Rozmowa Emilią Kohut, projektantką biżuterii, absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku
Polski Jubiler: Jak scharakteryzowałaby pani swoją sztukę?
Emilia Kohut: Nowoczesna, prosta, eksperymentalna. Początkowo interesowała mnie forma oraz kształt. Obecnie jestem na etapie struktur, faktur, ciekawych tworzyw i połączeń.
Co sprawiło, że zaczęła pani tworzyć biżuterię z niekonwencjonalnych materiałów?
Projektowaniem biżuterii zajęłam się podczas studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Kontynuując stworzyłam pracę dyplomową z tej właśnie dziedziny i postanowiłam ją rozwijać w późniejszym życiu zawodowym. W projektowaniu biżuterii lubię najbardziej wolność kreacji. Chyba żadna dziedzina projektowania nie daje takiej swobody.
W jakim materiale najchętniej pani pracuje? I skąd wziął się pomysł na jego wykorzystanie w biżuterii?
Najchętniej pracuję z tworzywami sztucznymi, drewnem i bursztynem. Uwielbiam kontrasty, jakie panują między tymi materiałami. Próbuję nieco odmienić ich dotychczasowy wizerunek. Od początku wiedziałam, że nie chcę pracować z metalem. Może wynikało to z mojej niecierpliwości i chęci szybkiej weryfikacji danych modeli. Dodatkowo pracowałam nad swoim tematem dyplomowym, w którym projektowałam obiekty biżuteryjne inne niż dotychczas. Zwykle zwracamy uwagę na aspekty wizualne, jednak w tym przypadku postanowiłam skupić się na odbiorze przedmiotu przez dotyk. Z reguły biżuteria służy wyłącznie jako ozdoba, aczkolwiek moim zdaniem warto rozszerzyć jej przeznaczenie i spojrzeć na nią z nieco innej strony. Poszukiwałam tworzyw, które byłyby w odbiorze zimne lub ciepłe, gładkie lub szorstkie, ciężkie lub lekkie itd. Po zebraniu zadowalającej ilości surowców zaczęłam je ze sobą łączyć.
Jak wygląda pani warsztat pracy?
Bardzo dużo eksperymentuję. Dlatego mój warsztat nie wygląda jak typowa pracownia jubilerska. Cały czas gromadzę mnóstwo fragmentów otaczającego mnie świata i zamykam je w moim małym laboratorium. Poddaję je rozmaitym obróbkom mechanicznym i chemicznym. Obserwuję i wyciągam to, co jest według mnie najciekawsze, po czym stosuję poszczególne rezultaty doświadczeń w moich formach biżuteryjnych.
Co w procesie tworzenia sprawia pani najwięcej satysfakcji, a jaką część pracy najmniej pani lubi?
Najprzyjemniejszy moment to ten, w którym gromadzę pomysły i określam daną kolekcję. Później następuje okres ostatecznego wykańczania i kreowania wizji, przedstawienia efektów mojej pracy odbiorcom. Najmniej lubianym momentem z racji mojej niecierpliwości jest żmudny proces wytwarzania. Wielogodzinne szlifowanie i wyrównywanie powierzchni ostatecznej formy.
Jaki jest pani stosunek do biżuterii tradycyjnej? Czy uważa pani, że nowoczesne technologie zrewolucjonizują rynek biżuterii?
Mam ogromny szacunek do tradycyjnej biżuterii i warsztatu pracy. Nie znaczy to jednak, że chcę powielać i kontynuować daną tradycję. Jeszcze raz podkreślę, że mam inne spojrzenie na biżuterię, które pozwala mi podejść do tej tematyki w zgodzie ze swoją naturą. Traktuję ją jako obiekt, fragment nas samych, przyjazne elementy codziennego funkcjonowania. Bez tradycji nie byłoby mnie, mojej pracy i obserwacji. Budując nową jakości tworzę alternatywę dla klasycznej biżuterii, szanując przy tym rzemieślniczą pracę. Każdy unikatowy element tworzę w pełni samodzielnie, zaczynając od tworzenia własnych mas, z których powstają późniejsze modele, poprzez poszukiwanie odpowiednich kawałków drewna lub bursztynu, kończąc na ostatecznej obróbce.