Naszą pierwszą muzealną wędrówkę zaczniemy od nostalgicznej namiastki kinowego odeonu, którą znalazłam w jednym z polskich muzeów. Na ekranie, w komedii „Piętro wyżej” z 1937 r. brylowała gąska oraz niezastąpiony Eugeniusz Bodo, amant międzywojennego kina.
Oto piękne wprowadzenie do stałej wystawy sztuki art déco, którą w 2021 r. otworzyło Muzeum Mazowieckie w Płocku. Nie zagrzałam zbyt długo miejsca w kinowej aranżacji, bo sale tuż obok przyciągały połyskliwymi szybami, mnogością luster i czerwienią lakieru. Czekały na mnie dwa piętra pełne przedmiotów codziennego użytku – od mebli rodzimych i zagranicznych, przez szkło artystyczne oraz ceramikę. Do tego przykłady polskich sukcesów z Wystawy Światowej w Paryżu z 1925 r., a na deser suknie, akcesoria oraz biżuteria. I właśnie na tym fragmencie ekspozycji skupię dziś uwagę.
Mariaż geometrii i orientu
W wyściełanej czernią gablocie swoje miejsce znalazły geometryczne szpile i wisiory, brosze Józefa Fajngolda z kobiecymi profilami i Henryka Grunwalda, ilustrujące polskie legendy, a także uskrzydlony skarabeusz. A zaraz obok w oddzielnej witrynie zawisły koralikowe kolczyki chwosty od Cartiera… A nie, przepraszam, to tylko etui od niego, a autor biżuterii jest nieznany. Szkoda, że to nie Cartier, czyli dom jubilerski działający w Paryżu od połowy XIX wieku aż do dziś, ponieważ był on jednym z głównych graczy złotniczego biznesu. Na podstawie jego wyrobów możemy prześledzić kształty, tematy i materiały zaadaptowane w biżuterii nowej epoki, w której kobiece ozdoby oraz moda były deklaracją nowoczesności. Odbijały się w nich najnowsze trendy inspirowane wydarzeniami kulturalnymi, jak pełne orientalizujących wzorów występy Baletów Rosyjskich, czy odkrycia archeologiczne, zwłaszcza odkopanie grobowca Tutanchamona i szał na egiptyzujące dodatki. Jubilerzy wykorzystywali orientalne tendencje, tworząc brosze wpinane w turbany niczym klejnoty indyjskich maharadżów. Znana była im też sztuka chińska, której zwierzęco-roślinne detale zdominowały różne akcesoria. W ozdobach w stylu art déco nie zabrakło też motywów znanych z innych dziedzin sztuki dekoracyjnej, jak stylizowane fontanny czy łuk triumfalny, a także barwne kosze owoców i kwiatów, ochrzczone mianem tutti-frutti albo sałatki owocowej.
Równocześnie tuż przy biżuterii przedstawiającej konkretne przedmioty powstawały kształty geometryczne, na które wpływ miała druga faza nurtu i twórczość awangardy. Zrodzona z niej moda kierowała się ku podstawowym formom koła, kwadratu i prostokąta utrzymanym w czerni i bieli. Popularna była też biżuteria wielofunkcyjna: wisiorek stawał się broszką, a ona symetrycznymi klipsami wpinanymi w brzeg dekoltu sukni. Wiele z tych motywów znajduje się w gablotach płockiego muzeum. Jest jeszcze wiele do odkrycia Moją kontemplację złotniczych precjozów zakłócał jednak czerwony blask odbity w dzielącej mnie od nich szybie, jakby światło alarmowe na skrzyżowaniu ulic. Oto w centrum wystawy na okrągłej platformie triumfował automobil z Czech – Jowett z 1926 r., przyciągający uwagę ognistą barwą lakieru. Z otwartym dachem i wypełniony walizkami był idealnym kompanem podróży we dwoje – więcej osób się tam po prostu nie mieściło, no może mały piesek na kolanach. Niech ta wizja będzie dla ciebie zachętą, aby odwiedzić płockie muzeum i na własne oczy przekonać się, że czuć tam ducha dwudziestolecia.
Marta Norenberg
– historyczka sztuki i złotniczka
zafascynowana kuriozami ze świata
rzemiosła. Pod szyldem Sztuk Kilka tworzy
unikatową biżuterię ze srebra, a w książce
„Muzealny Jednorożec” tropi znaczenia
ukryte w historycznych przedmiotach.
www.sztukkilka.pl
www.muzealnyjednorozec.pl