„Z prywatyzacyjnego chaosu, który trwał w Polsce ponad dekadę (10 lat), dopiero dzisiaj odkrywamy, jak ten proces wyglądał naprawdę i kogo dotyczył. Rzutuje to nie tylko na bieżącą politykę przemysłową tych czy innych branż przyszłości” – pisze Bartek Godusławski w „Dzienniku Gazecie Prawnej” (24 listopada 2017 r.).
Tak, to prawda, 10 lat chaosu musi odcisnąć swoje piętno na wielu dziedzinach, szczególnie na umiejętności czy wręcz sztuce bogacenia się w świecie chronicznego braku kapitału inwestycyjnego przedsiębiorstw oraz niechęci do oszczędzania powstałej w wyniku wieloletniego skutecznego odwodzenia Polaków od edukacji ekonomicznej, a także w praktyce prawnego usankcjonowania i stosowania przez państwo zasady, że „im bogatsze państwo, tym bogatsi jego obywatele”. Jak wiemy, zasada ta nie sprawdziła się nigdzie na świecie, niemniej jednak jest łatwa do tłumaczenia ogółowi społeczeństwa jako zasada sprawiedliwa. Co jednak z tego, gdy pokrętnie prowadzi ona do daleko idącego rozwarstwienia społeczeństwa, niszczy klasę średnią i prowadzi do zubożenia i tak już ubogiego społeczeństwa. Ano nic, gdyby państwo się w porę zreflektowało, a nie wciąż myślało w kategoriach uśredniania, tym samym dalszego niszczenia klasy średniej oraz budowania bardzo bogatych elit i bardzo ubogiego, otumanionego „medialną sprawiedliwością społeczną” społeczeństwa.
Trochę historii
Pokłosiem takiego myślenia ekip rządzących w Polsce w okresie powojennym była ustawa z 28 października 1950 r., która ograbiała społeczeństwo ze środków cudem ocalonych z pożogi wojennej, a jednocześnie groziła mu karami wieloletniego więzienia (15 lat) za posiadanie złota inwestycyjnego czy platyny, aż po karę śmierci za handel nimi. Ustawa ta przetrwała aż do roku 1990 (40 lat), kiedy to po zmianach ustrojowych ostatecznie odstąpiono od zakazu obrotu złotem inwestycyjnym i platyną. Ale przez tak długi czas funkcjonowania skutecznie odstręczyła Polaków od chęci oszczędzania i inwestowania w złoto czy platynę. Okres zmian ustrojowych też niczego w tym myśleniu rządzących nie zmienił, bo nie można mówić tutaj o zmianach, skoro po 25 latach na nowo 29 lipca 2016 r. wprowadzono obowiązek rejestracji osób dokonujących na terytorium Polski zakupu inwestycyjnych metali szlachetnych w formie fizycznej. Czemu ma to służyć – oceńcie sami.
Z wniosków płynących z wprowadzenia ustawy 1950 r. wynika, że największym problemem ówczesnych władz utrudniającym jej bezwzględną i skuteczną realizację był brak rejestru osób posiadających złoto i platynę. Co to oznacza? Oznacza to, że ciągle nie widać tak naprawdę ze strony państwa końca trudnego okresu dla Polaków zainteresowanych bogaceniem się, a co gorsza ceny towarów i usług rosną, tym samym inflacja coraz mocniej zaczyna drenować oszczędności pozostające na rachunkach bankowych, popychając wszystkich do coraz bardziej ryzykownych inwestycji. Równolegle, jeżeli chodzi o propagowanie bogacenia się poprzez oszczędzanie i inwestowanie, nie czyni się niczego z myślą o obywatelach, wciąż idąc tropem zaspokajania potrzeb państwa, które po przemieleniu pozyskanych zasobów dopiero resztkami podzieli się ze społeczeństwem.
Nau ka płynąca z doświadcz enia
Co zatem robić i jak sobie radzić? Komu zaufać? Od kogo się uczyć? Osobiście staram się zawsze słuchać głosu rozsądku popartego czasem. Dlaczego tak? Otóż jak sobie z tym radzić – podpowiadają nam najmożniejsi tego świata, wymieniając kruszce takie jak złoto czy srebro jako zabezpieczenie dla posiadanych aktywów oraz stawiając je jako zaporę przeciw inflacji, będącej prostą metodą banksterów wywłaszczającą z posiadanego majątku. Czy zatem my z czystego wyrachowania nie powinniśmy im zawierzyć i zrobić tego samego co oni? Historia systemu finansowego świata podpowiada nam, że żadna inwestycja długoterminowa, a bogacenie się przecież taką jest, nie może dać zadowalających rezultatów, gdy jest narażona na inflację, zmiany w systemie monetarnym czy politycznym. A z drugiej strony, nasze gromadzone bogactwo nie może być narażone na działania osób trzecich, żadna bowiem zmiana prawa czy przerwanie ciągłości prawnej w imię nawet wyższych wartości nie służy trwałości naszego działania i może zniweczyć nasze starania na drodze do wzbogacenia się. Wiąże się to z miejscem przechowywania zgromadzonego przez nas majątku, z którego nikt nie może nas wywłaszczyć, zwłaszcza poprzez wymianę obowiązujących środków pieniężnych, waluty czy modyfikowanie obowiązującego prawa. Niech przykładem z ostatniego okresu będą tu znane nam, będące w likwidacji Otwarte Fundusze Emerytalne.
Proces bogac enia się
Dosyć jednak marudzenia, nigdy bowiem z tego chleba nie było i nie będzie. GUS ocenił w jednej ze swoich analiz, że trzyosobowa rodzina nawet w tak drogim mieście jak Warszawa może miesięcznie oszczędzić najmniej 139 zł. Nie jest to coś wielkiego względem bieżących potrzeb, jakie są w gospodarstwie domowym, lub względem wzrastającej inflacji, jednak dla długoterminowej inwestycji (40-50 lat), jaką jest okres bogacenia się, stanowi fajny poziom wyjściowy. A zatem czy istnieją naprawdę skuteczne rozwiązania na bogacenie się? Otóż są i pomimo że zgadzam się ze stwierdzeniem, że Polakom chronicznie brakuje kapitału, oraz z tym, że 20 mln Polaków uznało, iż nie posiada środków na to, żeby oszczędzać, ani ochoty, by to czynić, będę upierał się, że problem tkwi bardziej w bezsilności wobec zmiany przyjętego przez państwo modelu ustrojowego względem obywateli oraz w braku wiedzy, jak to skutecznie robić, niż w braku możliwości autentycznego oszczędzania. Wyobraźmy bowiem sobie odrobinę inny przykład i umówmy się, że mamy rodzinę czteroosobową oraz dysponujemy comiesięcznie kwotą wolną od obciążeń +/–150 zł, maksymalnie 200 zł. Ponieważ są to nasze jedyne zasoby inwestycyjne, dysponujmy nimi wyjątkowo mądrze.
Dokonajmy mądrego, uwzględniającego wszystkie opisane wcześniej aspekty zakupu srebra inwestycyjnego, opierając się na kilku zasadach: – po pierwsze – zakupimy je w strefie wolnocłowej, a więc bez podatku VAT; – po drugie – nie sprowadzimy go na terytorium Polski, nie zapłacimy tym samym podatku PCC, skorzystamy z prawa do poufnego posiadania i niepłacenia podatku VAT, bo przechowamy nasze srebro w strefie wolnocłowej, a ponieważ nie odsprzedamy go w ciągu roku od zakupu, nie zapłacimy również tzw. podatku Belki; – po trzecie – korzystając wciąż z poufnego zakupu, kupujmy kolejne srebrne sztaby 1 oz (31,15 g) bezpośrednio u handlarza metalami, a nie z rąk kolejnych pośredników, co pozwoli nam kupować comiesięcznie za nasze +/–150 zł średnio dwie takie sztaby, przy czym mamy pewność ich autentyczności gwarantowaną standardami LBMA; – po czwarte – dalej przechowując nasze sztaby długoterminowo w strefie geopolitycznie neutralnej, w niskokosztowych skarbcach poza systemem bankowym (a więc wciąż poufnie), w reżimie składu celnego, cieszymy się z niemożliwości ingerencji osób trzecich w nasz plan bogacenia się; – po piąte i najważniejsze – zyskujemy dodatkowo, korzystając z serwisu, możliwość zarządzania/obrotu naszymi zasobami online z dowolnego miejsca na ziemi wraz z prawem do przeniesienia swoich zasobów do innego skarbca w innej części świata, gdyby zaistniała taka potrzeba.
In westycja w przyszłość
Co będziemy z tego mieli? Otóż traktując nasze zakupy srebra jako zapasy nienaruszalne surowca mającego jakieś 10 tys. zastosowań w przemyśle, a będącego na wyczerpaniu (szacuje się, że srebra wydobywanego wystarczy na jakieś 20 lat), zgromadzimy w ciągu 40 lat, a więc w okresie naszej aktywności zawodowej, około 1 tys. oz srebra w postaci 1 oz srebrnych sztab, co daje +/–31,15 kg czystego srebra, a więc łącznie sztabę popularnie nazywaną „gąską” o wartości na chwilę obecną +/–19 tys. euro, czyli jakieś 80 tys. zł, którą jeżeli zechcemy, możemy spieniężyć w razie potrzeby na podniesienie standardu życia na emeryturze lub rozdysponować zgodnie z prawem spadkowym. Teraz, gdy już wiemy, jak to działa, słuchając naszego głosu rozsądku, potraktujmy ten plan naprawdę poważnie i rozpocznijmy budowanie bogactwa pokoleniowo.
Część osób z grona naszych 20 mln Polaków powie: ja dochodziłem do wszystkiego sam, niech moje dzieci też tego spróbują. Super, o to właśnie chodzi. Przekażmy całą swoją wiedzę naszym dorastającym dzieciom kończącym właśnie studia, a one – mądrze przez nas pokierowane – rozpoczną budowanie własnych zasobów/własnego bogactwa, nie potrzebując naszego ciągłego wsparcia. Startując jednak w innym czasie, w innych realiach gospodarczych, możliwe, że będą mogły pozwolić sobie na oszczędzanie miesięcznie nie 150 zł, jak my, ich rodzice, ale 300 zł czy może 450 zł lub więcej. Co by to zmieniło? Stworzyłoby na pewno inne, nowe możliwości, chociażby kupowania nie dwóch sztuk 1 oz sztab srebra, ale czterech takich sztab srebra albo monety 1/25 oz złota popularnie zwanej „pchełką” (to jakieś +/–1 g). Dziecko naszej teoretycznej rodziny zgromadziłoby tym samym w ciągu 40 lat prawie 480 „pchełek”, co stanowi około 20 oz, a więc +/–600 g czystego złota o wartości obecnie jakieś 22 tys. euro, czyli 93 tys. zł. Wybiegnijmy jeszcze raz w przyszłość i pomyślmy, że jedno z naszych dzieci uniezależniło się od nas całkowicie, realizuje się zawodowo i zarabia średnią krajową, czyli jakieś 4,5 tys. zł brutto według oceny GUS. Postanowiło również, widząc nasz przykład oraz przykład starszego rodzeństwa, że na swój plan oszczędnościowy przeznaczać będzie miesięcznie 10 proc. aktualnie otrzymywanej pensji, co w tym wypadku pozwoli na comiesięczny zakup złotej monety o wadze 1/10 oz czystego złota.
W 40-letnim okresie oszczędzania zgromadzi ono aż 48 oz (+/–1,5 kg) czystego złota o obecnej wartości około 220 tys. zł. Czy zatem jest możliwe, aby te 20 mln Polaków nieposiadających obecnie niczego nadal pozostawało obojętne względem takich planów oszczędnościowych opartych na fizycznie zakupowanym złocie i/lub srebrze? Z pewnością nie. Jest tylko jedna pilna potrzeba lub wręcz pojawiający się obowiązek państwa, by takie plany wśród Polaków promować i przedstawiać już w szkołach średnich lub wyższych przy okazji edukacji z zakresu przedsiębiorczości. Zachęcać również wszystkich do osobistego ich kształtowania, tworząc chociażby możliwość zakupowania kruszców prosto z KGHM po normalnych lub nawet promocyjnych, a nie lichwiarskich, jak obecnie, cenach od pośredników. I dalej, państwo powinno się raczej skoncentrować na rozwoju przemysłu nowoczesnych technologii (z racji chociażby posiadanych zasobów surowców), by zwiększyć możliwości rozwoju dla kolejnego pokolenia członków naszej przykładowej rodziny Polaków.
Czesław Dec – praktyk biznesu i niezależny przedsiębiorca związany z polskim rynkiem kapitałowym od początku jego powstania w 1990 r. Absolwent Wyższej Szkoły Ubezpieczeń i Bankowości w Warszawie. Kryzys zaufania do instytucji finansowych lat 2007-2011 zdecydował o oparciu prowadzonego przez niego biznesu na prawdziwych, fizycznie istniejących wartościach, gwarantujących klientom takie wartości jak: bezpieczeństwo kapitału, elastyczność zarządzania oraz pełną poufność prowadzonych interesów. Należy do ścisłego grona pierwszych Polaków z tytułem Certyfikowanego Doradcy ds. Metali Szlachetnych nadanego przez europejskiego i globalnego lidera w handlu metalami szlachetnymi – firmę Auvesta Edelmetalle AG z Holzkirchen, Niemcy. Jest również współzałożycielem Polskiego Instytutu Prawdziwych Wartości Valores Veri. Specjalizuje się w dziedzinie inwestycji w białe metale szlachetne oraz surowce strategiczne.