Historia bursztynu opowiedziana językiem zrozumiałym dla współczesnego odbiorcy
Rozmowa z Ewą Rachoń i prof. Sławomirem Fijałkowskim o polskiej branży bursztynniczejPrzed nami kolejna, już 20. edycja targów Ambermart. Czym te jubileuszowe Międzynarodowe Targi Bursztynu będą różnić się od pozostałych?
Ewa Rachoń: Będą sentymentalne – to już 20. raz zapraszamy do kuszącego latem Gdańska na poszukiwanie bursztynowych inspiracji i zakupów, które ozdobią najlepsze półki sklepów w wielu stronach świata. Będziemy zachęcać designem w Galerii Projektantów, elegancją na wybiegu mody i niezwykłą atmosferą miasta w wieczornym świetle na bursztynowej ulicy Mariackiej. No i będę się z państwem żegnać, przekazując opiekę nad bursztynowym skarbem w ręce prof. Sławomira Fijałkowskiego.
Chciałabym przez chwilę cofnąć nas w czasie do pierwszej edycji targów. Jakie wyobrażenie na temat tej imprezy mieli państwo jako organizatorzy? I czy te oczekiwania się spełniły?
Początki były bardzo przekorne i nieco wbrew części środowiska, a jednak po trzech edycjach zyskały swoje miejsce i uznanie, zostały zaakceptowane jako impreza komplementarna do Amberifu, pozwalająca w spokojnych warunkach uzupełniać ofertę po sezonie letnim na kolejny – świąteczny. Pomorskie firmy są do nich przywiązane gdyż odbywają się w pobliżu ich siedzib, pozwalają na pielęgnowanie kontaktów i biznesowych, i towarzyskich, ściągając często handlowców chcących łączyć pracę z chwilą odpoczynku. Nasze oczekiwania realizują się, gdy firmy wracają na targi, a to w wypadku Ambermartu dzieje się na poziomie 75 proc.
Ostatnie 20 lat to czas ogromnych zmian, jaskrawo widocznych w świecie bursztynowej biżuterii. Jak oceniają państwo te dwie minione dekady? Jakie zmiany na rynku bursztynniczym okazały się najbardziej zdumiewające?
Pierwsze lata od zorganizowania targów bursztynu można nazwać skokowym boomem i błyskawicznym rozwojem firm, które wcześniej musiały pracować pod cudzą marką wobec niedostępności kontaktów handlowych. Targi to zmieniły, otwierając perspektywy przed tymi, którzy mieli talent i biznesowe wyczucie. Półgarażowe pracownie bursztynnicze szybko się profesjonalizowały, zadziwiając kolegów jubilerów. Po roku 2008 świat bursztynu spotkał się z chińskim smokiem – kochającym bursztyn, nienasyconym i wymagającym. Firmy szybko się dostosowały do nowych wyzwań, pojawiło się złoto w bursztynowych wyrobach, ceny surowca poszybowały w górę i nieodzowne stało się certyfikowanie cennych przedmiotów. Jednak jako że rynek zmiennym jest, Chińczycy w pragmatyczny i charakterystyczny dla siebie sposób dotarli do źródeł surowca we wszystkich dostępnych miejscach na świecie – od Birmy po Meksyk i Kaliningrad. To, co lubią ich kontrahenci – a każdy szanujący się obywatel Państwa Środka musi mieć co najmniej bursztynową bransoletkę na zdrowie i szczęście – produkują sami na rynek wewnętrzny. Dla nas pozostała ta część rynkowego tortu, która się wią [...]
Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.
Wszyscy prenumeratorzy dwumiesięcznika w ramach prenumeraty otrzymują login i hasło umożliwiające korzystanie z pełnych zasobów portalu (w tym archiwum).
Prenumerata POLSKIEGO JUBILERA to:
Prenumeratę możesz zamówić:
Jeśli jesteś prenumeratorem a nie znasz swoich danych dostępu do artykułów Polskiego Jubilera skontaktuj się z nami, bok@pws-promedia.pl
|