Przeglądasz dział MIEJSCE (id:119) w numerze MIEJSCE (id:119)
Ilość artykułów w dziale: 7
|
|
Rozmowa z Mariuszem Pajączkowskim, projektantem biżuterii, propagatorem polskiej biżuterii współczesnej oraz właścicielem Galerii Otwartej w Sandomierzu.
Polski Jubiler: Na polskim rynku jubilerskim w ciągu ostatnich lat coraz częściej słyszy się o zamykaniu galerii z biżuterią autorską. Jak można wytłumaczyć to zjawisko?
Mariusz Pajączkowski: Sądzę, że zamknięcie każdej z nich miało swoje własne powody, których nie znam. Mogę tylko pokusić się o uogólnienie. Z pewnością popularność biżuterii autorskiej odnotowywana przez długie lata, szczególnie tej wykonywanej technikami złotniczymi, musiała zostać skonfrontowana z tanią biżuterią modową a także szerokim rynkiem internetowym. Sytuacja na rynku spowodowała zmiany w podejściu właścicieli znanych galerii do miłośników biżuterii. Zaczęli oni promować biżuterię, a także tworzyć nowe sposoby jej prezentowania, np. poprzez wystawy autorskie, konkursy, aukcje itp. Wiele galerii, przyzwyczajonych do sukcesów finansowych z lat poprzednich, nie było przygotowanych na zmianę dosyć statycznego sposobu działania. Skutek – jak w zadanym pytaniu. Szkoda.
Panu się jednak udało. Prowadzi pan Galerię Otwartą, która jako jedyna w Polsce aż tak dynamicznie się rozwija. Stale otwierane są w niej nowe wystawy, organizowane warsztaty złotnicze czy spotkania branżowe. Jak udało się panu to osiągnąć?
To nie mi, tylko nam. Autorom, instytucjom, ludziom wspierającym sztukę złotniczą. Jedna osoba nie zrobi sama nic. Bez świadomości, że biżuteria autorska to nie tylko biznes i faktura z terminem płatności, ale działanie we wspólnym celu, skazalibyśmy się na artystyczną samotność. Dziś o biżuterię autorską i jej miejsce w świadomości odbiorców trzeba walczyć. Nasze środowisko nie jest zasobne w środki umożliwiające profesjonalną reklamę. Nigdy też taką grupą nie byliśmy. Nasza siła tkwi wyłącznie w zbiorowym organizowaniu wydarzeń, które pokażą nasze prace. Udowadniają one, że można wspólnie poruszać się w przestrzeni kreującej rzeczy nowe i ciekawe. Działania galerii sztuki złotniczej takie właśnie powinno być, dalekie od wtórności i nudy.
Misją Galerii Otwartej jest nie tylko sprzedaż biżuterii, ale także promocja współczesnej biżuterii artystycznej. Czy zauważył pan wzrost świadomości Polaków na temat sztuki biżuteryjnej?
Tak. Coraz częściej Galerię Otwartą odwiedzają goście, którzy już wiedzą, że właśnie tu można spotkać biżuterię ściśle związaną z autorem. Dziś nawet w rozmowach telefonicznych rozmówcy określają przedmiot swojego zainteresowania nazwiskiem jego projektanta. Goście Galerii Otwartej mają zadanie ułatwione, gdyż właśnie nazwisko twórcy jest znakiem określającym wystawianą biżuterię. Każdy z nabywców otrzymuję albo wizytówkę autora, albo przynajmniej zanotowane jego nazwisko. To działa. Oczywiście nadużyciem byłoby stwierdzenie, że tak biżuterię autorską traktuje większość gości nas odwiedzających. Ale z czasem ich liczba wyraźnie rośnie. Niektórzy mają wręcz zaskakującą wiedzę o biżuterii i technologii jej wykonywania. Wiedzą też, że w Galerii Otwartej na ten temat można porozmawiać, zaś miejsce polecić znajomym w swoim mieście. Smutne jest to, że często właśnie ci sami goście wspominają galerie, których już nie ma.
Czy udało się zrealizować jeden z głównych pana postulatów, aby biżuteria kupowana była „po nazwisku”. Czy klienci odwiedzający pana galerię nauczyli się traktować biżuterię jak działo sztuki?
Jak wspomniałem, prace pokazywane w Galerii Otwartej zawsze są oznaczone nazwiskiem autora/projektanta. Tu nikt nie kupi biżuterii, póki nie dowie się, kto ją zaprojektował i w czyjej pracowni powstała. O autorach informujemy szeroko, również o ich sukcesach z przeszłości czy aktualnych działaniach. Zaś jeżeli chodzi o traktowanie biżuterii jako dzieła sztuki, cóż, w znakomitej większości wypadków – raczej nie. Szczególnie dziś przeważa opinia, że biżuteria to element sfery bardziej związanej z modą niż sztuką. Cóż, sami autorzy często przedstawiają się określeniem, w którym słowo „design” jest jakąś jego częścią. Ba, część prac jest projektowana jako element dopasowywany do stroju. Rozumiem, sam prowadzę pracownię i wiem, że musimy również zarabiać, często idąc na skróty, wybierając bezpieczny minimalizm zamiast ciekawego projektu. I tu właśnie ważne jest „towarzystwo”. Gdy obok goście widzą prace, które tym obciążeniom już nie podlegają (a nierzadko są to prace tego samego autora), zupełnie inaczej traktują „skróty”. Istotne jest również to, że część projektantów skupiła się na tworzeniu kolekcji targowych i współpracy z odbiorcami zagranicznymi podporządkowując się komercyjnym wymaganiom. Brakuje czasu na uczestnictwo w działaniach nobilitujących biżuterię jako dzieło sztuki. Ot, choćby na uczestnictwo w konkursach i wystawach.
Udało się panu zgromadzić biżuterię wykonaną przez najznamienitszych polskich artystów złotników. W pana galerii znajdują się prace ponad 80 artystów. Czy można na podstawie obserwacji klientów powiedzieć, jaka albo czyja biżuteria cieszy się największym zainteresowaniem?
Nie ma takiej reguły. A gdyby nawet była, to nieistotne. Ważne jest to, że w Galerii Otwartej nie ja, a sami autorzy decydują, co pokażą. Obok prac widać nazwisko, biżuteria nie jest anonimowa. To zobowiązuje i niemal wszyscy traktują ten fakt poważnie. Gości często informujemy, na czym polega różnica między biżuterią autorską i tą „produkowaną, importowaną i promowaną”. O wartości indywidualnego spojrzenia na formę, o poszukiwaniach i emocjach, aby wykonać przedmiot jak najbardziej odmienny i ciekawszy od pozostałych. Bo – prawdę mówiąc – tym na pierwszy rzut oka wyróżnia się biżuteria autorska.
Czy dotarła do Sandomierza wiadomość, że Galeria Otwarta jest traktowana jako największa obecnie galeria biżuterii autorskiej?
Tak, słyszałem takie opinie, ale nie było moim zamiarem tworzenie miejsca podlegającego rankingowi wielkości. Zawsze będę podkreślał, że najważniejszym miejscem promującym sztukę złotniczą, prawdziwą stolicą polskiego srebra, jest Galeria Sztuki w Legnicy. Również Galeria YES zdecydowanie zaznacza się na złotniczej mapie Polski. To kolekcja Marii Magdaleny Kwiatkiewicz i jej pokaz w Sandomierzu okazał się największą wystawą biżuterii ostatnich kilkudziesięciu lat. W swej historii nie do przecenienia są działania Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych, pod którego logiem zaprezentowano kilkadziesiąt wystaw złotniczych, również za granicą. Zatem – miło być wymienionym w tak zacnym gronie, ale ważniejszy jest sumaryczny efekt działań na rzecz promocji biżuterii i sztuki złotniczej. Tu można wymienić jeszcze wiele projektów wspieranych np. przez organizatorów targów biżuterii w Gdańsku i Warszawie, muzea, galerie.
Jakie są pana plany na przyszłość? Może zamierza pan otworzyć kolejną galerię?
Plany? Cóż, nie ma w nich rozwoju poprzez tworzenie kolejnych galerii. Prowadzenie jednego projektu z naprawdę szerokim programem wystawienniczym i promocyjnym na poziomie zadawalającym mnie samego to bardzo dużo pracy, czasu i emocji. Nie mam ambicji tworzenia sieci galerii lub „marki”. Chcę najlepiej jak potrafię realizować pomysł, który przez lata rodził się poprzez obserwację innych miejsc pokazujących biżuterię autorską. Nie ukrywam, obserwacje były często krytyczne, dlatego Galeria Otwarta powstała dla autorów i odbiorców, zastrzegając dla siebie jedynie rolę jak najbardziej skutecznego „łącznika” między nimi. Chcemy, aby tu właśnie istniało miejsce z szacunkiem traktujące obie strony. Zbyt długo poznawałem szare i nie zawsze miłe strony współpracy z galeriami, aby zapomnieć o tych zdarzeniach prowadząc własny projekt. I może dlatego wiele osób zwraca uwagę, że w GO niemal wszystko jest odwrotnie? Nie ukrywamy nazwisk projektantów, opowiadamy o technikach wykonania prac, nie ma u nas promocji, goście nie znajdą ceny 99 zł, odpowiadamy na pytania. Ba, u nas nawet klientów nie mamy, a jedynie gości. Gdyby ktoś jednak chciał stworzyć podobne miejsce, zapraszam na rozmowę. Podzielę się wszystkimi uwagami. Oczywiście mam plany kolejnych działań promujących biżuterię autorską i sztukę złotniczą. Poza przygotowywaniem kolejnych własnych wystaw i pokazywaniu w Sandomierzu efektów najważniejszych złotniczych wydarzeń organizowanych w Polsce, chcę znacznie więcej uwagi poświęcić trwałym ich efektom. Czyli – katalogom i publikacjom dokumentującym złotnicze projekty. Za nami przygotowanie i wydanie pięciu katalogów: trzy dokumentowały Ogólnopolskie Konkursy Biżuterii Autorskiej Krzemień Pasiasty – Kamień Optymizmu (lata 2011, 2013 i 2015), jeden został wydany przy okazji IV edycji projektu Jarosława Kolca pod nazwą „Wspólny Punkt Widzenia” (rok 2015) i jeden towarzyszył wystawie autorskiej Mai Woźniak (rok 2016). Teraz czas na katalog dokumentujący własny projekt, który w bieżącym roku będzie miał tytuł 2016 x biżuteria” Do tej pory, mimo zapowiedzi, nie udało mi się wypracować środków na takie wydawnictwo, teraz po raz pierwszy mam niemal pewność, że się uda. I chcę, aby stał się cyklicznym katalogiem towarzyszącym temu cyklowi już regularnie, co rok. Gdyby się udało, powstałaby niezła dokumentacja prac z uwzględnieniem zmian we współczesnym wzornictwie biżuterii. W planach pozostają również działania promujące endemiczny kamień Ziemi Sandomierskiej, czyli krzemień pasiasty. Ale nieco inaczej niż dotychczas. To musi być przemyślane działanie wspólne, spójny program, nie zaś indywidualne działania Galerii Otwartej.
Od 17 kwietnia do 30 sierpnia w Zamku Żupnym w Wieliczce przy ul. Zamkowej 8 będzie można uczestniczyć w wystawie Blask kamieni. Okazy mineralogiczne i kamienie ozdobne w sztuce. Wystawa organizowana jest przez Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka przy współpracy z Muzeum Mineralogicznym Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ekspozycja stwarza niecodzienną okazję do podziwiania przejawów piękna zarówno w dziełach przyrody, jak i tych, których twórcą jest człowiek. Zestawione zostały okazy gemmologiczne i prace jubilerskorzeźbiarskie.
Dobroczynny wpływ natury
Kamienie ozdobne od zawsze fascynowały ludzi wszystkich kultur, a wystawa prezentuje sposoby ich wykorzystania od czasów najdawniejszych po obecne, przez obiekty archeologiczne, zabytki sztuki, biżuterii i rzemiosła artystycznego z różnych epok. Uwzględniono najcenniejsze minerały, skały oraz kamienie pochodzenia organicznego (perły, korale, bursztyn). Tak cenione dziś diamenty, szmaragdy, rubiny czy szafiry nie zawsze były bowiem uważane za kamienie najszlachetniejsze. Starożytność preferowała turkusy, lapis lazuli, ametysty, jaspisy i karneole, Chiny i prekolumbijski Meksyk – jadeit; Rzym – szafiry i szmaragdy. Kamienie nadal uwodzą ludzkie zmysły niezwykłymi barwami i strukturami, niekiedy blaskiem lub przejrzystością. W przeszłości były cenione nie tylko za piękno, ale także przez wiarę w ich dobroczynny wpływ – miały przynosić szczęście i chronić przed złem. Przy czym w różnych okresach ludzie uważali za wartościowe nawet skromne kamienie, przypisując im moc magiczną i uzdrowicielską. Składane były w ofierze religijnej oraz wypełniały skarbce i zdobiły korony monarchów. Uosabiały bogactwo i władzę, budziły zachwyt i pożądanie.
Obiekty ze starożytnej Mezopotamii
Wśród zgromadzonych zabytków warto wymienić obiekty starożytnego Egiptu, gemmy, unikatowe pieczęcie cylindryczne (Mezopotamia, ok. 2500- 2200 p.n.e.), przykłady gotyckiego i barokowego złotnictwa (krzyż relikwiarzowy z Nysy), akcesoria stroju, broni (pasy rycerskie z XV-XVII w., buzdygan z 1 poł. XVIII w.) oraz inne dzieła sztuki użytkowej (drogocenne skrzynie, szkatułki i przybory). Bardzo ciekawe jest porównanie form biżuterii, poczynając od tych pochodzących z wykopalisk (kolia z bursztynu z wczesnej epoki brązu, zdobione granatami ozdoby merowińskie z Montedur we Francji) przez kameryzowane klejnoty z XVIII i XIX w. po biżuterię w stylistyce art déco z lat 20. XX w. Pokaz wzbogacają przedstawienia ikonograficzne w dziełach malarstwa europejskiego, głównie portrety i obrazy religijne (XVI-XIX w.), na których wnikliwy odbiorca dostrzeże wyjątkowy urok kamieni. Wystawa obejmuje ponad 300 obiektów z kolekcji licznych instytucji muzealnych i naukowych (m.in. Muzeum Mineralogicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, Muzeum Geologicznego i Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Muzeów Narodowych w Krakowie i Wrocławiu, Zamku Królewskiego na Wawelu), jak również zbiorów kościelnych i prywatnych.
Jak powszechnie wiadomo, skarbem Sandomierza jest krzemień pasiasty. Nie powinno dziwić, że turyści odwiedzający to urokliwe miasto najchętniej decydują się na zakup biżuterii wykonanej z typowo polskiego „pasiaka”. A wybór mają ogromny. W mieście znajduje się bowiem szereg galerii z biżuterią autorską.
Jedną z ciekawszych jest Autorska Pracowania Złotnictwa Artystycznego Ryszardy i Tomasza Krzesimowskich, która znajduje się nieopodal sandomierskiego rynku, przy ulicy Opatowskiej 15, poprzednio Opatowska 3A.
Początki działalności
Ryszarda i Tomasz Krzesimowscy otworzyli w Sandomierzu galerię w 1981 roku i od tego czasu wprowadzają na rynek swoje kolekcje biżuterii. W kosztownościach, które wyszły spod ich ręki, znajdujemy wiele wykonanych z krzemienia pasiatego, jednak nadużyciem byłoby stwierdzenie, że z racji swojego zamieszkania „pasiak” zdominował ich prace. – Pierwszą biżuterię z krzemienia pasiastego tworzyliśmy na początku lat 80., kiedy to otrzymaliśmy oszlifowane kamienie od profesora dr hab. Zdzisława Migaszewskiego – mówi Ryszarda Paralusz-Krzesimowska, współwłaścicielka galerii. – Nie ograniczamy się jednak tylko do „naszego” kamienia – dodaje. Podkreślenia wymaga fakt, że krzemienie użyte do stworzenia biżuterii Krzesimowskich zazwyczaj są barwy niemal białej. – Najchętniej wykorzystuję krzemienie o rysunku graficznym, kontrastowe: czarne, szare z przewagą koloru białego – mówi Ryszarda Paralusz-Krzesimowska. – Zależy mi na wydobyciu walorów kamienia, wydobyciu jego niekonwencjonalnej barwy, rysunku i tajemniczej treści. Ukazujemy inną twarz krzemienia pasiastego, który w naszej biżuterii niesie trochę optymizmu – dodaje. Szczególnie interesująca wydaje się biżuteria Krzesimowskich wykonana z bursztynu. Dzięki zastosowaniu technik złotniczych biżuteria wydaje się materiałem lekkim, zwiewnym niemal transparentnym. Jednak najciekawszymi okazami biżuteryjnymi w kolekcji Krzesimowskich wydaje się być biżuteria stworzona z pereł. Artystom udaje się w niej oddać piękno materiału oraz kunszt pracy artysty złotnika.
Galeria prowadzona przez profesjonalistów
Autorska Pracownia biżuterii artystycznej Ryszardy i Tomasza Krzesimowskich otwarta jest na klientów i ich potrzeby. W kolekcjach biżuterii każdy może znaleźć coś dla siebie, gdyż jej właściciele eksperymentują z formą i tworzą nie tylko zgodnie z nowoczesnym wzornictwem, ale także sięgają do tradycji. – Wykorzystanie tradycyjnych metod złotniczych nie stanowi dla nas problemu – mówi Ryszarda Paralusz- Krzesimowska. – Ukończyłam Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Częstochowie, wydział Biżuterii, a następnie przez kilka lat pracowałam w Imago Artis, podnosiliśmy swoje kwalifikacje biorąc udział w wielu kursach. Dlatego też otwarcie galerii z biżuterią autorską wydawało się naturalnym krokiem – mówi Ryszarda Krzesimowska. Natomiast Tomasz Krzesimowski uczył się zawodu w pracowni żony, teraz zajmuje się projektowaniem biżuterii, z powodu choroby i braku odpowiedniego lokalu ma ograniczone możliwości. Małżeństwo od ponad trzydziestu lat zajmuje się biżuterią. Prowadzą i tworzą kosztowności, które oferują w swojej galerii, ale także w 1990 roku oboje współpracowali z wiedeńską galerią E. Theuretzbacher. Małżeństwo uczestniczyło w wielu wystawach krajowych i zagranicznych, m. in. w Częstochowie, Warszawie, Białymstoku, Wrocławiu, Sandomierzu, Gdańsku, Wilnie, Wiedniu, Emmendingen, czy Barcelonie – jak ostatnio w październiku 2014 r. Ich prace pojawiały się wielokrotnie na Międzynarodowych Konkursach Sztuki Złotniczej w Legnicy czy Ogólnopolskich Otwartym Konkursie Biżuterii Artystycznej „Prezentacje”, prace te później były eksponowane w wielu ważniejszych wystawienniczych ośrodkach europejskich; nie sposób ich wymienić. Prace Krzesimowskich, znajdują się w zbiorach Muzeum Watykańskiego – wykonane w darze dla Jana Pawła II , Muzeum Okręgowego i zbiorach katedralnych w Sandomierzu, kościele w Iwaniskach, Cechu Rzemiosł Różnych w Sandomierzu oraz w kolekcjach prywatnych. Od początku istnienia Festiwalu Krzemienia Pasiastego Krzesimowscy zaangażowali się w jego działalność, biorą udział w każdej wystawie po warsztatach. – Od dawna mieliśmy w planach szeroką prezentację sztuki złotniczej – mówi Ryszarda Krzesimowska. – W 2002 roku podczas Dni Kultury Amerykańskiej zorganizowaliśmy wystawę polskiej sztuki złotniczej, na której prezentowaliśmy prace znanych twórców stowarzyszonych w STFZ, następnie przy współpracy BWA i Muzeum Ruchu Ludowego zorganizowaliśmy ekspozycję wystawy Międzynarodowego Konkursu “SMS Silver”, w którym sami braliśmy udział – dodaje.
Oferta galerii
Biżuteria znajdująca się w galerii Krzesimowskich jest w całości biżuterią autorską – nie znajdziemy w niej kosztowności wykonanej przez innych artystów niż właściciele. Niemniej biżuteria, którą można kupić, wpisuje się w najnowsze trendy, które dominują na rynku jubilerskim. Nie można nie wspomnieć o fakcie, że poza niezwykle interesującą biżuterią, w Pracowni Autorskiej panuje przemiła atmosfera sprzyjająca kontemplowaniu dzieł sztuki jubilerskiej. To miejsce, które powstało z miłości do biżuterii, gdzie można nie tylko kupić niekonwencjonalne kosztowności, ale także wybić własnoręcznie metodą mincerską monety, poznać archaiczne i nowoczesne tajniki powstawania biżuterii oraz podziwiać okazy stworzone z myślą o konkurach złotniczych. – Niestety razem z utraconą pracownią przy ulicy Opatowskiej 3 utraciliśmy możliwość realizacji naszego autorskiego projektu – szerokiej prezentacji sztuki złotniczej i prezentacji twórców – mówi Ryszarda Krzesimowska. – O zwrot nieruchomości dla gminy walczymy społecznie od 2007 r. – dodaje. Brak odpowiedniego lokalu znacznie ogranicza możliwości organizacyjne właścicieli galerii. Tymczasowe warunki lokalne sprawiają, że Krzesimowscy nie mogą wykazać się jako organizatorzy wystaw złotniczych ani udostępnić odwiedzającym pełni zgromadzonych przez siebie dzieł sztuki złotniczej. Niemniej każdy miłośnik sztuki złotniczej powinien odwiedzić Autorską Pracownię Krzesimowskich.
Od 14 grudnia do 17 stycznia w Galerii Otwartej w Sandomierzu zaprezentowane zostaną wszystkie nagrodzone podczas 22. Międzynarodowego Konkursu Sztuki Złotniczej prace. W 2013 roku konkurs odbywał się pod hasłem Bunt, które nawiązuje do europejskich protestów „Oburzonych” i sympatyków ogólnoświatowego ruchu „Occupy Wall Street“.
Wymogiem konkursu, a tym samym festiwalu, jest postrzeganie biżuterii nie tylko jako wyrazu bogactwa, pozycji społecznej, luksusu, lecz wykorzystanie jej jako znaku protestu i środka politycznego dyskursu. Organizatorzy konkursu – Galeria Sztuki w Legnicy – zwrócili się do artystów z pytaniem: „Czy hasła wypisywane na transparentach, t-shirtach i wlepkach mogą być uzupełnione bardziej wyrafinowanym przekazem? Czy projektanci biżuterii potrafią włączyć się do dyskusji na pozaestetyczne tematy?”.
Nagrodzone prace
Na tegoroczny konkurs nadesłano 625 odpowiedzi, stworzonych przez 319 artystów z 43 krajów. Do wystawy zakwalifikowano prace 52 artystów-złotników, głównie z Europy, ale także z Argentyny, Chile, Indii, Izraela, Japonii, Korei, Kostaryki, Nowej Zelandii, Tajwanu, USA. Jest wśród nich biżuteria, obiekty i komunikaty, w których zamysł autora i przekaz dzieła sztuki ważniejsze są od funkcji użytkowej. Czasem prace są jej całkowicie pozbawione. Pierwsze miejsce zajął Janjaap Luijt z Holandii. Druga nagroda przyznana została Sarze Gackowskiej z Polski, trzecia – Katarínie Siposovej ze Słowacji. Podczas konkursu przyznane zostały także nagrody specjalne. Nagrodę Galerii Sztuki w Legnicy, czyli wystawę indywidualną z katalogiem, otrzymała Marta Hryc z Polski, a Nagrodę Specjalną Organizatorów za twórczą odwagę i bezkompromisowość, nowatorstwo lub dowcip wypowiedzi twórczej „Srebrna Ostroga” otrzymał Mari Ishikawa z Japonii. Teraz najlepsze złotnicze „riposty” oglądać można na wystawie Bunt, która od 14 grudnia 2013 do 17 stycznia 2014 roku będzie gościć w Galerii Otwartej.
Najstarszy konkurs złotniczy
Cykliczny Międzynarodowy Konkurs Sztuki Złotniczej to wiodąca impreza Legnickiego Festiwalu Srebro, organizowanego przez Galerię Sztuki w Legnicy od 1979 r. Konkurs odbywa się pod patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który funduje też Grand Prix dla zwycięzcy. Konkurs ma charakter czysto artystyczny, preferuje pomysł oraz wartość i sens wypowiedzi twórcy. Artyści mają za zadanie przygotować komunikat artystyczny na zadany temat. Interpretacja tematu i wartość wypowiedzi twórczej są podstawowym kryterium decydującym o kwalifikacji prac na wystawę. Tej co roku dokonuje międzynarodowe jury złożone z wybitnych osobistości krajowego i światowego złotnictwa. W roku 2013 w jury zasiedli: Galit Gaon (Izrael) – główna kuratorka w Muzeum Wzornictwa Cholon, założycielka, dyrektorka i główna kuratorka w Israeli Cartoon Museum, Jiro Kamata (Japonia/Niemcy) – adiunkt na Wydziale Biżuterii w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, Hans Stofer (Szwajcaria/ Wielka Brytania) – profesor i dziekan na Wydziale Złotnictwa, Metalurgii i Biżuterii w Royal College of Art w Londynie, a także dwoje naszych rodaków: Sławomir Fijałkowski – generalny konsultant Legnickiego Festiwalu Srebro, dziekan i wykładowca w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku oraz Aneta Lis-Marcinkiewicz – artystka-złotniczka, członkini grupy artystycznej LIS2.
13 września oficjalnie otwarte zostało pierwsze w Krakowie prywatne Muzeum Bursztynu. Mimo że muzeum działa już od połowy lipca przy ul. Św. Jana 2, oficjalne otwarcie nastąpiło przy licznie zgromadzonej publiczności.
Muzeum Bursztynu powstało z inicjatywy Tomasza Mikołajczyka. Człowieka, który od 20 już lat związany jest z bursztynem. Mikołajczyk został w 2009 roku uhonorowany Medalem Prezydenta Gdańska, a w 2011 roku Kryształowym Medalem Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników. A teraz zdecydował się na stworzenie pierwszego w Polsce prywatnego muzeum bursztynu.
Zbiory bursztynu
W Muzeum Bursztynu zgromadzono eksponaty pokazujące naturalną urodę bursztynu bałtyckiego, świadczące o jego unikalności. W Muzeum istnieje możliwość poznania historii powstawania i obróbki kamienia. Zbiory bursztynu znajdujące się na wystawie uwrażliwiają na piękno oraz różnorodność form i barw jantaru. Na powierzchni ponad 250 mkw. można zapoznać się z historią bursztynu i podziwiać wyroby – począwszy od jubilerskich, od klasycznych bursztynowych korali, przez naszyjniki, a na rzeźbach skończywszy. W gablotach obok siebie znajdują się naturalne formy tej skamieniałej żywicy zestawione z inspirującymi przykładami ich wykorzystania w sztuce współczesnej, czy też znaleziska archeologiczne – z bursztynową biżuterią stylizowaną na dawną.
W nowym Muzeum oprócz wystawy stałej zatytułowanej „Bursztyn – jego piękno i dzieje”, którą przygotowała Polska Akademia Nauk Muzeum Ziemi z Warszawy, warto obejrzeć wystawy czasowe: sztukę dawną oraz sztukę współczesną. Odwiedzający mają także możliwość obejrzenia wystawy Collection Supernatural, na której zaprezentowane są wyselekcjonowane, najpiękniejsze wyroby z bursztynu bałtyckiego lub nim zdobione oraz naturalne bryły wyjątkowej urody. Na wystawie zgromadzono przykłady bursztynniczego kunsztu i niekonwencjonalne sposoby wykorzystania tego fascynującego kamienia w sztuce użytkowej, jak również ciekawe formy naturalne. Wszystko po to, by pokazać, jak różne bursztyn może mieć oblicza i jak wiele znaczy w rękach dobrego jubilera czy kreatywnego artysty. Muzeum oferuje także możliwość spotkania z autorytetami w branży bursztynniczej (autorami książek o bursztynie, projektantami, rzemieślnikami i artystami). Docelowo w krakowskim muzeum będą odbywały się kursy i szkolenia. Muzeum Bursztynu prowadzi nie tylko działalność edukacyjną i popularyzatorską. W sklepiku muzealnym można zapoznać się i zakupić tradycyjną i nowoczesną biżuterię oraz dzieła sztuki użytkowej z bursztynu. Historię i współczesne losy skamieniałej przed 40 milionami lat żywicy dodatkowo przybliża czytelnia, w której zgromadzono ciekawe publikacje.
Badanie jantaru
Z myślą o czystości handlu bursztynem i uczciwości praktyk kupieckich, w muzeum powstało Laboratorium Bursztynu, gdzie na nowoczesnym spektrometrze prowadzone są badania autentyczności tego kamienia. Spektrometr jest jedynym w Krakowie – i jednym z trzech wykorzystywanych w tym celu w całej Polsce – aparatów tego typu. Muzeum Bursztynu mieści się przy ulicy św. Jana 2 i jest czynne codziennie od godziny 9 do 21. Wstęp jest bezpłatny.
W Muzeum Sztuki Złotniczej, oddziale Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym, od 14 października 2012 r. na wystawie Granice Srebrnych Przestrzeni można podziwiać dzieła polskiej biżuterii 2. połowy XX wieku z kolekcji prof. Ireny Huml. Pokazanych zostanie łącznie 350 srebrnych przedmiotów biżuteryjnych.
Na wystawie znajdujemy finezyjne broszki, kolczyki i pierścionki wykonane techniką filigranu, wyraziste, ozdobione koralem bransolety i naszyjniki, czy masywne brosze, spinki i pierścienie z nacinanej i wyginanej blachy, budzące sentymenty oraz skojarzenia z biżuterią noszoną przez mamy i babcie.
Kolekcja biżuterii
Zaprezentowana na wystawie biżuteria jest własnością prof. dr hab. Ireny Huml – historyka i krytyka sztuki, która przez całe życie zawodowe związana jest z Instytutem Sztuki Polskiej Akademii Nauk, gdzie prowadzi seminarium doktoranckie Architektury Wnętrz i Rzemiosła Artystycznego. Jej fascynacja biżuterią sięga czasów szkolnych w latach powojennych. – Pierwszym impulsem był zachwyt – ówczesnej licealistki – nad srebrną biżuterią Henryka Grunwalda, prezentowaną w witrynie któregoś z warszawskich sklepów czy galerii w Alejach Ujazdowskich. Te broszki i wisiory w formie syren, rybek, Janosików czy innych stylizowanych postaci z bajek i legend, budziły mój entuzjazm. Oczywiście czysto platoniczny, gdyż ich ceny czyniły je zupełnie niedostępnymi – mówi Irena Huml. – Tym niemniej wracając ze szkoły często przystawałam przed ową witryną, by podziwiać nowy dla mnie świat ozdób. Był on bowiem diametralnie różny od tego, jaki znałam z rodzinnych tradycji związanych ze złotą biżuterią, niestety już wtedy znacznie uszczuploną w wyniku wojennych strat – dodaje. Jednak tylko niewielką część zgromadzonej przez nią kolekcji stanowią prace autorskie, a nie brakuje w nich nazwisk takich klasyków jak Mamert Celmiński, Józef Fajngold, czy Jadwiga i Jerzy Zaremscy, w których pracowni narodziła się jej pasja kolekcjonerska i których biżuteria była zaczątkiem całego zbioru. Są także prace m.in. Jolanty Ołdachowskiej-Ryby, Danuty i Szczęsnego Kobielskich, Stanisława Pyry (Piro), Seweryny i Jerzego Stolarskich oraz synów Jadwigi i Jerzego – Tomasza. Łukasza i Marcina Zaremskich, Jacka Byczewskiego, Marka Nowaczyka, Andrzeja Bossa, Wojciecha Rygało. Zdecydowanie więcej miejsca zajmuje w kolekcji biżuteria zasadniczo nie ciesząca się szczególnym zainteresowaniem kolekcjonerów, ani też nie będąca przedmiotem poszukiwań muzealników. Jest to powojenna biżuteria spółdzielni rzemieślniczych, takich jak działająca od 1949 roku, zorganizowana przez Romualda Rochackiego warszawskiej spółdzielnia Orno, powstała w 1947 roku krakowskiej Imago Atris, założona w 1950 roku poznańskia spółdzielnia Rytosztuka, czy łódzka Metaloplastyka. W zbiorze znalazły się również wyroby Państwowej Wytwórni Wyrobów Jubilerskich w Warszawie, znanej pod nazwą Warmet, a także prywatnych warsztatów rzemieślniczych.
Spojrzenie na biżuterię powojenną
Ta jedyna w swoim rodzaju kolekcja pokazuje rzeczywisty obraz polskiej powojennej srebrnej biżuterii. Biżuterii noszonej przez Polki od końca lat 40., przez kilka dziesięcioleci, łatwo dostępnej, a jednocześnie atrakcyjnej wzorniczo, bowiem każda ze spółdzielni miała swój własny, niepowtarzalny styl, a niejednokrotnie projekty wychodziły spod ręki profesjonalnych artystów-plastyków. Ogromna wartość historyczna kolekcji prof. Ireny Huml polega nie tylko na udokumentowaniu zgromadzonymi przedmiotami – niezależnie od ich różnorodnego poziomu artystycznego – całokształtu fenomenu polskiej biżuterii 2. połowy XX wieku, ale także, a może przede wszystkim, na ich ocaleniu od zapomnienia czy wręcz od unicestwienia, srebro bowiem ma tę właściwość, że, na nieszczęście dla wielu zabytkowych, a także współczesnych przedmiotów, daje się łatwo przetapiać.
Rozmowa z Aleksandrą i Januszem Stanko, właścicielami Galerii Stanko i GALA Wrocław. Galerie współpracują z ponad 50 projektantami biżuterii, między innymi z: Jackiem Byczewskim, Marcinem Zaremskim, Pawłem Kaczyńskim, Radkiem Szwedem, Marcinem Tymińskim, Bogumiłem Bytomskim, Krzysztofem Roszkiewiczem, Marylą Dubiel, Izą Krauze, Piotrem Małyszem, Joanną i Tadeuszem Jaworskimi, Jakubem i Alicją Wyganowskimi, Tomaszem Płodowskim, Adamem Wyspiańskim i wielu innymi.
Polski Jubiler: Na polskim rynku jubilerskim w ciągu ostatnich lat otworzyło się wiele galerii z biżuterią autorską. Kosztowności w nich zgromadzone cieszą się coraz większym zainteresowaniem klientów. Czy uważa pan, że klienci stali się bardziej wymagający i zaczęli doceniać współczesną biżuterią autorską?
Aleksandra i Janusz Stanko, właściciele Galerii Stanko i GALA Wrocław: Prowadzimy galerię z biżuterią autorską we Wrocławiu od ponad dwudziestu lat, i nie ulega wątpliwości, że przez ten okres zmieniali się klienci, ich preferencje, gusty i wymagania. Również zmieniała się galeria, myśmy też niejako uczyli się tego jak sprostać wymaganiom klientów, a jednocześnie zachować naszą własną „linię”, bo nie ulega wątpliwości, że właściciele galerii decydują jaka biżuteria i czyja biżuteria może i ma być eksponowana w galerii. Współpracujemy od wielu lat z najlepszymi twórcami form złotniczych w Polsce, uznanymi nie tylko w naszym kraju, ale również za granicą. Przez ten długi okres współpracy zdążyliśmy poznać i zaprzyjaźnić się. Kiedy spotykamy się, rozmawiamy nie tylko o biżuterii, ale również o naszych rodzinach, kłopotach i radościach. W tym również upatrujemy przyjemność i satysfakcję w naszej pracy.
Misją Galerii STANKO jest nie tylko sprzedaż biżuterii, ale także promocja współczesnej biżuterii artystycznej. Czy zauważyli państwo wzrost świadomości Polaków na temat sztuki biżuteryjnej?
Naszą misją jest nie tylko sprzedaż biżuterii, ale przede wszystkim promocja współczesnej sztuki złotniczej, i tak sobie wyobrażamy rolę galerii na rynku biżuterii. Przez te lata prowadzenia galerii, niewątpliwie mieliśmy wpływ na kształtowanie się gustów klientów, pokazywaliśmy im „dobrą” biżuterię, którą dzisiaj docenia się coraz bardziej. Zauważamy, ku naszej satysfakcji, że w wielu przypadkach klienci decydują się na zakup biżuterii kierując się kryterium dobrego designu, a nie wartością kruszcu, z którego jest wykonany. Naszą misję realizujemy również poprzez wystawiennictwo. Galeria posiada osobne, piękne pomieszczenie w podziemiach budynku przystosowane tylko do realizacji wystaw małych form złotniczych. Wystawy odgrywają bardzo ważną rolę w promocji artystów i galerii, a jednocześnie pełnią rolę dydaktyczną. Niedawno pokazywaliśmy wystawę biżuterii wykładowców z Queensland College of Art Griffith University, a obecnością na wernisażu zaszczyciła nas pani Ruth Pearce Ambasador Australii w Polsce. Wystawa nosiła tytuł „Wspólna Wizja…” (Shared Vision…) W maju mieliśmy wystawę prac Doroty Gulbierz z Sopotu.
Jaki rodzaj biżuterii cieszy się największym zainteresowaniem klientów?
Na pewno zdecydowanie wyróżniają się naszyjniki i bransoletki, które projektowane i wykonywane są przede wszystkim ze srebra, srebra złoconego czy stali, a więc dużo tańszych materiałów niż złoto, tym samym mogą być większe w formie, bardziej okazałe. Namawiamy nasze klientki do większej odwagi w noszeniu takiej właśnie biżuterii, którą widać i która doskonale podkreśla urodę kobiety. Jesteśmy zdecydowanymi przeciwnikami „żyłki z dyskretnym wisiorkiem” zawieszonym na szyi. Niestety, tu większą odwagę mają cudzoziemki, ale to też się powoli zmienia.
Na polskim rynku jubilerskim coraz częściej można spotkać się z sytuacją, w której klienci chcą posiadać niekonwencjonalną biżuterię. Do Polski powoli dociera moda na kupno oryginalnej biżuterii ślubnej. Czy zauważyli państwo tę tendencję w swoich galeriach? Jaki rodzaj pierścionków cieszy się największym zainteresowaniem klientów?
Od kilku lat zauważamy taką tendencję. Do galerii przychodzą panie, przyszłe mężatki, często w towarzystwie stylistek, którym pomagamy dobrać biżuterię do ślubnych kreacji. Uważamy, że odpowiednio dobrana biżuteria jest niezbędnym dodatkiem do stroju, często stanowi silny akcent podkreślający piękno kobiety, w tym szczególnym dla niej dniu.
Skąd wziął się u państwa pomysł na stworzenie galerii z biżuterią a nie zdecydował się na otwarcie salonu jubilerskiego? I dlaczego na polskim rynku jubilerskim nastąpił podział na galerie i salony jubilerskie?
W 1989 roku kiedy otwieraliśmy pierwszą galerię, w Polsce salonów jubilerskich było stosunkowo dużo, a prawdziwych galerii z biżuterią zaledwie kilka, we Wrocławiu takiej nie było. Postawiliśmy na specjalizację: otworzymy galerię, ale tylko z biżuterią, nie będziemy zajmować się malarstwem, grafiką, rzeźbą czy szkłem – bo takie galerie już są. Mając wraz żoną wykształcenie plastyczne łatwiej było nam takie wyzwanie podjąć. Jednocześnie chcieliśmy pokazać, że istnieje biżuteria inna od tej jubilerskiej, ładniejsza, bardziej wysmakowana, projektowana przez artystów. Dzisiaj ta różnica poziomów nieco się zmieniła, salony jubilerskie próbują wprowadzać do swojej oferty biżuterię autorską, ponadto zatrudniają wykształconych projektantów, ale nadal dominuje tam biżuteria tworzona dla innego odbiorcy, niekoniecznie wysmakowana, ale często ceniona masą szlachetnego metalu i ilości karatów w brylantach. Ponadto trzeba pamiętać, że w salonach jubilerskich oferuje się biżuterię produkowaną i powielaną w dużych ilościach, trudno więc mówić o biżuterii jednostkowej, tworzonej często dla pojedynczego odbiorcy.
Jak według państwa będzie rozwijał się rynek galerii z biżuterią autorską w Polsce?
Jest to trudny rynek, dlatego że odbiorców takiej biżuterii jest jeszcze stosunkowo mało a kryzysy gospodarcze jeszcze bardziej go uszczuplają. Widać to szczególnie w ostatnich dwóch latach, kiedy to w Polsce wiele galerii biżuterii autorskiej zostało zamkniętych; myślę tu o Krakowie, o galeriach „Ofir” i „Skarbiec”, i nie tylko. Jestem jednak optymistą, wierzę że ten rynek będzie się rozwijał, bo jest potrzebny grupie odbiorców o wyższych preferencjach estetycznych.
Jak oceniają państwo polską sztukę designu na tle biżuterii tworzonej przez zagranicznych projektantów biżuterii?
Obserwując od lat to co dzieje się na rynku europejskim w segmencie biżuterii autorskiej, z dużym przekonaniem twierdzę, że absolutnie nie mamy się czego wstydzić. Polscy projektanci zdobywają liczne nagrody na prestiżowych wystawach i konkursach, a ich biżuteria doskonale konkuruje z biżuterią zagranicznych projektantów.
Jakie są państwa plany na przyszłość? Czy planujecie otwarcie kolejnych galerii?
Jak już wspominałem wcześniej, nadeszły nieco trudniejsze czasy, zresztą nie tylko dla nas. Musimy je przeczekać, zwiększając ofertę galerii i jeszcze bardziej dopieszczać klientów. Czy otworzymy następną? Może!