Artykuły z działu

Przeglądasz dział MIEJSCE (id:119)
w numerze 02/2016 (id:149)

Ilość artykułów w dziale: 1

pj-2016-02

Galeria powinna tworzyć rozpoznawalną sferę biżuterii autorskiej

Rozmowa z Mariuszem Pajączkowskim, projektantem biżuterii, propagatorem polskiej biżuterii współczesnej oraz właścicielem Galerii Otwartej w Sandomierzu.

pws-2016-03w-41

Polski Jubiler: Na polskim rynku jubilerskim w ciągu ostatnich lat coraz częściej słyszy się o zamykaniu galerii z biżuterią autorską. Jak można wytłumaczyć to zjawisko?

Mariusz Pajączkowski: Sądzę, że zamknięcie każdej z nich miało swoje własne powody, których nie znam. Mogę tylko pokusić się o uogólnienie. Z pewnością popularność biżuterii autorskiej odnotowywana przez długie lata, szczególnie tej wykonywanej technikami złotniczymi, musiała zostać skonfrontowana z tanią biżuterią modową a także szerokim rynkiem internetowym. Sytuacja na rynku spowodowała zmiany w podejściu właścicieli znanych galerii do miłośników biżuterii. Zaczęli oni promować biżuterię, a także tworzyć nowe sposoby jej prezentowania, np. poprzez wystawy autorskie, konkursy, aukcje itp. Wiele galerii, przyzwyczajonych do sukcesów finansowych z lat poprzednich, nie było przygotowanych na zmianę dosyć statycznego sposobu działania. Skutek – jak w zadanym pytaniu. Szkoda.

Panu się jednak udało. Prowadzi pan Galerię Otwartą, która jako jedyna w Polsce aż tak dynamicznie się rozwija. Stale otwierane są w niej nowe wystawy, organizowane warsztaty złotnicze czy spotkania branżowe. Jak udało się panu to osiągnąć?

To nie mi, tylko nam. Autorom, instytucjom, ludziom wspierającym sztukę złotniczą. Jedna osoba nie zrobi sama nic. Bez świadomości, że biżuteria autorska to nie tylko biznes i faktura z terminem płatności, ale działanie we wspólnym celu, skazalibyśmy się na artystyczną samotność. Dziś o biżuterię autorską i jej miejsce w świadomości odbiorców trzeba walczyć. Nasze środowisko nie jest zasobne w środki umożliwiające profesjonalną reklamę. Nigdy też taką grupą nie byliśmy. Nasza siła tkwi wyłącznie w zbiorowym organizowaniu wydarzeń, które pokażą nasze prace. Udowadniają one, że można wspólnie poruszać się w przestrzeni kreującej rzeczy nowe i ciekawe. Działania galerii sztuki złotniczej takie właśnie powinno być, dalekie od wtórności i nudy.

pws-2016-03w-42

pws-2016-03w-43

Misją Galerii Otwartej jest nie tylko sprzedaż biżuterii, ale także promocja współczesnej biżuterii artystycznej. Czy zauważył pan wzrost świadomości Polaków na temat sztuki biżuteryjnej?

Tak. Coraz częściej Galerię Otwartą odwiedzają goście, którzy już wiedzą, że właśnie tu można spotkać biżuterię ściśle związaną z autorem. Dziś nawet w rozmowach telefonicznych rozmówcy określają przedmiot swojego zainteresowania nazwiskiem jego projektanta. Goście Galerii Otwartej mają zadanie ułatwione, gdyż właśnie nazwisko twórcy jest znakiem określającym wystawianą biżuterię. Każdy z nabywców otrzymuję albo wizytówkę autora, albo przynajmniej zanotowane jego nazwisko. To działa. Oczywiście nadużyciem byłoby stwierdzenie, że tak biżuterię autorską traktuje większość gości nas odwiedzających. Ale z czasem ich liczba wyraźnie rośnie. Niektórzy mają wręcz zaskakującą wiedzę o biżuterii i technologii jej wykonywania. Wiedzą też, że w Galerii Otwartej na ten temat można porozmawiać, zaś miejsce polecić znajomym w swoim mieście. Smutne jest to, że często właśnie ci sami goście wspominają galerie, których już nie ma.

Czy udało się zrealizować jeden z głównych pana postulatów, aby biżuteria kupowana była „po nazwisku”. Czy klienci odwiedzający pana galerię nauczyli się traktować biżuterię jak działo sztuki?

Jak wspomniałem, prace pokazywane w Galerii Otwartej zawsze są oznaczone nazwiskiem autora/projektanta. Tu nikt nie kupi biżuterii, póki nie dowie się, kto ją zaprojektował i w czyjej pracowni powstała. O autorach informujemy szeroko, również o ich sukcesach z przeszłości czy aktualnych działaniach. Zaś jeżeli chodzi o traktowanie biżuterii jako dzieła sztuki, cóż, w znakomitej większości wypadków – raczej nie. Szczególnie dziś przeważa opinia, że biżuteria to element sfery bardziej związanej z modą niż sztuką. Cóż, sami autorzy często przedstawiają się określeniem, w którym słowo „design” jest jakąś jego częścią. Ba, część prac jest projektowana jako element dopasowywany do stroju. Rozumiem, sam prowadzę pracownię i wiem, że musimy również zarabiać, często idąc na skróty, wybierając bezpieczny minimalizm zamiast ciekawego projektu. I tu właśnie ważne jest „towarzystwo”. Gdy obok goście widzą prace, które tym obciążeniom już nie podlegają (a nierzadko są to prace tego samego autora), zupełnie inaczej traktują „skróty”. Istotne jest również to, że część projektantów skupiła się na tworzeniu kolekcji targowych i współpracy z odbiorcami zagranicznymi podporządkowując się komercyjnym wymaganiom. Brakuje czasu na uczestnictwo w działaniach nobilitujących biżuterię jako dzieło sztuki. Ot, choćby na uczestnictwo w konkursach i wystawach.

Udało się panu zgromadzić biżuterię wykonaną przez najznamienitszych polskich artystów złotników. W pana galerii znajdują się prace ponad 80 artystów. Czy można na podstawie obserwacji klientów powiedzieć, jaka albo czyja biżuteria cieszy się największym zainteresowaniem?

Nie ma takiej reguły. A gdyby nawet była, to nieistotne. Ważne jest to, że w Galerii Otwartej nie ja, a sami autorzy decydują, co pokażą. Obok prac widać nazwisko, biżuteria nie jest anonimowa. To zobowiązuje i niemal wszyscy traktują ten fakt poważnie. Gości często informujemy, na czym polega różnica między biżuterią autorską i tą „produkowaną, importowaną i promowaną”. O wartości indywidualnego spojrzenia na formę, o poszukiwaniach i emocjach, aby wykonać przedmiot jak najbardziej odmienny i ciekawszy od pozostałych. Bo – prawdę mówiąc – tym na pierwszy rzut oka wyróżnia się biżuteria autorska.

pws-2016-03w-44

Czy dotarła do Sandomierza wiadomość, że Galeria Otwarta jest traktowana jako największa obecnie galeria biżuterii autorskiej?

Tak, słyszałem takie opinie, ale nie było moim zamiarem tworzenie miejsca podlegającego rankingowi wielkości. Zawsze będę podkreślał, że najważniejszym miejscem promującym sztukę złotniczą, prawdziwą stolicą polskiego srebra, jest Galeria Sztuki w Legnicy. Również Galeria YES zdecydowanie zaznacza się na złotniczej mapie Polski. To kolekcja Marii Magdaleny Kwiatkiewicz i jej pokaz w Sandomierzu okazał się największą wystawą biżuterii ostatnich kilkudziesięciu lat. W swej historii nie do przecenienia są działania Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych, pod którego logiem zaprezentowano kilkadziesiąt wystaw złotniczych, również za granicą. Zatem – miło być wymienionym w tak zacnym gronie, ale ważniejszy jest sumaryczny efekt działań na rzecz promocji biżuterii i sztuki złotniczej. Tu można wymienić jeszcze wiele projektów wspieranych np. przez organizatorów targów biżuterii w Gdańsku i Warszawie, muzea, galerie.

Jakie są pana plany na przyszłość? Może zamierza pan otworzyć kolejną galerię?

Plany? Cóż, nie ma w nich rozwoju poprzez tworzenie kolejnych galerii. Prowadzenie jednego projektu z naprawdę szerokim programem wystawienniczym i promocyjnym na poziomie zadawalającym mnie samego to bardzo dużo pracy, czasu i emocji. Nie mam ambicji tworzenia sieci galerii lub „marki”. Chcę najlepiej jak potrafię realizować pomysł, który przez lata rodził się poprzez obserwację innych miejsc pokazujących biżuterię autorską. Nie ukrywam, obserwacje były często krytyczne, dlatego Galeria Otwarta powstała dla autorów i odbiorców, zastrzegając dla siebie jedynie rolę jak najbardziej skutecznego „łącznika” między nimi. Chcemy, aby tu właśnie istniało miejsce z szacunkiem traktujące obie strony. Zbyt długo poznawałem szare i nie zawsze miłe strony współpracy z galeriami, aby zapomnieć o tych zdarzeniach prowadząc własny projekt. I może dlatego wiele osób zwraca uwagę, że w GO niemal wszystko jest odwrotnie? Nie ukrywamy nazwisk projektantów, opowiadamy o technikach wykonania prac, nie ma u nas promocji, goście nie znajdą ceny 99 zł, odpowiadamy na pytania. Ba, u nas nawet klientów nie mamy, a jedynie gości. Gdyby ktoś jednak chciał stworzyć podobne miejsce, zapraszam na rozmowę. Podzielę się wszystkimi uwagami. Oczywiście mam plany kolejnych działań promujących biżuterię autorską i sztukę złotniczą. Poza przygotowywaniem kolejnych własnych wystaw i pokazywaniu w Sandomierzu efektów najważniejszych złotniczych wydarzeń organizowanych w Polsce, chcę znacznie więcej uwagi poświęcić trwałym ich efektom. Czyli – katalogom i publikacjom dokumentującym złotnicze projekty. Za nami przygotowanie i wydanie pięciu katalogów: trzy dokumentowały Ogólnopolskie Konkursy Biżuterii Autorskiej Krzemień Pasiasty – Kamień Optymizmu (lata 2011, 2013 i 2015), jeden został wydany przy okazji IV edycji projektu Jarosława Kolca pod nazwą „Wspólny Punkt Widzenia” (rok 2015) i jeden towarzyszył wystawie autorskiej Mai Woźniak (rok 2016). Teraz czas na katalog dokumentujący własny projekt, który w bieżącym roku będzie miał tytuł 2016 x biżuteria” Do tej pory, mimo zapowiedzi, nie udało mi się wypracować środków na takie wydawnictwo, teraz po raz pierwszy mam niemal pewność, że się uda. I chcę, aby stał się cyklicznym katalogiem towarzyszącym temu cyklowi już regularnie, co rok. Gdyby się udało, powstałaby niezła dokumentacja prac z uwzględnieniem zmian we współczesnym wzornictwie biżuterii. W planach pozostają również działania promujące endemiczny kamień Ziemi Sandomierskiej, czyli krzemień pasiasty. Ale nieco inaczej niż dotychczas. To musi być przemyślane działanie wspólne, spójny program, nie zaś indywidualne działania Galerii Otwartej.