Artykuły z działu

Przeglądasz dział LUDZIE BRANŻY (id:52)
w numerze 02/2012 (id:105)

Ilość artykułów w dziale: 2

Dobre czasy dla biżuterii autorskiej

Rozmowa
z Małgorzatą Kręglewską,
właścicielką galerii
MARGOT STUDIO
z Poznania

Polski Jubiler: Jest pani od wielu lat zawodowo
związana z branżą jubilerską. Jak
według pani zmienił się polski rynek
biżuteryjny w przeciągu kilku ostatnich
lat
?

Małgorzata Kręglewska: Biżuteria przestała
być traktowana jako drogocenny przedmiot
przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Ostatnie lata to dalszy rozwój biżuterii
taniej, masowej, produkowanej na skalę
przemysłową. Popularne stało się zastępowanie
metali i kamieni szlachetnych tańszymi
materiałami. Coraz częściej o wyborze
danego modelu biżuterii decydują
media, moda oraz potrzeba wyróżnienia
się z tłumu. Noszenie niedrogich ozdób
przestało być wstydliwe, a wręcz stało się
koniecznością dla osób pragnących zawsze
nadążać za modą. Mimo tego zjawiska
klienci stają się coraz bardziej wymagający,
a ich zwyczaje zakupowe nieprzewidywalne.
W ubiegłym roku nastąpił znaczny
rozwój branży biżuteryjnej w kierunku
ozdób wykonanych z materiałów nieszlachetnych
(biżuterii typu fast fashion).


Od lat prowadzi pani Margot Studio,
galerię z biżuterią autorską. Jak ocenia
pani zmiany w podejściu Polaków do
biżuterii autorskiej?

Moim zdaniem, w Polsce zainteresowanie
biżuterią autorską wyraża tylko pewna
wąska grupa klientów. Są to zazwyczaj osoby
majętne, z ugruntowaną pozycją społeczną
i zawodową, chcące wyróżnić się
w środowisku, w którym funkcjonują, nie
pozwalające zniewolić się przez rynek.
W branży jubilerskiej funkcjonuję od 21
lat, a butik MARGOT Studio na ul.
Paderewskiego 7 w Poznaniu z biżuterią
autorską prowadzę od kilku lat. Cenię sobie
fachową pracę złotniczą, interesujące
wzornictwo, wysoką jakość biżuterii i do tego wszystkiego staram się przekonać
moich klientów.


Na co przede wszystkim zwracają uwagę
klienci – czy najważniejsze jest dla nich
wzornictwo, czy cena biżuterii?

Klienci mojego butiku to głównie osoby
w średnim wieku, wymagające, poszukujące
ciekawej, dobrze wykonanej biżuterii,
ale niekoniecznie potrafiące dopasować
oferowane wzory do swojego gustu. Chętnie
korzystają z naszego doświadczenia i fachowej
porady. Pozwalają się ubrać. Doceniają
przede wszystkim prezentowane w butiku
kolekcje, wzornictwo, w mniejszym stopniu
patrzą na cenę. Aczkolwiek, w ostatnim
okresie cena jako kryterium wyboru stała
się istotna. Wierzę jednak, że to tylko
chwilowe zjawisko.

Jak rodzaj biżuterii cieszy się największym
zainteresowaniem wśród klientów pani
galerii?

Biżuteria artystyczna ze srebra, z kamieniami
naturalnymi, tzw. uniwersalna (do pracy
i do stroju wieczorowego), nowoczesna,
ale nie pozbawiona osobliwego klimatu.
Najczęściej jednak sygnowana widocznym
logo wytwórcy. W Margot dobrze sprzedaje
się również biżuteria unikatowa z perłami.
Uwielbiam je, ich blask oraz emocje,
które wywołują. Powoli udaje mi się przełamać
nieuzasadniony dystans Polek do
biżuterii z perłami.

Biżuteria autorska to nie tylko kosztowna
ozdoba, ale także dzieło sztuki złotniczej. Czy
klienci dokonując zakupów w galerii myślą
o biżuterii jako inwestycji w dzieło sztuki?

Chciałabym, ale niestety jeszcze nie. Nasi
klienci kupują biżuterię autorską głównie
z powodu jej walorów estetycznych, ciekawego
wzornictwa i dobrego wykonawstwa.
Po prostu chcą ją nosić. W ostatnim
jednak czasie zaobserwowałam niewielki
wzrost zainteresowania unikatową biżuterią
złotą z diamentami o bardzo dobrych
parametrach. To oznaka prestiżu, a jednocześnie
lokata kapitału w długim okresie.

Od pewnego czasu zajęła się Pani projektowaniem
biżuterii osobiście, co Panią do
tego skłoniło?


Na razie robię to w niewielkim zakresie
i tylko dla zaprzyjaźnionych ze mną klientek.
Jest to biżuteria na zamówienie, właściwie
projektowana wspólnie z zainteresowaną do
konkretnego stroju. Zawsze fascynowały
mnie interesujące dodatki. Już na studiach
nazywano mnie „sroczką”. W moim wieku
przyszedł czas na spełnianie marzeń…


Jak według pani będzie rozwijał się rynek
biżuterii autorskiej w Polsce?

Przypuszczam, że po okresie zastoju wkrótce
zainteresowanie biżuterią autorską
wzrośnie. Część klientów znudzi się biżuterią
„sztampową” i, chcąc wyrażać swoją
indywidualność, pozycję społeczną, sukces,
zacznie poszukiwać dla siebie czegoś prywatnego.
Sami zaś projektanci zmuszeni
będą do tworzenia biżuterii w oparciu
o dobre rzemiosło, wnoszącej nowe informacje,
nawiązującej do lansowanych
trendów mody. Galerie i butiki zaś znacznie
muszą wzmocnić działania marketingowe.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Marta Andrzejczak

Wiedza i fachowość jest lepszą dźwignią handlu niż reklama

Rozmowa z Tomaszem Kłoczewiakiem,
prezesem Stowarzyszeniem
Rzeczoznawców Jubilerskich.

Polski Jubiler: Jak ocenia pan miniony rok z perspektywy sprawowanej
przez pana funkcji prezesa Stowarzyszanie
Rzeczoznawców Jubilerskich?

Tomasz Kłoczewiak, prezes Stowarzyszenia Rzeczoznawców
Jubilerskich: Z tego punktu widzenia rok nie był zły. Widoczne
jest coraz większe zainteresowanie szkoleniami i kursami, jakie
organizuje SRJ, a to pewnie dlatego, że społeczność jubilerska
spostrzegła konieczność poszerzania wiedzy, zdobywania nowych
umiejętności. Oczywiste jest, że im więcej wiedzy, im większą
fachowość możemy zaprezentować klientowi – tym lepsze wyniki
finansowe, tym więcej klientów i wyższe obroty. Wiedza
i fachowość są lepszą dźwignią handlu niż reklama – szczególnie
w czasach finansowo niepewnych, żeby nie powiedzieć kryzysowych,
jakie mamy obecnie.
Miniony rok znów zaowocował przyrostem ilości naszych członków.
Jest to tendencja rosnąca, przyrost jest widoczny systematycznie.
Warto stwierdzić, że obecnie SRJ ma 185 członków.

Co udało się osiągnąć SRJ w ubiegłym roku a jakie cele stawia
pan przed sobą w 2012 roku?

Zarząd, któremu przewodniczę preferuje raczej systematyczną
i organiczną – pozytywistyczną pracę od podstaw.
Systematycznie organizujemy szkolenia i kursy w celu podnoszenia
wiedzy fachowej społeczności jubilerskiej, szkolenia
zarówno dla naszych członków, ale także dla osób spoza
naszego Stowarzyszenia.
Staramy się jednak szkolenia te organizować coraz lepiej. W tym
celu poszerzamy naszą bazę sprzętową. W minionym roku,
dzięki środkom pozyskanym przy okazji organizacji szkoleń, udało
się nam kupić zestaw sprzętowy do samodzielnej organizacji
szkoleń gemmologicznych. Zestaw ten jest dość obszerny i zawiera:
7 sztuk mikroskopów gemmologicznych o osi poziomej, 7
sztuk refraktometrów, 7 sztuk polaryskopów, wagę hydrostatyczną,
3 sztuki dychroskopów, 3 sztuki spektroskopów, 5 sztuk
przyrządów Leveridge’a o odczycie elektronicznym wraz z kalkulatorem
do obliczania mas kamieni. Razem ze sprzętem , jaki
mieliśmy dotychczas, mamy w zasadzie komplet sprzętu gemmologicznego, umożliwiający przeprowadzenie szkoleń gemmologicznych
na własnym sprzęcie.
Obecny rok poprzedza rok rocznicowy. W 2013 roku minie 25
lat istnienia naszego Stowarzyszenia. Rocznicę chcemy obchodzić
szczególnie uroczyście – to przecież nasze „srebrne gody”.
Przygotowujemy trochę niespodzianek – ale za wcześnie o nich
opowiadać. Mają to być przecież niespodzianki.


Przedstawiciele branży jubilerskiej zauważają, że rok 2011 był
rokiem stagnacji. Podkreślają, że klienci przeznaczali mniej na
zakup biżuterii wykonanej z metali i kamieni szlachetnych. Czy
uważa pan, że rok 2012 zapowiada się lepiej?

Początek 2012 roku jest niedobry. Popyt na biżuterią w dalszym
ciągu słabnie. Wprawdzie osoby majętne w dalszym ciągu poszukują
ciekawych okazów biżuterii, jednak przeciętny sklep jubilerski
wyniki finansowe zawdzięcza zakupom osób z klasy średniej.
A z tym jest gorzej. Przyczyn tego stanu jest wiele. W wypowiedziach
wielu polityków widoczny jest pesymizm w odniesieniu
do ogólnoeuropejskiej sytuacji gospodarczej. Słyszymy, że kryzys,
który dotychczas omijał Polskę zapuka w tym roku do naszych
drzwi. Trudno się więc dziwić, że klienci wiolą raczej oszczędzać,
niż wydawać na biżuterię. Nasze społeczeństwo ma olbrzymie
pokłady rozsądku. A więc skoro politycy mówią o kryzysie…..
A oszczędności bankowe w dalszym ciągu rosną.

W sklepach na terenie całej Polski najlepiej sprzedaje się biżuteria
sztuczna. Tanie, masowe wyroby biżuteryjne są kupowane
przez Polki najczęściej. Co według pana musiałoby się stać, aby
przerwać tę sytuację? Jakie działania mogłaby podjąć branża
jubilerska, aby klienci chcieli kupować biżuterię w salonach
jubilerskich?

Mówiłem poprzednio, że społeczeństwo polskie jest rozsądne,
co ogranicza popyt na biżuterię. Ale chęć kobiet do „strojenia
się” jest przeogromna. Cóż więc się dziwić, że kobiety znajdują
ujście dla swoich potrzeb w masowym kupowaniu sztucznych
świecidełek? Na czas „kryzysu” nałożył się równoległy, ogromny
giełdowy wzrost cen złota i srebra (spowodowany tym kryzysem),
czego skutkiem jest wzrost cen detalicznych biżuterii. Oba te
czynniki: niepewne czasy i wysokie ceny biżuterii nałożyły się na
siebie, powodując duży spadek popytu.
Sposób przeciwdziałania tym zjawiskom nie jest łatwy. Wydaje
się, że nie ma jednej prostej recepty na to zjawisko. Miejmy
nadzieję, że światowa sytuacja gospodarcza ulegnie poprawie,
a wtedy wiele tematów wróci na swoje miejsce: biżuteria znów
będzie kupowana w salonach, a świecidełka na targowiskach.

Optymizmem napawa jednak fakt, że coraz większym zainteresowaniem
wśród Polaków cieszy się biżuteria autorska. Na
polskim rynku pojawia się coraz więcej galerii z biżuterią wykonaną
przez polskich artystów. Czy uważa pan, że będziemy mieli
do czynienia ze znacznym wzrostem udziału w rynku galerii
z biżuterią autorską i czy miejsca te mogą stać się konkurencją
dla tradycyjnych salonów jubilerskich?

Faktem rzeczywiście niezmiernie optymistycznym jest rosnący
popyt na biżuterię artystyczną, autorską. Świadczy to, moim
zdaniem, o rosnącym w społeczeństwie poczuciu piękna, artyzmu.
Ale tak jak powiedziałem uprzednio, branża jubilerska nie żyje
ze sprzedaży pojedynczych egzemplarzy, a do takich należy
zaliczyć biżuterię artystyczną. Sklepy jubilerskie swoje obroty
muszą budować na sprzedaży wyprodukowanych wielkoseryjnie,
na pewno pięknych, ale wytwarzanych masowo wyrobów jubilerskich.
Cieszy więc rosnący popyt na biżuterię autorska, ma ona ogromny wpływ na poczucie piękna w społeczeństwie, ale uważam,
że biżuteria taka nie jest w stanie być konkurencyjna dla
asortymentu sprzedawanego w salonach jubilerskich.

Jak ocenia pan poziom wykonania prac biżuteryjnych, które
oferowane są na polskim rynku jubilerskim?

W naturalny sposób należy podzielić tę biżuterię na co najmniej
dwie grupy: biżuteria autorska, artystyczna, której poziom
w Polsce zawsze był wysoki, a obecnie być może nawet w odniesieniu
do części oferty jest poziomem wybitnym i biżuteria
sprzedawana w ilościach większych – biżuteria przemysłowa,
której poziom wykonania również poprawia się. Oferta jest
moim zdaniem coraz ciekawsza, co jednak wcale nie znaczy,
że obroty są coraz większe.

W „Polskim Jubilerze” nr 1/2012 Marcin Tymiński zauważył, że
polskie firmy jubilerskie muszą wypracować swoją markę.
Sprawić, że biżuteria sygnowana logo polskich projektantów
będzie tożsama w świadomości Polaków z dobrą, wartościową
biżuterią. Czy wydaje się panu, że polskim projektantom uda
się wypromować polską markę biżuteryjną?

Wypromowanie własnej marki, własnego brandu jest celem wielu
firm, wielu twórców. Jest to proces niezwykle trudny, złożony
i wymagający wielu, często bardzo kosztownych zabiegów. Wydaje
się, że musi się to wiązać zarówno z perfekcyjnym wzornictwem,
jak i z bogatą, ale i obszerną ofertą. Czy jest to możliwe dla
wyrobów artystycznych, często wykonywanych w pojedynczych
egzemplarzach? Wybitni twórcy znani byli nie tylko z wybitnych
dzieł, lecz także z tego, że dzieła te wykonywali, adresując je do
znacznej ilości zainteresowanych. Ale bądźmy optymistami. Wiele
produktów powstaje „z miłości do piękna”.


SRJ organizuje kursy i szkolenia, podczas których stara się
przekazać wiedzę na temat kamieni i metali szlachetnych. Kto
korzysta z organizowanych przez państwa szkoleń i czy w ciągu
ostatnich paru lat zauważył pan zwiększone zainteresowanie
prowadzonymi szkoleniami?

Szkoleń organizujemy coraz więcej. Oczywiście, najczęściej
korzystają z nich osoby z branży jubilerskiej. Coraz więcej chętnych
pojawia się na naszych szkoleniach jako hobbyści, tylko dlatego,
że są zainteresowani tematyką szkolenia. Niezwykle ciekawe
zjawisko, obrazujące społeczne zainteresowanie tematem kamieni
szlachetnych i w ogóle tematem jubilerstwa.
Innym ciekawym zjawiskiem jest udział w naszych szkoleniach
osób mieszkających na stałe poza granicami Polski. Oczywiście,
zazwyczaj są to osoby polskiego pochodzenia, świetnie znające
język polski. Okazuje się, że SRJ, dzięki szerokiemu nagłaśnianiu
swojej działalności (niebagatelna rolę pełni nasza permanentnie
aktualizowana strona internetowa) trafia do szerokiego spektrum
społeczeństwa.


Jak według pana będzie rozwijał polski rynek jubilerski?

Zacznę odpowiedź od żartu: adresatem pytania lepsza byłaby
pewna pani. Mieszkała w Delfach i zwano ją Pytią.
Można snuć różne przewidywania, od skrajnie pesymistycznych
do hurraoptymistycznych. Myślę jednak, że nie stanie się nic, co
mogłoby w zasadniczy sposób zmienić obraz naszego rynku
jubilerskiego. Może na skutek cięższej sytuacji kilka osób postanowi
zmienić branżę swego sklepu? A może wręcz przeciwnie:
zgodnie z zasadą, że inwestuje się na dnie bessy kilka osób otworzy
nowe punkty sprzedaży, bo przecież po nocy zawsze jest świt?

Odpowiedź nie jest oczywista. Na pewno cięższe czasy przetrzymają
osoby z pewnym zapleczem finansowym, umożliwiającym
przetrwanie. Być może poprawi się oferta w branży, jako że
sklepy będą szukały coraz ciekawszych ofert w mniemaniu, że
będzie to lekarstwem na zastój. Ale może być też tak, że sklepy
zaczną szukać ofert tańszych, w mniemaniu, że tańszy towar
zwiększy popyt, czego skutkiem będzie pogorszenie oferty?
Wszystko może się zdarzyć. Nie bądźmy jednak pesymistami.
Niezależnie od naszych przemyśleń i przekonań żyjemy na pięknym
świecie i będzie się on rozwijał w dobrym kierunku, chociaż
nie zawsze zgodnym z naszymi oczekiwaniami.

Rozmawiała Marta Andrzejczak