Polska jako kraj ludzi przywiązanych do religijnych obrzędów jest potencjalnie świetnym rynkiem dla dewocjonaliów. Z drugiej jednak strony tradycja ogranicza popyt do konkretnych pór roku i zachowawczych form. Co ciekawe, osoby reprezentujące firmy działające na rynku biżuterii religijnej różnie oceniają sytuację i kierunek zmian
Wśród osób z branży panuje zgoda co do branżowych żniw w czasie wiosennych komunii świętych w kościele katolickim, choć taka oferta powinna być dostępna cały rok. Większość nie neguje także faktu zasadniczej przewagi zainteresowania tradycyjnymi formami nad nowoczesnym wzornictwem.
Jednak zdaniem Janiny Laskowskiej-Mróz, z firmy JLM, w zalewie tradycyjnych form świetnie sprzedaje się eksperymentalne, nietypowe wzornictwo. Są klienci na tradycyjną biżuterię, ale też na eksperymentalną – twierdzi Piotr Nejman z Amberplazy. We wprowadzaniu nowych wzorów dużo zależy od ambicji sklepu, producenta czy wizji artysty, ale trudno powiedzieć, czy ma to jakiś wpływ na sprzedaż – dodaje Jerzy Macur, właściciel firmy J-M Metaloplastyka.
Mimo że najlepiej sprzedają się wzory tradycyjne, to także w ofercie dewocjonalnej zawsze staramy się proponować jakieś nowości – zaznacza Karmena Szymeczko z firmy YES Biżuteria. – Od niedawna zaczęły się cieszyć zainteresowaniem medaliki srebrne rodowane, większe niż dotychczas – ponieważ sukienki komunijne zastąpione zostały albami, do których pasują bardziej okazałe medaliki i krzyże. Natomiast Lucyna Szatkowska z S&A podkreśla, że nie zawsze wszyscy producenci pamiętają o zasadach uczciwej konkurencji. – Choć w obszarze biżuterii religijnej są zasadnicze ograniczenia formalne, to nawet tu łatwiej coś skopiować niż wykreować – zauważa.
Klienci często kupują jednocześnie dewocjonalia złote i srebrne – wykonane ze złota jako pamiątkę (kupowane najczęściej przez rodziców chrzestnych), natomiast srebrne (ze względu na niższą cenę) do codziennego użytku. Chociaż nadal klasyczną próbą złota jest 585, to na rynek coraz szerzej trafiają znacznie tańsze dewocjonalia z kruszcu niższej jakości – 375, 333.
Większość rynkowych graczy przyznaje, że warto zabiegać o dobre relacje z kościołem. – Oczywiście dobrze jest mieć kontakty z księżmi czy parafią, szczególnie jeżeli chodzi o komunie, bo wtedy kupują hurtowe ilości – podkreśla Piotr Nejman.
Poza tym zakupy takie są również bardziej opłacalne dla rodziców i wraz z jednakowymi albami eliminują – obowiązującą do niedawna – niezdrową licytację na najdroższy strój komunijny. – Przy dobrych relacjach z parafią nawet opakowanie nie jest tak ważne – zauważa Janina Laskowska-Mróz. – Estetyczne i oryginalne opakowania, ciekawe motywy nadruków komunijnych urozmaicają ofertę oraz dają możliwość odróżnienia się od konkurencji – przekonuje natomiast Joanna Karolak z firmy Westpack, produkującej m.in. opakowania na prezenty komunijne.
Firma przygotowała w tym roku specjalną edycję komunijną, na którą składają się opakowania na różaniec, ale także na pierścionek, zegarek i bransoletkę. Niektóre wzory zawierają także szatkę. – Mawia się, że produkt powinien mówić sam za siebie, jednak szczególnie przy okazjach, świętach czy uroczystościach religijnych tzw. wartość dodana do produktu w postaci np. ładnego opakowania na pewno przyciąga uwagę klientów – uważa Lucyna Szatkowska. – Choć w przypadku biżuterii jest to raczej uzupełnienie całości niż rekompensata jakości czy wartości samego produktu. Jednak mimo znaczącej przewagi zakupów komunijnych, na mniejszą skalę biżuteria religijna sprzedaje się przez cały rok.
Wśród wyrobów katolickich w ofercie Jerzego Macura dominują medaliki, krzyżyki i ryngrafy z Matką Boską Częstochowską, Fatimską, Ostrobramską czy Karmiącą. Na wyroby prawosławne składają się głównie Ikony (Kazańska, Pakrawa, Mikołaj Ugodnik), a także duży asortyment krzyży ortodoksyjnych. Wzornictwo w prawosławiu też jest bardzo tradycyjne, jednak przez wieki sąsiedztwa i kontaktów Cerkiew i Kościół Rzymskokatolicki zbliżały się i to znajduje wyraz także we wzornictwie – chętnie kupowane są np. krzyże o elementach charakterystycznych dla obu tradycji.
– Natomiast zapotrzebowanie na biżuterię innych religii praktycznie jest niezauważalne – mówi Jerzy Macur. Jego zdaniem na przykład rynek judaików jest świetnie zorganizowany przez środowiska żydowskie – od produkcji do dystrybucji. Choć z pewnością Polska nieprędko, jeśli w ogóle, stanie się rynkiem podobnym na przykład do Hiszpanii czy krajów Ameryki Łacińskiej, gdzie drogie, duże dewocjonalia są podstawowym elementem biżuterii, to jednak pojawiają się pewne zmiany.
Na witrynach można zaobserwować np. krzyże w całości wysadzane drogimi kamieniami, grube złote krzyże także przestają być przypisane wyłącznie do dobrze zbudowanych, łysych młodych mężczyzn. Można założyć, że Polacy szukają własnego stylu w dewocjonaliach. I wraz z powolnym bogaceniem się społeczeństwa proces ten będzie coraz bardziej widoczny. – Człowiek przypomina sobie o krzyżu dwa razy: w strasznej biedzie i nędzy, ale także kiedy zaczyna mu się lepiej powodzić, kiedy dochodzi do bogactwa – zauważa Jerzy Macur.
Kpt