Rozmowa z Mają Woźniak, artystką, projektantką biżuterii.
Maja Woźniak: Większość prezentowanych na wernisażu prac należy do kolekcji Owoce natury. Pracę nad nią zaczęłam podczas przygotowań do obrony dyplomu na łódzkiej ASP. Moim zadaniem było zaprojektowanie biżuterii inspirowanej owadami. Studiowałam wtedy atlasy entomologiczne, oglądałam pod lupą różne gatunki, a wszystko po to, by móc stworzyć formy jak najbardziej zbliżone wyglądem do tych żywych. Każda wycieczka po lesie była dla mnie wspaniałą okazją do podglądania. Gdy kolekcja była już skończona, wyjechałam do Budapesztu i podczas zwiedzania znalazłam przepięknego martwego trzmiela z fioletowymi skrzydłami. Zachwycona postanowiłam przywieźć go do kraju, by poszukać technologii złotniczej, która pozwoliłaby mi dać mu drugie życie „w metalu”. I tak dowiedziałam się o odlewach z natury. Kilka miesięcy zbierałam informacje, aż w końcu odważyłam się wykonać pierwszy odlew. Rezultat przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Od tamtego czasu zbieram owoce lasów, pól, mórz i oceanów, by ich piękne kształty wykorzystać do tworzenia biżuterii. Minęły już ponad trzy lata od podróży do Węgier, a moja kolekcja stała się rozpoznawalna. Cieszy mnie to, lecz postanowiłam stworzyć nową, o zupełnie innej tematyce – inspirowanej malarstwem kropkowym Aborygenów, by pokazać, że drzemie we mnie jeszcze dużo innych pomysłów, niekoniecznie związanych z naturą.
Skąd wziął się u pani pomysł na tę kolekcję biżuterii?
Z malarstwem kropkowym Aborygenów zetknęłam się po raz pierwszy ponad jedenaście lat temu w jednym z paryskich muzeów. Obrazy te zapadły mi głęboko w pamięć. Wiele lat później podczas wykonywania prób emalierskich, zauważyłam, że otrzymane rezultaty do złudzenia przypominają właśnie malarstwo kropkowe. Pomyślałam, że to wspaniała inspiracja do powstania kolekcji i od roku pracuję nad tym pomysłem. Chodzę po muzeach etnograficznych, studiuje literaturę o Aborygenach. W malarstwie tym zachwyca mnie jego naiwny, pierwotny urok, który pragnę wyrazić również w biżuterii, nadając jej jednak nowoczesną, geometryczną formę.
Pani kolekcja cieszyła się dużym zainteresowaniem klientów i dzięki niej wielu z nas dowie się więcej na temat malarstwa kropkowego Aborygenów. Można powiedzieć, że prezentując nową kolekcję, odniosła pani sukces i komercyjny, i artystyczny.
Podczas przygotowań do wernisażu doszłam do wniosku, że mało kto interesuje się malarstwem kropkowym. Niektórzy nawet nigdy o nim nie słyszeli. Obrazy Aborygenów giną niezauważone w muzeach etnograficznych na tle innych eksponatów. Mają stonowane, przykurzone barwy. Tym bardziej zachęca mnie to, by tę niszę „odświeżyć” i zaproponować światu w nowej, dekoracyjno-użytkowej formule. Cieszę się, że moja praca została dostrzeżona i doceniona.
Pani prace wyróżniają się, są rozpoznawalne zwłaszcza ze względu na swoją kolorystkę.
Uwielbiam kolor. Nie mogę i nie chcę się od niego uwolnić. Złotnictwo przeplatam odcieniami szklistej emalii jubilerskiej. Jest to technika, którą poznałam na studiach na ASP i w której zakochałam się bez reszty. By móc się nią zajmować, sprowadziłam specjalnie warsztat emalierski z Francji i do chwili obecnej spędziłam niezliczone ilości godzin nad piecem. Planuję również dalszy rozwój w tym zakresie.
W pani pracach niezwykle rzadko pojawią się kamienie. Czemu?
Tworzę w srebrze, mosiądzu i miedzi. Z racji dekorowania swoich wyrobów emaliami lub trójwymiarowymi, mocno oksydowanymi fakturami, rzadko sięgam po kamienie. Czasem jednak zdarza mi się zaprojektować wyrób ozdobiony cyrkonią lub bursztynem. Nie trzymam się tu sztywnych reguł, a dobór materiałów jest zawsze sprawą otwartą.
Od kiedy zajmuje się pani tworzeniem biżuterii?
Tworzeniem biżuterii zajmuję się od trzynastu lat. Zanim poszłam na projektowanie biżuterii na ASP, studiowałam rękodzieło na Małopolskim Uniwersytecie Ludowym. Na studiach, poza standardowymi zajęciami, zapisałam się na warsztaty z wykonywania biżuterii według ludowych wzorów z terenu Karpat. Pochłonęło mnie to bez reszty i w każdej wolnej chwili robiłam coraz trudniejsze kombinacje. Motywów i inspiracji szukałam za granicą, gdyż te kilkanaście lat temu w Polsce mało kto zajmował się tą wąską specjalizacją, a literatury w tym zakresie po prostu nie było. Po skończeniu studiów rękodzielniczych zostałam polecona jako instruktor warsztatów tworzenia biżuterii koralikowej, metaloplastyki, witrażu oraz filcowania. Prowadziłam je przez długi czas. Jednak po kilku latach stwierdziłam, że chcę czegoś więcej i chcę rozwijać się w kierunku złotnictwa. Ówczesny nauczyciel malarstwa polecił mi studia z projektowania biżuterii na łódzkiej ASP, które ukończyłam. Dalej podążam w tym kierunku. Stawiam na ciągły rozwój, doskonalenie jako projektanta oraz wykonawcy biżuterii. Miałam przyjemność spędzić ostatni rok w pracowni Jacka Byczewskiego, gdzie dużo się nauczyłam. Mogę powiedzieć, że była to dla mnie prawdziwa przygoda złotnicza. Obecnie myślę o kolejnym stażu złotniczym.
A jakie są pani plany na najbliższą przyszłość?
Po Nowym Roku rozpocznę przygotowania do Amberifu. Chcę rozbudować kolekcję inspirowaną malarstwem kropkowym. Gdy skupiam się na jakimś temacie, to chcę go „wyeksploatować”, tak aby móc bez żalu pójść w nowym kierunku. Myślę również o przygotowaniu próbnej serii z motywami, które zaprojektowałam podczas studiów na ASP. Na wernisażu moim odbiorcom bardzo podobało się kilka starszych prac. To dla mnie znak, że być może pomysły te powinny doczekać się swojej „komercyjnej” odsłony.
Czy jako aktywny twórca bierze pani udział w konkursach złotniczych? I jakie odniosła pani sukcesy?
Co najmniej dwa razy w roku wysyłam swoje prace na organizowane w Polsce konkursy. To zawsze wspaniała okazja, by zaprojektować wzory nienoszące znamion biżuterii użytkowej czy komercyjnej. Wiele lat temu wyróżnieniem była dla mnie współpraca z Wojciechem Siudmakiem, w wyniku której stworzona została kolekcja biżuterii inspirowanej jego grafikami. Ostatni rok był dla mnie szczególnie pracowity i obfitujący w ważne wydarzenia. Zostałam zaproszona do udziału w gali Amberlook w Gdańsku. Moje prace prezentowane były także, na otwarciu konsulatu RP podczas Polish Days w Chengdou w Chinach, a także odbyły się moje dwie indywidualne wystawy – w Sandomierzu oraz w Warszawie.
Gdzie można kupić pani prace?
Moje prace znajdują się obecnie w wielu miejscach. W Galerii Dubiel i Milano w Warszawie, w Galerii Otwartej w Sandomierzu, w Galerii Aurarius w Krakowie, w Sklepiku z Pamiątkami w Gdańsku, a także w Galerii La Basilica w Barcelonie. Lista tych miejsc z miesiąca na miesiąc stale rośnie. Prowadzę również sprzedaż bezpośrednią poprzez mój fanpage na Facebooku: Mikrokosmos Mai oraz stronę internetową www.majawozniak. eu.