Rozmowa z Kingą Włodarczyk, artystką – plastykiem
o pasji tworzenia biżuterii, w której fantazja i magia łączą się w sobie
Polski Jubiler: Jest Pani artystką – plastykiem, grafikiem i socjologiem. Skąd wzięło się więc u Pani zamiłowanie do biżuterii?
Kinga Włodarczyk, twórca biżuterii: Biżuteria towarzyszy mi od czasów dzieciństwa. Pamiętam chwile, jeszcze w szkole podstawowej, gdy tworzyłam ozdoby z przeróżnych materiałów: skóry, piór, drewna, drutu, starych korali i tego wszystkiego co można było znaleźć na strychu. W latach 80. trzeba było się bardzo napracować by mieć coś oryginalnego. Potem były plany rozpoczęcia nauki w szkole złotniczej, jednak skończyło się na zamiarach. Teraz po wielu latach mam wrażenie, że moje życie zatoczyło koło i tym razem miałam więcej szczęścia i determinacji by spełnić marzenia i zająć się tworzeniem biżuterii zawodowo.
Socjologia wydaje się być dziedziną wiedzy położoną na drugim biegunie wobec biżuterii. Czy umiejętność badania i analizowania struktur społecznych może przydać się przy tworzeniu biżuterii? A jeśli tak, to w jaki sposób?
Socjologia to bardzo złożona i ciekawa nauka, wraz z elementami psychologii dostarcza wiedzy na temat ewolucji przestrzeni społecznej w zakresie potrzeb, mody oraz oczekiwań moich przyszłych odbiorców. Jest to pomocne przy konstruowaniu strategii marketingowej mojej firmy.
Przy tworzeniu biżuterii najważniejszy jest pomysł. Co stanowi dla Pani inspirację?
Inspiracją jest dla mnie magia ludzkiej wyobraźni. Moje projekty to fantastyczne i abstrakcyjne formy będące wynikiem fascynacji sztuką Fantazy, zarówno jeśli chodzi o książki, malarstwo czy też filmy należące do tego gatunku. Inspiracją jest też często materiał leżący na stole złotniczym, niezwykły kamień czy splątany drut tworzący abstrakcyjną kompozycję.
Jaki materiał jest Pani ulubionym i dlaczego?
W mojej pracowni dominuje srebro. Lubię jego barwę, która – mimo tego że jest zimna – fantastycznie komponuje się ze wszystkimi kolorami oprawianych kamieni. Materiał, z którym pracuję to często srebrny drut, jest on bardzo plastyczny, nie stawia ograniczeń w realizacji pomysłów. Poza tym lubię efekt surowości, jaki uzyskuję poddając srebro zabiegom repusu czy oksydacji. W swoich projektach często wykorzystuję perły, są one doskonałym dopełnieniem dla monochromatycznych prac tworząc niezwykły kontrast.
Na swoim blogu pisze Pani, że Pani biżuteria robi się bardziej jubilerska niż by Pani chciała. Czemu stawia Pani na surowy styl i czasami wręcz „niezdarne” formy? Co chce Pani zamanifestować swoją biżuterią?
Sztuka tworzona przez artystę powinna nosić w sobie ślady pracy jego rąk, mieć charakter i duszę. Tradycyjne jubilerstwo kojarzy mi się z masową produkcją, kanonami i tym wszystkim co sprawia, że biżuteria zatraca swój artyzm, jest bezosobowa i powtarzalna, dlatego też chcę by ktoś kto będzie nosił stworzoną przeze mnie ozdobę poczuje, że jest ona wyjątkowa, unikatowa i przede wszystkim wykonana od podstaw ręcznie. Myślę, że niczego nie manifestuję, tworzę po prostu tak jak czuję.
Którą część procesu artystycznego lubi Pani najbardziej? Co sprawia Pani najwięcej satysfakcji – etap początkowy, czyli tworzenie projektu kolejnego okazu biżuteryjnego czy etap rzemieślniczej pracy nad biżuterią?
Są dwa najbardziej ekscytujące momenty w całym długim i mozolnym procesie tworzenia biżuterii. Początek i koniec, czyli chwila kiedy rodzi się pomysł i powstaje rysunek, a następnie możliwość przymierzenia gotowego dzieła, zobaczenia w jakim stopniu rzeczywistość odbiega, przenika lub dominuje nad pierwotnym pomysłem. Często zdarza się tak, że efekt końcowy przerasta moje oczekiwania. Taka analiza pozwala uchwycić mocne lub słabe strony całego procesu i jest bardzo pomocna w doskonaleniu własnego warsztatu.
Dla kogo Pani tworzy? Kim jest idealny odbiorca Pani biżuterii?
Tworzę dla kobiet, które nazywam „futurystkami” – są one kosmopolityczne, nowoczesne, mają swój styl, ale lubią też nutkę klimatów retro. Mam grono stałych klientek i wiem, że są one wymagające, cenią sobie rękodzieło i oryginalne pomysły. Lubią wyglądać niepowtarzalnie, wyróżniać się z tłumu. Traktują też biżuterię jako pewną inwestycję, coś co będą mogły przekazać swoim potomkom.
Pani biżuteria stworzona jest z myślą o kobietach. Czy zamierza Pani wprowadzić do swoich kolekcji element męski i stworzyć kolekcję biżuterii tylko dla mężczyzn?
„Męskie oko” nie jest, w takim stopniu zelektryzowane patrząc na okaz biżuteryjny, jak kobiece, w którym widać natychmiast błysk i fascynację, dlatego też pozostanę przy uszczęśliwianiu właśnie tej części społeczeństwa.
Jakie ma Pani plany na przyszłość? W jakim kierunku będą ewoluowały Pani prace?
Chciałabym by moje prace były bardziej awangardowe, może nawet trochę teatralne. Na pewno będę doskonalić swój warsztat, próbować nowych technik i wykorzystywać nieodkryte jeszcze przeze mnie materiały. Jednym słowem będę poszukiwać, bo jak mawiał pewien znany malarz „Artysta, który znalazł jest skończony”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Marta Andrzejczak