Rozmowa z Małgorzatą Chruściel-Waniek, projektantką i twórczynią biżuterii autorskiej
Artystka jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych oraz Ogólnopolskiego Cechu Rzemieślników Artystów. Od 2013 r. zasiada w Radzie Programowej STFZ. Uczestniczyła w wielu konkursach i wystawach zbiorowych (m.in. „Prezentacje”, „Przezroczystość”, „Gramy!925”, „XXV-lecie STFZ”, „Designed in Poland” czy „Amber Design Meeting 2016”).
Pani biżuteria zwraca uwagę swoją oryginalną formą, wzornictwem. Jak udaje się pani łączyć nowoczesne wzory z tradycją?
Bardzo dziękuję, jest mi ogromnie miło to słyszeć. Część twórców nie ma problemu ze zdefiniowaniem stylu, który najbardziej im odpowiada. Ja wciąż nie mogę się zdecydować, czy chcę robić biżuterię barokową, organiczną czy klasyczną. Wszystkie mnie pociągają, dlatego przeplatają się ze sobą w moich pracach. Siadam do stołu, sięgam po materiały i po prostu lutuję, oprawiam, wycinam – robię to instynktownie. Czasem planuję wykonać coś prostego, klasycznego, ale ponosi mnie wyobraźnia i wychodzę z pracowni z kolejnym „królewskim” pierścieniem.
Pani biżuteria odwołuje się do klasyki. Jakie motywy panią kierują przy tworzeniu biżuterii?
Chcę, by moja biżuteria była eklektyczna, nieoczywista, ale charakterystyczna i spójna. Ma być funkcjonalna, wygodna i ma przyciągać uwagę.
Jak przebiega u pani proces twórczy?
W warsztacie pracuję nad nowymi wzorami i kolekcjami bądź przygotowuję biżuterię na zamówienie klientów. Kiedy pracuję nad nowym wzorem, rozkładam wokół siebie materiały, tworzę kompozycje z metalu i kamieni i następnie przystępuję do działania. Szukam własnych rozwiązań, eksperymentuję. Jeśli brak mi narzędzi lub wiedzy, jak osiągnąć dany cel, korzystam z tego, co mam pod ręką. Drążę to tak długo, aż osiągnę zadowalający efekt, często w nieoczywisty sposób. Najbardziej inspirujące są dla mnie same materiały. Zwykle od razu mam pomysły na dane kamienie. Jeśli nie mogę się oprzeć urokowi jakiegoś kamienia, a nie mam wobec niego sprecyzowanych planów, czeka w kolejce tak długo, aż będę dokładnie wiedziała, jak i w co go oprawić. Nie robię niczego na siłę. Do każdej ze swoich prac muszę być przekonana. Niektóre z prac „robią się same” – siadam i zanim się zorientuję, mam przed sobą gotowy wyrób. Inne – niekoniecznie bardziej skomplikowane czy technicznie trudniejsze – wymagają ode mnie więcej uwagi, czasem muszę im poświęcić kilka dni, odłożyć na pewien czas i wrócić do nich, by ostatecznie spełniły moje kryteria. W tym drugim wypadku staram się pozyskać od klientów jak najwięcej informacji dotyczących ich oczekiwań. Prace powstają zwykle na bazie moich projektów, ale klienci mają możliwość wprowadzania własnych modyfikacji. Czasami też uczestniczą w procesie twórczym. Wysyłam im zdjęcia z pracowni z kolejnych etapów pracy. Upewniam się wtedy, czy dobrze wyczułam ich oczekiwania.
Co chce pani przekazać odbiorcom za pośrednictwem swojej biżuterii? Jakie cele stawia pani przed sobą?
Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale chcę, by osoby noszące moją biżuterię czuły się wyjątkowo. Mam klientki, dla których biżuteria nie jest tylko ozdobą i uzupełnieniem ich garderoby, ale odzwierciedleniem ich temperamentu czy pasji. Moim zadaniem jest stworzenie biżuterii, która je dopełni, stanie się ich częścią. Wtedy cel osiągam w 100 proc.
Dla kogo pani tworzy?
Nie wyobrażam sobie życia bez tworzenia biżuterii. Moje wyroby kupują głównie kobiety dojrzałe, zdecydowane, ale romantyczne, lubiące się wyróżniać i podkreślać swój indywidualny styl. Odkąd otworzyłam się na złoto, coraz częściej współpracuję z panami, którzy zamawiają biżuterię zaręczynową lub prezenty dla swoich bliskich. Miałam też jednego bardzo zaskakującego klienta. Był nim ośmio-dziewięcioletni chłopiec, który kupił ogromny sygnet z cytrynem. Pierścień imitował smocze oko. Kamień podtrzymywały „łuski”. Chłopiec powiedział, że dawno go wypatrzył, a pierścień jest mu potrzebny do czarowania. Wyciągnął tatę na spotkanie ze mną, by zdobyć ten właśnie sygnet. Mógł kupić wspaniały zestaw lego, a wybrał tę pracę. Bardzo się wtedy wzruszyłam i ucieszyłam, że mam fanów w różnym wieku i różnej płci.
Jaki materiał jubilerski jest pani ulubionym? I dlaczego?
Kocham srebro, zaraz po nim złoto, a najbardziej jestem szczęśliwa, kiedy łączę te metale w jednym wyrobie. Uwielbiam nietypowe kamienie o niespotykanych szlifach lub takie, które zmieniają kolor (aleksandryty, zultanity czy granaty – to prawdziwe perełki), opalizujące minerały, jak labradoryty, kamienie księżycowe czy opale. Nie mogę oprzeć się pięknu kamieni naturalnych i pereł, ale sięgam też po cyrkonie.
Czym dla pani jest biżuteria?
Biżuteria to dla mnie przede wszystkim proces twórczy, pasja i sposób na życie. Dzięki niej mogę pokazać, jak postrzegam świat. Cieszy mnie ogromnie kiedy z granulatu czy plątaniny drutów i paru kamieni udaje mi się wykonać coś unikatowego, coś, co pozostawię po sobie. Może jakiś pierścionek nadal będzie ktoś nosił za 100 czy 200 lat. To bardzo miła świadomość.
Czy pani zdaniem biżuteria jest odpowiednim medium do przekazania światu swojej filozofii?
Dla niektórych twórców na pewno tak. Część artystów uczyniła z biżuterii swój manifest. Jest biżuteria zaangażowana,ekologiczna, recyklingowa. Dla mnie ważna jest sama kreacja, staranność i jakość. Chcę być dobrym złotnikiem, którego prace są noszone z dumą i radością. Nie odkrywam nowej estetyki, moja biżuteria nie jest ani awangardowa, ani skandaliczna. Modyfikuję to, co jest w jakimś stopniu znane, przekształcam to po swojemu.
Czy tworząc biżuterię, dokonuje pani rozróżnienia na biżuterię komercyjną i artystyczną?
Na początku swojej działalności miałam kolekcje komercyjne oparte na kryształach marki Swarovski oraz wzory złotnicze ze srebra i kamieni naturalnych. Po paru latach stwierdziłam, że muszę wybrać, czym chcę się zajmować. Kolekcje z kryształami bardzo dobrze się sprzedawały, ale przez to zupełnie nie miałam czasu na rozwój i doszkalanie umiejętności złotniczych. W tej chwili tworzę tylko biżuterię autorską.
Czy wydaje się pani, że biżuteria artystyczna może być jednocześnie komercyjną?
Tak, znam kilku twórców, którym się to wyśmienicie udaje. Ja nie postrzegam jednak swojej biżuterii jako modowej czy komercyjnej. Moim zdaniem komercyjna biżuteria odpowiada na aktualne, światowe trendy i chwilowe zapotrzebowanie konsumentów. Ja staram się tworzyć biżuterię uniwersalną, ponadczasową, niebędącą chwilowym kaprysem rynku.
Jakie ma pani plany na przyszłość? Czym jeszcze nas pani zaskoczy?
Bez przerwy próbuję znaleźć czas na przygotowanie kolekcji pierścieni z wieloma różnokolorowymi kamieniami. Na razie niestety udało mi się zrobić trzy, czery sztuki, choć mam przygotowanych kilka fantastycznych zestawów kamieni. Mam nadzieję, że zaraz po Nowym Roku uda mi się uporać z większością zamówień klientów i rozwinę ten temat.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Marta Andrzejczak