Rozmowa z profesor doktor habilitowaną Ireną Huml, historykiem sztuki i krytykiem, autorką książki o współczesnej polskiej sztuce złotniczej „Ars Argenti”
Publikacja zastała w maju 2014 wydana przez Galerię Sztuki w Legnicy w związku z jubileuszem trzydziestopięciolecia placówki promującej twórczości w dziedzinie małych form złotniczych. Wydawnictwo zawiera zbiór tekstów autorskich dotyczących polskiej biżuterii artystycznej. Profesor Irena Huml jest także autorką niemal 600 publikacji na temat rzemiosła artystycznego, w tym przede wszystkim współczesnej sztuki przedmiotu. Od czasu ukończenia studiów na Uniwersytecie Warszawskim związana z Polską Akademią Nauk, gdzie prowadzi seminarium doktoranckie Architektury Wnętrz, Rzemiosła Artystycznego i Designu.
Polski Jubiler: Jest pani profesor nie tylko obserwatorem i komentatorem, ale także inicjatorką badań w dziedzinie małych form złotniczych. Pani zainteresowania biżuterią zaczęły się dość dawno, o czym świadczą pierwsze artykuły w książce „Ars Argenti”. Czy mogłaby pani podzielić się swoimi refleksjami na temat rozwoju tej dziedziny twórczości polskich autorów i wspomnieć najważniejsze nurty, które występowały w polskiej biżuterii?
Prof. Irena Huml: Zacząć warto od informacji, że prekursorem srebrnej biżuterii autorskiej w Polsce był Henryk Grunwald, absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, który swe zdolności rysunkowo-graficzne i pasję do metalowego tworzywa wykorzystał tworząc nowego typu klejnoty w srebrze, białym metalu i miedzi. Ich stylistyka nawiązywała do panujących w polskim art deco tendencji z odwołaniem do motywów polskich baśni i legend, podobnie jak grafiki Władysława Skoczylasa czy obrazy Zofii Stryjeńskiej. Zaraz po wojnie stały się one inspiracją dla innych artystów, podobnie jak autentyczna biżuteria ludowa XIX wieku.
Jakie znaczenie miała twórczość Henryka Grunwalda dla późniejszych losów biżuterii artystycznej?
Odegrała ona zasadniczą rolę, tym bardziej że rozwinął on swoją działalność w latach 1948-1957, a koneksje z grafiką artystyczną określiły pozycję autorskiej biżuterii, sytuując ją w obszarze współczesnej plastyki, co się stało udziałem całej dziedziny. Dla mnie brosze jego autorstwa – „janosiki”, „lajkoniki”, rybki i inne stały się marzeniem jeszcze jako licealistki, a zarazem pierwszym impulsem do fascynacji srebrną polską biżuterią współczesną, która miała o sobie dać znać w niedalekiej przyszłości w tekstach o artystach, ich pracowniach czy wydarzeniach.
Co warunkowało zmiany w nurtach w biżuterii po II wojnie światowej?
Okres po 1945 roku przyniósł różne poszukiwania oraz konieczności. Możliwości kraju w odbudowie nie sprzyjały powstawaniu kosztownej biżuterii. Najdroższym tworzywem stało się w nowej sytuacji srebro, które było dostępne artystom tylko na państwowy przydział lub z przetopionych starych monet, sztućców czy innych uszkodzonych przedmiotów. Dzięki swej uprzywilejowanej pozycji srebro zyskało wyjątkową rangę i górowało nad innymi materiałami, z których wytwarzano biżuterię, takimi jak miedź, mosiądz, szkło, róg, drewno, tworzywa. Można powiedzieć, że srebro stało się „wizytówką” polskiej twórczości, charakterystyczną cechą indentyfikacyjną, marką rozpoznawczą na międzynarodowym forum współczesnej biżuterii. Tak więc można powiedzieć, że pierwsze dwie dekady, 1945- 1965, zdeterminował rodzaj tworzyw dostępnych na rynku, wśród których nie było kosztownych kruszców, jak złoto czy platyna objętych zakazem prywatnego obrotu. Podobnie jak z metalami szlachetnymi wyglądała sytuacja z kamieniami, gdyż szlachetne kamienie zastąpione zostały w polskiej biżuterii koralami, bursztynami i kamieniami śląskimi zwanymi jubilerskimi. Wreszcie niebagatelnym problemem stało się wyposażenie pracowni w precyzyjne narzędzia, których nie produkowano w kraju, a ich import był niemożliwy. Sięgano więc do dawnych, prostych sposobów obróbki i konstruowania narzędzi we własnym zakresie. W wyniku czego tworzono dość surową, masywną, ale oryginalną w wyrazie, ręcznie kutą lub odlewaną w metalu biżuterię budzącą duży aplauz na wystawach zagranicznych.
Gdzie powstawały tego typu obiekty? Jaka stylistyka była dominująca?
Biżuteria z różnych tworzyw powstawała w początkowo dość nielicznych pracowniach indywidualnych artystów oraz w liczniejszych warsztatach rzemieślniczych. Jednak największe znaczenie w tej wytwórczości odgrywały placówki spółdzielcze. Działały one po 1945 roku w ramach Cepelii (Centrali Przemysłu Ludowego i Artystycznego) lub pod jej auspicjami. Najbardziej znane z nich były Orno, Imago Artis, Rytosztuka czy Metaloplastyka, funkcjonujące w różnych miastach. Obowiązująca w sztuce tych lat naczelna doktryna polityczno-kulturalna brzmiała: „sztuka socjalistyczna w treści, narodowa w formie” i obejmowała również obszar biżuterii. Interpretowano ją głównie sięgając po tematykę folklorystyczną, nieobcą już w okresie międzywojennym, którą wprowadził wcześniej wspomniany Henryk Grunwald.
Jak długo trwała faza ludowości i co było później?
Zmiany dokonały się po 1956 roku wraz z odwilżą, kiedy odstąpiono od politycznych nacisków i stosowania tej doktryny wobec sztuki socjalistycznej. Nastąpiła prawdziwa inwazja nowoczesności. Dla biżuterii oznaczało to inne myślenie o współczesnym klejnocie, który nie miał niczego opowiadać, propagować ani nawiązywać do klasycznych kompozycji, miał natomiast wyróżniać kobietę współczesną, odważną, zdecydowaną i podkreślać jej niezależną postawę. To był początek nowej ery, która trwała aż do czasu transformacji, do 1989 roku. Okres ten przyniósł intensywny rozwój tej dziedziny wytwórczości, wiążący się z wejściem młodej generacji złotników i powstania ich indywidualnych pracowni. Ponadto zaczęto organizować wystawy i pokazy poświęcone wyłącznie biżuterii. Pierwszą wystawą była prezentacja w warszawskiej Zachęcie w 1962 roku prac Jadwigi i Jerzego Zaremskich, artystów, którzy byli prekursorami polskiej szkoły srebra. Wkrótce odbyła się pierwsza ogólnopolska wystawa biżuterii autorskiej, po niej pojawiły się następne ekspozycje. Największe znaczenie zyskały wystawy, konkursy i przeglądy organizowane od 1979 roku w Legnicy, stanowiącej do dziś międzynarodowe centrum prezentacji obiektów małych form złotniczych i tych powstających z innych tworzyw. Dwudziestoparoletni okres (1965-1989) przyniósł wielość impulsów, nowe tworzywa, pojawili się młodzi autorzy w kręgu twórców, narzędzia i technologie. Kierunki poszukiwań formalnych obejmowały, tak jak w malarstwie, rzeźbie i architekturze, różnorakie tendencje. Najwyraźniej rysowały się inspiracje modernizmem, widać fascynację geometryzmem oraz linearyzmem, przy czym wydobywano przestrzenność, która w biżuterii była po części iluzyjna. Nieobcy stał się tym przedmiotom również surrealizm i żywa kolorystyka i wreszcie fakturalizm, któremu często przeciwstawiono wypolerowane, lśniące powierzchnie. Nie zabrakło również poszukiwania w kierunkach kinetyzmu, maszynistycznych pierwowzorów, a nawet autentycznych elementów włączanych do kompozycji, np. części zegarków. Wreszcie występowały tendencje związane z biologizmem z elementami erotyzmu, odwzorowujące kształty ludzkiego ciała bądź jego fragmenty. Nieustająco zaś niektórzy projektanci nawiązywali do naturalnych form floralnych, nadając im rangę symbolu. W wielu wspomnianych realizacjach można odczytać autorskie emocje wypowiedziane językiem artystycznej formy i złotniczego tworzywa. W bogatym wachlarzu propozycji występujących w innych dziedzinach sztuki szukano również miejsca biżuteryjnych rozważań. Był to czas, kiedy polska szkoła srebra zaistniała jako nowe zjawisko, które obfitowało w innowacje i ambitne realizacje. Jej celem dużo częściej, tak obserwowałam, była satysfakcja z osiągniętej kreacji niż strona komercyjna, w co trudno dziś uwierzyć. W tekstach składających się na książkę „Ars Argenti” można znaleźć ślady czasów, które zaistniały historycznie, mało znane drogi twórców, a także obecnych entuzjastów polskiej biżuterii artystycznej.
Dziękuję za rozmowę