdują nabywców,
jest to jednak segment niszowy.

We współczesnych czasach mamy do
czynienia ze swoistym paradoksem –
z jednej strony biżuteria artystyczna jest
jedną z najdynamiczniej rozwijających
się gałęzi sztuki współczesnej, z drugiej
jednak biżuteria nie zajmuje należnego
jej miejsca w dyskusjach na temat rozwoju
sztuki współczesnej, nie ma godnej
pozycji w hierarchii sztuk pięknych. Jak
można wytłumaczyć takie zjawisko?

Roman Kowalkowski: Nie tylko biżuteria
nie zajmuje należnego miejsca we współczesnej
sztuce. Od lat edukacja artystyczna,
już od podstawowego poziomu, jest bardzo
słaba. Szkoły publiczne nie kładą wielkiego
nacisku na kształcenie wrażliwości estetycznej
młodych ludzi. Nie ma też masowych
placówek, które by skupiały osoby o zamiłowaniach
artystycznych i dbały o ich rozwój.

Piotr Małysz: To problem istniejący od dawna,
głównie chyba w naszym kraju. Nie zauważyłem,
aby zagraniczne galerie miały podobny
problem. Również wydaje mi się, że
przyczyna tkwi w edukacji, czyli znów: brak
szkół zawodowych i średnich o tym profilu,
i wreszcie niewielka liczba kierunków projektowania
biżuterii na wyższych uczelniach
artystycznych. Taka sama wrażliwość artystyczna
potrzebna jest malarzowi, aby mógł
„popełnić” obraz, jak i artyście złotnikowi, aby stworzył obiekt biżuteryjny. Tak jeden,
jak i drugi bez opanowania warsztatu pracy
nie dokona niczego. A to wymaga czasu
i często sporych pieniędzy. Dopiero potem
można wydeptać sobie własną ścieżkę.

Remigiusz Grodzicki: Wydaje mi się, że
problem wynika z postrzegania biżuterii
jako produktu masowego. Dziwne to trochę,
bo to tak, jakby spychać grafikę na margines
sztuk plastycznych z powodu możliwości
powielania jej, np. za pomocą linorytu.

Alina Tyro-Niezgoda: Właśnie! Biżuterii
nie oglądamy, nosimy ją. A do przedmiotów
użytkowych przykładamy (niestety!) ciągle
jeszcze inną miarę. W naszym kraju wciąż
pokutuje przekonanie, że to, co wisi na
ścianie, powinno być piękne, ale to, co
mamy na palcu – może być właściwie byle
jakie. Nie doceniamy sztuki użytkowej, nie
widzimy urody dobrze zaprojektowanej
książki czy plakatu. NIE PATRZYMY. Czasem
udaje nam się dostrzec bryłę nowego
modelu samochodu, na uwagę zasługuje
moda, ale na tym nasza wrażliwość się 
kończy, bo nikt nas tej wrażliwości nie uczy.
To rola szkoły, począwszy od tej powszechnej,
ale też i mediów.


Przed projektantami biżuterii stoją dziś duże
wyzwania – z jednej strony muszą oni tworzyć
niecodzienne kolekcje swojej biżuterii,
z drugiej natomiast muszą znaleźć klientów
na swoje dzieła. Czy można pogodzić ze
sobą sukces artystyczny i komercyjny?

Roman Kowalkowski: Każdy twórca biżuterii
powinien umieć łączyć te dwa kierunki
twórczości.

Remigiusz Grodzicki: Sukces artystyczny
i komercyjny może do pewnego stopnia iść
w parze, wymaga to jednak swoistego,
świadomego rozdwojenia jaźni. Z jednej
strony trzeba sprostać wyzwaniom biznesu:
strategie, tworzenie i kreowanie produktu,
kalkulacje etc.

Piotr Małysz: Pogodzić sukces artystyczny
z komercyjnym? Zawsze do tego dążymy,
choć trudno jest wszystko zgrać ze sobą.
Trzeba być projektantem, złotnikiem, jubilerem,
dobrym menedżerem i agentem
w jednej osobie. Znaleźć na to wszystko
czas, a na koniec sprzedać nasze dzieło
w świecie szalonej konkurencji. To dość
trudne i nie wszystkim się udaje.

Alina Tyro-Niezgoda: C’est la vie. Sukces
z pewnością nie jest dla wszystkich… Ale
warto próbować!
Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Marta Andrzejczak