Rozmowa z Marią Magdaleną Ulaczyk, dyrektorem Okręgowego Urzędu Probierczego w Warszawie
Najwięcej wątpliwości dotyczących prawa probierczego w Polsce wiąże się z importem biżuterii, zarówno z Unii Europejskiej, jak i spoza niej. Czy mogłaby pani powiedzieć, jak – zgodnie z prawem – powinni postępować właściciele sklepów z biżuterią, którzy decydują się na import i sprzedaż w naszym kraju wyrobów jubilerskich?
Na wstępie muszę wprowadzić korektę do pytania. Wszystkie produkty, również te z branży jubilerskiej, które sprowadzane są do naszego kraju z terytorium Unii Europejskiej, nie są traktowane jako importowane, gdyż funkcjonują one na wspólnym rynku wymiany handlowej. Należy więc dokonać rozróżnienia na produkty pochodzące z krajów Unii Europejskiej oraz te, które z niej nie pochodzą i są sprowadzane np. z krajów Dalekiego Wschodu, Indii, czy Stanów Zjednoczonych.
Na początku może przyjrzyjmy się wspólnemu rynkowi. Jakie obowiązki nakłada ustawodawca w związku z wprowadzeniem produktu jubilerskiego pochodzącego z UE na polski rynek?
Na wspólnym rynku istnieje tzw. wzajemne uznawanie cech probierczych, z tym że nie wydano nigdy dyrektywy, która by w sposób kompleksowy regulowała przepisy. Polityka wzajemnego uznawania opiera się na orzecznictwie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, które nakłada trzy warunki honorowania cech probierczych w krajach Unii. Pierwszy dotyczy obowiązku umieszczenia cech na wyrobie przez niezależny organ, czyli urząd probierczy. Przekładając to na praktykę, warunek ten oznacza, że na produkcie jubilerskim musi znajdować się znak umieszczony przez niezależną instytucję probierczą. Jednak nie we wszystkich państwach członkowskich istnieje taka instytucja, np. w Niemczech czy we Włoszech nie istnieją urzędy probiercze, które umieszczałyby cechy probiercze. Kolejnym warunkiem trudnym do klarownego sprecyzowania jest ekwiwalentność oznaczeń. Mówi on, że cechy probiercze, które akceptujemy, muszą być równoważne z naszymi, czyli zawierać zbliżoną informację. W Polsce zakładamy, że informacja zawarta na wyrobie jubilerskim oznaczonym w Unii jest ekwiwalentna z naszą, czyli umieszczenie cechy jest poprzedzone rzetelnym badaniem, w wyniku którego określono próbę i oznaczono wyrób odpowiednim znakiem. Trzecim warunkiem niezbędnym do wzajemnego uznawania jest znajomość cech przez konsumenta. My w Polsce bardzo poważnie podeszliśmy do tego warunku i w dniu przystąpienia przez Polskę do Unii Europejskiej pojawił się w urzędach probierczych bezpłatny i dostępny dla wszystkich folder ze znakami probierczymi cech wszystkich krajów unijnych. Podsumowując można powiedzieć, że w Polsce uznajemy wszystkie cechy probiercze krajów unijnych, bez wykonywania żadnych dodatkowych badań wyrobu jubilerskiego. Należy podkreślić, że przepisy te nie dotyczą tylko krajów członkowskich UE, ale także – zgodnie z ustawą Prawo probiercze – państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu, które są stronami umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym oraz Republiki Turcji.
Jednak wspomniała pani wcześniej, że nie wszystkie państwa mają analogiczną do urzędu probierczego instytucję badawczą, która w sposób rzetelny bada wyrób jubilerski i umieszcza na nim stosowne oznaczenia. Co należy zrobić, aby zgodnie z prawem wprowadzić do obrotu biżuterię np. z Włoch, Turcji czy Niemiec?
Jeżeli dane państwo nie posiada niezależnej instytucji, która – po określeniu próby – umieszcza cechy uprawniające do obrotu, to zgodnie z prawem polskim wyrób taki musi być w Polsce zbadany i ocechowany. Dotyczy to właśnie wymienionych przez panią państw, a także Grecji. Istnieją pewne wątpliwości w przypadku Hiszpanii, gdzie niektóre regiony mają niezależne, akredytowane laboratoria, funkcjonujące na zasadach zbliżonych do naszych urzędów, a inne takich instytucji nie mają. W tym wypadku uznajemy tylko te, które mają badanie wykonane przez niezależną instytucję i zostało to potwierdzone znakiem. Biżuteria z Włoch, Niemiec, Luksemburga, Grecji oraz wszystkich krajów spoza Unii Europejskiej musi zostać zbadana i ocechowana w Polsce, w naszych urzędach probierczych. Może się zdarzyć, że biżuteria z tych krajów trafia „po drodze” do urzędów probierczych w innych niż Polska państwach członkowskich i jeśli jest odpowiednio oznaczona, może trafić bezpośrednio do obrotu. Sprawa Włoch wymaga odrębnego komentarza. Tradycyjnie obowiązuje tam system deklaracji producenta, czyli możliwość wprowadzania do obrotu wyrobów oznaczonych przez wytwórców. W kilku włoskich miastach funkcjonują laboratoria badawcze, gdzie producenci mogą badać stopy przed wykonaniem wyrobów. Od kilku lat trwają przymiarki do wprowadzenia państwowego systemu oznaczeń, ale nikt jeszcze nigdy nie widział włoskiej cechy probierczej. Należy również podkreślić, że Włochy starały się przystąpić do Konwencji Wiedeńskiej, ale proces został zastopowany przez Czechy, dlatego na razie nie dysponują znakiem, który byłby uznawany w Polsce. W maju tego roku w okolicach Mediolanu powstał oddział brytyjskiego urzędu probierczego uruchomiony przez urząd z Sheffield, który będzie oznaczał włoskie wyroby angielskimi cechami. Te będziemy musieli uznawać, choć nie wiem, czy serwis ten będzie się cieszył popularnością, bo będzie z pewnością bardzo drogo.
Jak wobec powyższego wygląda sytuacja z biżuterią importowaną z obszarów nie należących do Unii?
W obrocie handlowym na terytorium Polski mogą znaleźć się tylko takie wyroby jubilerskie ze srebra i złota, które zostały ocechowane przez rzetelną instytucję badawczą w kraju Unii Europejskiej lub państwie członkowskim Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu, które jest stroną umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym. Podkreślenia wymaga fakt, że badanie i cechowanie wyrobów w urzędzie probierczym jest działaniem, które ma na celu przede wszystkim zabezpieczenie klienta przed nabyciem wyrobu nie odpowiadającego próbie, zawierającego elementy z metali nieszlachetnych, czasami szkodliwych dla zdrowia, takich jak nikiel czy kadm. Zdarza się to czasami w przypadku biżuterii pochodzącej z Chin czy Tajlandii.
Oczywiście nie chcę deprecjonować importu z Dalekiego Wschodu, ale w tej grupie wyrobów ze względu na specyfikę tego ogromnego rynku jest bardzo dużo nieprawidłowości, które urzędy probiercze są w stanie wykryć. A tym samym ochronić konsumenta.
Istnieje jeszcze Konwencja Wiedeńska i cechy konwencyjne. Czy mogłaby pani powiedzieć, czym ona właściwie jest i jakie daje prawa sprzedawcom?
Konwencja o kontroli i cechowaniu wyrobów z metali szlachetnych, zwaną również Konwencją Wiedeńską, jest porozumieniem o wzajemnym uznawaniu wspólnego znaku probierczego – cechy z wizerunkiem wagi, zwanej w języku angielskim common control mark (w powszechnie używanym skrócie: CCM). Porozumienie to funkcjonuje już blisko 40 lat, zostało zawarte na początku lat siedemdziesiątych. Przystąpiło do niego już 19 państw, w tym Polska, która uzyskała członkostwo w roku 2005. Ratyfikacja Konwencji oznacza dla państwa członkowskiego prawo do posługiwania się wspólną cechą oraz obowiązek honorowania w obrocie tego znaku umieszczonego w innych państwach członkowskich. W przeciwieństwie do zasad obowiązujących na obszarze Unii – regulowanych bardzo ogólnie, wyłącznie na podstawie orzecznictwa Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, konwencja zawiera bardzo surowe, szczegółowo sformułowane wytyczne w sprawie badania i oznaczania wyrobów, które muszą być przestrzegane przez państwa, które do niej należą. Cechy konwencyjne coraz częściej pojawiają się w naszym obrocie, i to zarówno jako cechy umieszczone przez nasz urząd, jak też w jednym z pozostałych osiemnastu krajów.
Jaka kara grozi sprzedawcy za wprowadzenie na polski rynek nieoznaczonych produktów?
Zgodnie z przepisami obowiązującego w Polsce prawa probierczego wyroby wykonane z metali szlachetnych podlegają obowiązkowi badania i cechowania. Nasza ustawa przewiduje szereg sankcji, które grożą podmiotowi gospodarczemu niestosującemu się do przepisów prawa. Za stwierdzone wykroczenia Urząd może upomnieć, nałożyć karę grzywny w formie mandatu, a nawet skierować sprawę do sądu. O, ironio! Mimo że zgodnie z przepisami ustawy o swobodzie działalności gospodarczej mamy obowiązek zawiadamiać o zamiarze przeprowadzenia kontroli i wysyłamy takie zawiadomienia do wszystkich firm i sklepów, do których się wybieramy, to nasze kontrole mają wysokie wyniki wykrywalności wykroczeń przeciwko prawu probierczemu.
Trudności z interpretacją prawa pojawiają się w przypadku biżuterii wykonanej nowoczesnymi technologiami. Jak w tym przypadku działać zgodnie z prawem probierczym?
W przypadku biżuterii wykonanej nowoczesnymi technologiami, czyli np. biżuterii wykonanej z substancji, która zawiera metale szlachetne, ale nie jest typowym stopem tych metali, często pojawiają się trudności techniczne w określeniu próby. Mam tu na myśli wyroby wytworzone w technologii mokumegane czy art clay. Biżuterię taką niezwykle trudno jest poddać badaniu i ocechowaniu, gdyż często nie można pobrać reprezentatywnej próbki wyrobu i zbadać jej przy użyciu dostępnych nam metod badawczych. W konsekwencji nie możemy wyrobu ocechować ani wystawić świadectwa badania. W takim wypadku możemy jedynie wydać zaświadczenie i zdarza się, iż sugerujemy klientowi, aby sprzedawał swoje wyroby jako przedmioty niewykonane ze stopu metali szlachetnych albo wyroby z metali mieszanych. Nie możemy wymagać przychodzenia do nas z takimi przedmiotami. Tak samo postępują inne europejskie urzędy.
A jakie zasady obowiązują w obrocie biżuterią wykonaną z metali nieszlachetnych?
Nasza nowa, pochodząca z 2011 roku, ustawa nie zajmuje się tymi wyrobami. Poprzednie przepisy wprowadzały obowiązek oznaczania wyrobów z metali nieszlachetnych znakiem MET. Oznaczyć wyrób mógł producent, sprzedawca bądź urząd probierczy. W uzasadnionych przypadkach, kiedy umieszczenie tego znaku mogło zniszczyć produkt, były odstępstwa od tego obowiązku i należało z urzędem probierczym ustalić inny sposób oznaczenia, np. na metce lub naklejce. W tej chwili tego rodzaju przepisów nie ma. Oczywiście można zgłosić do nas takie wyroby, ale ustawa nie przewiduje obowiązkowego umieszczania na nich oznaczeń. Znak MET, którym posługują się urzędy probiercze, stosowany jest dla wyrobów z metali szlachetnych zawierających elementy z metalu nieszlachetnego lub wyrobów o próbach niższych niż przewidziane w prawie, na przykład wyroby złote poniżej 0,333, srebrne poniżej 0,800. Znak MET umieszczamy również wtedy, kiedy wykryjemy powłokę z metalu nieszlachetnego. Wracając do biżuterii wykonanej z metali nieszlachetnych: zrozumiałe jest, że dla dobra konsumenta nie jest właściwa sprzedaż takich wyrobów bez informacji, z czego są wykonane i eksponowanie ich razem z wyrobami z metali szlachetnych. Powinny być wystawiane do sprzedaży w oddzielnej gablocie, odpowiednio opisane na metce.
Kto ponosi odpowiedzialność za nieprawidłowości, producent biżuterii czy sprzedawca?
To zależy od rodzaju nieprawidłowości i od tego, gdzie zostały wykryte. Odpowiedzialność wobec konsumenta za wyrób jubilerski ponosi osoba, która sprzedaje ten wyrób. Sankcje przewidziane w prawie nakładane przez urząd probierczy również na ogół dotyczą podmiotów, które prowadzą obrót detaliczny i zostały poddane kontroli. Nie można jednak zapomnieć, że wyroby nabywane wcześniej od producenta, importera lub pośrednika powinny być już zbadane i ocechowane, a właściciele placówek handlowych powinni to sprawdzać nim wprowadzą wyroby do dalszego obrotu i jako handlowcy zaczną ponosić odpowiedzialność za te przedmioty. Z tych przyczyn klientami urzędów probierczych są na ogół wytwórcy oraz importerzy, a kontroli probierczej poddajemy na ogół sklepy, galerie i inne placówki handlowe. Te miejsca, gdzie odbywa się obrót.
Jakie obowiązki musi spełnić osoba, która dopiero zamierza sprzedawać swoją biżuterię? Co musi zrobić młody twórca, aby nie złamać przepisów prawa probierczego?
Obowiązkiem każdej osoby chcącej sprzedawać i tworzyć biżuterię z metali szlachetnych jest zarejestrowanie znaku imiennego w urzędzie probierczym. Należy przedtem zarejestrować działalność gospodarczą. Wzór znaku imiennego należy uzgodnić z urzędem probierczym, gdyż nie jest to znak dowolny. On musi być niepowtarzalny, żeby na tej podstawie można było zidentyfikować wytwórcę. Podstawą znaku są inicjały właściciela, ale są też liczne odstępstwa od tych zasad: znakiem może być logo firmy, nazwisko właściciela. Sprawdzamy i uzgadniamy wzór znaku imiennego, gdyż nie mogą istnieć dwa identyczne „imienniki”. Po uzgodnieniu wzoru należy do nas przynieść wykonany u grawera znak. My odbijamy go na blaszce i jeszcze raz sprawdzamy, czy jest zgody z ustalonym wzorem, a następnie wprowadzany go do rejestru. Zarejestrowanie znaku imiennego jest odpłatne, kosztuje 180 złotych. Można także zlecić urzędowi probierczemu wykonanie laserowej wersji znaku imiennego i wtedy możemy go odpłatnie umieszczać na dostarczonych wyrobach. Na imiennik radziłabym spojrzeć nie jak na kolejny ustawowy obowiązek, ale jak na dodatkową formę promocji firmy, budowy jej wizerunku. Znak jest bowiem elementem marki, indywidualizuje wyrób. Niektórzy wytwórcy podzielają ten pogląd, a ci którzy mają w naszym rejestrze numery w pierwszej setce, czy nawet w tysiącu, bardzo się tym szczycą. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że numer 1 w naszym rejestrze ma Mennica Polska. W tej chwili w naszym urzędzie zarejestrowanych mamy ponad 12 tysięcy znaków imiennych. Podobna liczba występuje w rejestrze urzędu w Krakowie. W sprawie rejestracji znaku obowiązuje właściwość terytorialna i dlatego trzeba sprawdzić, który urząd jest miejscowo właściwy, w zależności od miejsca prowadzenia działalności przez producenta.
Czy osoba komponująca swoją biżuterię z półfabrykatów jubilerskich i wprowadzająca ją na rynek także musi posiadać znak imienny?
Każdy kto wytwarza i wprowadza do obrotu handlowego wyroby jubilerskie z metali szlachetnych, musi mieć swój imiennik. Osoby tworzące swoją biżuterię z półproduktów czy montowanych elementów tych metali, powinny także zgłaszać swoje wyroby do badania i ocechowania, chyba że masa elementów wykonanych z metali szlachetnych jest niższa, niż ustalone w ustawie progi i wyroby są zwolnione z badania i cechowania. Przypominam: jest to 5 gram dla wyrobów ze stopów srebra i 1 gram dla wyrobów wykonanych ze stopu złota lub platyny.
A jak wygląda sytuacja w przypadku wyrobów o małych masach?
Jeżeli mamy do czynienia z produktami o masie mniejszej niż ustalony przez ustawę próg, to mimo że nie trzeba zgłaszać ich do badania i cechowania, należy na nich umieszczać znak imienny. Celem tego przepisu, który został wprowadzony do nowej ustawy, jest potrzeba określenia odpowiedzialności za wyrób w obrocie. Żeby konsument był bezpieczny, powinna być jakaś identyfikowana odpowiedzialność, możliwość wskazania podmiotu, który odpowiada za próbę przedmiotu w obrocie. Odpowiedzialny za produkt jest nie tylko sprzedawca, ale także producent biżuterii. Jeżeli przedmiot jest oznaczony cechą probierczą, tę odpowiedzialność za próbę ponosi urząd probierczy i tak jest dla konsumenta najbezpieczniej. Ale wyroby o małych masach mają małe gabaryty i na ogół brak na nich miejsca na ocechowanie. Stąd te ustawowe zwolnienia.
Jak z pani perspektywy wyglądał ubiegły rok w branży złotniczej? Ile ton wyrobów jubilerskich otrzymaliście państwo do zbadania i ocechowania?
Jeszcze nie mam w sobie zbyt wiele optymizmu, ale może trochę drgnęło i zaczynamy wychodzić z kryzysu. Bardziej to widać na obszarze krakowskiego urzędu probierczego, ale i u nas mamy trochę więcej pracy. W minionym roku w obydwu urzędach zbadaliśmy łącznie niecałe cztery tony wyrobów ze stopów złota i 21 i pół tony wyrobów ze srebra. Trochę więcej, niż przed rokiem, ale dużo mniej niż w rekordowym roku 2009. Jednak podobno ma być lepiej. Teraz, przed warszawskimi targami, mamy w urzędzie warszawskim szczególnie duży ruch klientów. Może to zwiastun ożywienia.
Dziękuję za rozmowę