Stowarzyszenie Twórców Form Złotniczych powstało przed prawie 20 laty. Jakie cele przyświecały jego założycielom? Andrzej Bielak, prezes Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych: Rok 1991 był czasem przemian, grupa znających się ze wspólnych wystaw osób postanowiła zorganizować się, aby lepiej działać, wymieniać się informacjami i doświadczeniami, mieć swoją formalną reprezentację na zewnątrz, załatwiać interesy grupy. Wcześniej działały koła złotników przy okręgach ZPAP, ogólnopolskiej organizacji nie było.
Kim są członkowie Stowarzyszenia?
To bardzo różne osoby, z różnym wykształceniem, preferujące różne style i kierunki w złotnictwie, najkrócej ujmując, pasjonaci złotnictwa artystycznego o udokumentowanym dorobku, wiedzy i umiejętnościach, którzy postanowili działać dla wspólnego dobra. Ta artystyczna różnorodność w Stowarzyszeniu jest jego wielką siłą.
Głównym celem działalności STFZ jest podniesienie skuteczności działań twórczych oraz promocja polskich twórców form złotniczych w kraju i za granicą. Poprzez jakie działania realizujecie państwo zadania statutowe?
Tych działań jest bardzo dużo i bardzo różnorodnych, właściwie powinno się zacytować kilkanaście sprawozdań zarządu i rady programowej z wszystkich walnych zjazdów. Zainteresowanych szczegółami zapraszam na stronę internetową Stowarzyszenia http://www.stfz.art.pl/forum/viewtopic.php?t=226. W jednym zdaniu – poprzez organizację życia artystycznego w kraju i rozbudowane różnorodne kontakty zagraniczne, a także bardzo ciekawą merytorycznie stronę internetową.
Z jakich form pomocy mogą korzystać członkowie Stowarzyszenia?
Wszystkim zapewniamy doradztwo prawne, wsparcie w kontaktach z organami państwowymi. Wydajemy sporo opinii i zaświadczeń. Jakkolwiek STFZ nie prowadzi działalności socjalnej, praktycznie każdy dotknięty przez los dostawał wsparcie materialne organizowane w sposób spontaniczny. Nasi członkowie mają upusty w wielu zaprzyjaźnionych sklepach i firmach pracujących dla złotnictwa.
Od wielu lat STFZ współorganizuje czołowe wystawy złotnictwa w Polsce – legnickie Przeglądy Form Złotniczych i warszawskie “PREZENTACJE”. Jak pan, jako prezes Stowarzyszenia, ocenia poziom polskich twórców, szczególnie na tle ich kolegów z zagranicy?
Polscy twórcy w niczym nie są gorsi od kolegów z zagranicy, od początku powstania STFZ twierdziłem, że polskie złotnictwo jest w Europie “od zawsze”, a nie od momentu przyjęcia naszego kraju do UE. Integracja polskiego i europejskiego złotnictwa znacznie przyspieszyła po zniknięciu granic i barier celnych. Wielu znawców twierdzi wręcz, że polskie złotnictwo jest bardziej świeże i oryginalniejsze. Być może wynika to z polskiej specyfiki – większej otwartości i nieskrępowania wielu osób szkolnym myśleniem o biżuterii.
STFZ jest pomysłodawcą konkursu sztuki złotniczej, w którym nagroda wydaje się być równie oryginalna jak nagrodzone prace. Czy mógłby pan zdradzić, jakie warunki musi spełnić osoba nagrodzona kilogramem srebra w kształcie logo STFZ?
Nie ma stałych kryteriów przyznawania nagrody STFZ, jest ona przyznawana i indywidualnie, i przez jury. Dostają ją osoby z różnych kręgów i o różnych koncepcjach artystycznych. To także potwierdza naszą otwartość na różne myślenie o biżuterii. Natomiast niezmienna jest idea – kilogram feinu w kształcie logo. Można powiesić na ścianie, można też odcinać po kawałku i wykorzystywać.
Pana działalność nie ogranicza się jednak tylko do przewodniczenia STFZ, jest pan bowiem także właścicielem własnej galerii, w której popularyzowana jest biżuteria autorska, a także jej twórcą. Czy pana zdaniem Polacy będą skłonni częściej wybierać biżuterię autorską od komercyjnej, serwowanej im w sklepach jubilerskich?
Jest wcale niemała, powiększająca się, grupa odbiorców takiej biżuterii. Wiele osób w Polsce, wielu właścicieli galerii od lat nad tym pracuje. Ale jak wszędzie – gusta są różne. Mam ciekawe doświadczenie, ostatnio zaproponowałem młodym ludziom “Inne Obrączki”, inną filozofię i stylistykę obrączek ślubnych. Okazało się, że jest spora grupa, której to myślenie odpowiada, i jak tylko pokazała się taka możliwość, korzystają z niej. To dobry prognostyk, myślę, że młodzi ludzie częściej od rodziców będą wybierali biżuterię autorską.
Czy mógłby pan podzielić się z naszymi czytelnikami sekretami dotyczącymi sposobu wytwarzania przez pana niezwykle oryginalnej biżuterii? Skąd czerpie pan inspiracje?
Ponad dwadzieścia lat pracowaliśmy wspólnie z moją żoną, wtedy pomysły były owocem wspólnego myślenia, dyskusji, nawet kłótni. Odkąd Barbara odeszła do fotografii, pracuję sam. Projekty powstają zwykle w czasie weekendów i wakacji. Lubię usiąść i w spokoju zapisywać pomysły. Co do technologii – mimo że znam się na tym dobrze – skończyłem technologię metali na Politechnice Krakowskiej, cały czas się uczę. W końcu i tak wszystko powstaje metodą prób, ostatnio nauczyłem się techniki mokume-gane i obróbki platyny.
Jakiej rady mógłby pan udzielić młodym artystom, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z biżuterią?
Młodzi mają nieporównywalnie lepsze warunki startu niż my 20-30 lat temu. Mają szkoły, sklepy z narzędziami i przede wszystkim internet. Ale mają też gorzej, bo tych “starych” już trochę jest i trzeba się przebijać. Nie chcę powtarzać banałów, że: uczyć się, uczyć się i pracować, pracować. Gorąco zachęcam i radzę – startujcie w wystawach i konkursach, we wszystkich w Polsce i gdzie się da za granicą. Nie ma lepszego, skuteczniejszego i tańszego sposobu promocji.
Rozmawiała Marta Andrzejczak