Biżuteria jest poszukiwaniem
Rozmowa z dr Olgą Podfilipską-Krysińską, kierownikiem Katedry Biżuterii w Akademii Sztuk Pięknych im. W. Strzemińskiego w Łodzi„Polski Jubiler”: Akademia Sztuk Pięknych w Łodzi jest uczelnią, która najdłużej w Polsce kształci studentów w sztuce biżuteryjnej. Pracownia, utworzona przez Lenę Kowalewicz- -Wegner, jest placówką akademicką mającą największy wpływ na kształtowanie sztuki biżuteryjnej w Polsce. Ostatnio w ASP nastąpiło wiele zmian. A pani została kierownikiem Katedry Biżuterii. Jakie zmiany zamierza pani wprowadzić?
Olga Podfilipska-Krysińska: Pracownia Drobnych Form, stworzona przez panią Lenę Kowalewicz-Wegner w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi powstała w 1959 r., a więc już prawie 60 lat temu. Od tego czasu nauka projektowania biżuterii artystycznej towarzyszy rozwojowi programu dydaktycznego naszej uczelni, zmieniając nieco profile wraz ze zmianami nazw pracowni, a w 2002 r. przekształcając się w Katedrę Biżuterii, początkowo pod kierownictwem prof. Andrzeja Szadkowskiego, a potem prof. Andrzeja Bossa. Ja jestem trzecim kierownikiem katedry – pierwszą kobietą na tym stanowisku, ale właśnie dzięki temu mam szczególne poczucie kontynuowania misji prof. Leny Kowalewicz. Biżuteria artystyczna w Polsce i na świecie bardzo zmieniła się przez te 60 lat, zarówno pedagodzy, jak i studenci stają przed nowymi wyzwaniami. Staramy się wszyscy im podołać i tak zmienić profil nauczania i sposób prowadzenia studenta, żeby miał on szansę, jako absolwent katedry, odnaleźć się na rynku pracy. Równocześnie bardzo ważne jest dla nas kontynuowanie tradycji artystycznych uczelni. Chcemy realizować szalone artystyczne projekty, ale także nawiązywać jak najszerszą współpracę z przemysłem, tak aby studenci potrafili również realizować projekty czysto komercyjne. Nasi studenci z założenia zapoznawani są z podstawami technologii i materiałoznawstwa, uczeni tradycyjnych technik złotniczych, często nawet tych bardzo wysublimowanych, jak w mojej Pracowni Emalii. Zdaję sobie jednak sprawę, że bez znajomości najnowocześniejszych technik projektowania komputerowego, technologii druku 3D, umiejętności programowania obrabiarek cyfrowych, technologii cięcia laserem czy korzystania ze skanera 3D niemożliwe jest odnalezienie się na współczesnym rynku biżuteryjnym – wprowadzamy więc również takie umiejętności do procesu dydaktycznego. Staram się wprowadzać do programu przedmioty, których dotychczas brakowało – czy to ze względu na ograniczenia materialne, jak brak potrzebnych narzędzi, czy też na brak przekonania dydaktyków. Niedługo będziemy szkolić naszych pracowników w zakresie metod oprawy kamieni, których dotychczas nie było na naszej uczelni. Kupujemy, na razie na potrzeby programu badawczego, ale potem dla studentów, mikroskop, który pozwoli na dokładne sprawdzenie oprawy kamienia, a także inne potrzebne narzędzia – wiem, że cieszy się to już ogromnym zainteresowaniem ze strony studentów. Nasza katedra jest bardzo popularna również wśród studentów zagranicznych, przyjeżdżających do ASP w Łodzi za sprawą programu Erasmus. Dzięki ich uwagom, jak również dzięki porównaniu doświadczeń naszych studentów, wyjeżdżających na wiele uczelni w Europie, możemy narzucić sobie dążenie do najwyższych światowych standardów. Zmienia się nasza kadra dydaktyczna, która rozwija się i zwiększa swoje kompetencje. Chciałabym, żeby za tym rozwojem podążały zmiany w strukturze katedry – planujemy zwiększyć liczbę pracowni, w których studenci mogliby robić kolekcje dyplomowe, zaproponować im szerszy wybór specjalizacji. Nastawiamy się na bardziej indywidualną pracę ze studentem – pracownie będą mniej liczne, ale bardziej wyspecjalizowane. A ze spraw bardziej przyziemnych – staram się uporządkować niektóre dotychczasowe zaniedbania w dziedzinie wyposażenia i porządku w pracowniach. Niedawno skończyłam remont części pomieszczeń katedry, który wiązał się z przystosowaniem pomieszczeń do używania nowych urządzeń, ale także uporządkowaniem dawno nieremontowanych pracowni. Sporą część moich starań i czasu poświęcam na organizowanie środków na doposażenie warsztatów katedry – to również nieco zaniedbany dotychczas problem.
Czy w Akademii Sztuk Pięknych kształcicie w zakresie historii biżuterii?
Niewielu jest w Łodzi specjalistów od historii biżuterii, dlatego też czasami mamy trudności ze zorganizowaniem zajęć dla studentów na ten temat. Historia biżuterii jest jednak obecna w programie nauczania naszej katedry i staramy się, żeby przekazać studentom jak najwięcej wiadomości również z tej dziedziny. Szczególną okazją do sięgnięcia do historii polskiej biżuterii stają się często urządzane przez nas wystawy, jak np. zorganizowana przeze mnie i Sergiusza Kuchczyńskiego wystawa w Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi pt. „Lena. Helena Kowalewicz-Wegner i łódzka szkoła projektowania biżuterii”, której wernisaż odbył się we wrześniu 2016 r. To okazja nie tylko do obejrzenia prac, które powstały przed kilkoma dziesiątkami lat, ale również do sięgnięcia do bardzo ciekawych materiałów źródłowych czy przejrzenia tekstów, które opowiadają o projektowaniu biżuterii w tamtych czasach.
Czy młodzi ludzie, projektując swoje prace, nawiązują do historii czy raczej inspirują się nowymi trendami?
Inspiracją dla młodych artystów bywają zarówno najnowsze trendy w modzie, projektowaniu, architekturze, jak i historia sztuki i biżuterii. Staramy się pokazywać studentom, jak wiele ciekawych źródeł inspiracji można znaleźć w przeszłości. Teraz jest to może nawet częstsze na fali popularności filmu „Powidoki” Andrzeja Wajdy i wielu interesujących wydarzeń wiążących się z obchodami 100 lat awangardy w Polsce. Studenci, jako ludzie ogromnie wrażliwi, znajdują często niezwykle zaskakujące źródła inspiracji, a my, pedagodzy, którym zależy na pobudzaniu ich wyobraźni, staramy się ich za bardzo nie ograniczać, ale raczej tylko wskazywać właściwy kierunek poszukiwań artystycznych.
Czy można scharakteryzować polską biżuterię? Czy na tle artystów z innych krajów da się wskazać znaki szczególne polskiej biżuterii?
Z jednej strony, myśląc może nieco stereotypowo, każdy z regionów Europy ma swój sposób patrzenia na biżuterię i projektowania jej. Z drugiej strony – ja zawsze boję się, że pytanie o sposób wyróżniania się polskiej biżuterii będzie okazją do powrotu do czasów, kiedy mieliśmy ograniczony dostęp do technologii i materiałów i prace, które powstawały, były bardzo ciekawe projektowo i często „eksperymentalne” technologicznie. Wydaje mi się, że teraz, kiedy sytuacja jest normalna, jeżeli chodzi o nasze możliwości technologiczne i materiałowe, kiedy nie odbiegamy od średniego poziomu edukacyjnego w Europie, jeżeli chodzi o nowoczesne programy, technologie i dostępność materiałów, możemy mówić o wyróżnianiu się jedynie przez znakomite pomysły naszych projektantów. I tak na pewno jest – polskie projektowanie wyróżnia się najczęściej przez umiejętność połączenia wysmakowanej, prostej formy z nutką szaleństwa i odwagą w łamaniu zasad. Czasami wyróżnia nas materiał, ale teraz nawet uznawany za typowo polski bursztyn trudno zakwalifikować do tylko polskich materiałów złotniczych. Tak samo krzemień pasiasty, który z podsandomierskich Krzemionek wyrósł na jeden z kojarzonych z Polską materiałów złotniczych. W uznawaniu tych kamieni za nasze polskie wizytówki tkwi często niebezpieczeństwo powtarzania ciągle tych samych wzorów i obawy przed nieodpowiednim potraktowaniem przez niedoświadczonego twórcę. Bardzo się cieszę, że każdy z tych materiałów coraz częściej traktowany jest w nowy, unikatowy sposób, a przestaje już kojarzyć się tylko ze sklepem z pamiątkami. Mam nadzieję, że spora w tym zasługa również naszych projektów.
Od dawna nurtuje mnie pytanie, czym tak naprawdę jest biżuteria artystyczna.
Już prof. Lena Kowalewicz-Wegner twierdziła w jednym ze swoich pism: „Ta sama wiedza służy przy projektowaniu rzeźby co i broszki” oraz „ całokształt nauczania prowadzi do tego, aby projektowanie biżuterii mogło stać się jedną z form indywidualnej wypowiedzi artystycznej. Każda kompozycje powinna być traktowana w kategoriach dzieła sztuki”. Czym więc jest artystyczna biżuteria? Sztuką na pewno. Jedną z ważnych dziedzin sztuk projektowych. Nie można już biżuterii wyróżniać ze względu na zastosowane materiały ani techniki złotnicze. Do niedawna jednym z kryteriów, które wyróżniały biżuterię artystyczną, było konieczne odniesienie do sylwetki człowieka. Teraz nawet już ten wymóg nie jest konieczny do nazwania działa biżuterią – świadczą o tym popularne ostatnio działania nazwane „biżuterią miejską”, a będące sztuką na pograniczu street artu i rzeźby czy też działań konceptualnych. Do tradycyjnego pojmowania biżuterii zbliża ten nurt jednak traktowanie miasta jako żywego organizmu. Nie można już również definiować biżuterii przez funkcję. Większość dzieł będących czy też aspirujących do miana biżuterii artystycznej to obiekty oderwane od funkcji, nieużytkowe. I choć w dalszym ciągu jest to szokujące dla tradycyjnych, powiązanych z rzemiosłem złotników, do tego chyba zdążyliśmy się już, jako odbiorcy, przyzwyczaić.
Młodzi artyści, wystawiając swoje prace w przestrzeni publicznej, szokują odbiorcę, wywołując w nim bardzo gwałtowną relację – niejednokrotnie bunt. Czy istnieje granica w sztuce biżuteryjnej, której nie należy przekraczać?
Kilka lat temu, kiedy robiłam doktorat, pokłóciłam się z jednym z moich studentów, który twierdził, że to, co prezentuję, nie jest biżuterią – moje prace zbudowane były właściwie tylko ze światła. Były efemeryczne i ulotne, nietrwałe i istniejące tylko przez chwilę. Myślę, że już teraz, po upływie kilku lat, nikt nie dyskutowałby o tym, że biżuterią są – choć wtedy zaszokowały młodego, więc wydawałoby się postępowego artystę. W naturze twórców leży szokowanie, a granice tego, co uznajemy za dzieło, szczególnie wartościowe dzieło – leżą w wyobraźni i wrażliwości odbiorcy. Nie konstruowałabym granic, które są nie do przekroczenia, bo każda z nich rozpada się pod wpływem czasu i kolejnych doświadczeń artystycznych.
Ostatnio coraz większa grupa twórców przenosi swoją twórczość do świata wirtualnego, wykonując jedynie projekty biżuterii, które z założenia nigdy nie będą zrealizowane. Jak ocenia pani to zjawisko i czy takie działania wciąż możemy nazywać tworzeniem biżuterii?
Gdyby nie można było tego zakwalifikować do biżuterii, upadłaby koncepcja jednego z najbardziej popularnych konkursów w Polsce – Amberif Design Award. To przecież konkurs polegający na prezentacji idei, często niemożliwej do zrealizowania, projektu, który jest czysto artystyczną wypowiedzią na zadany temat, bez aspiracji do jakiejkolwiek funkcjonalności czy nawet możliwości zaistnienia. Jeżeli biżuteria artystyczna jest poszukiwaniem, można szukać na wiele sposobów…
Jak widzi pani przyszłość biżuterii artystycznej?
Czekam na to, co się wydarzy, z ogromną ciekawości i niecierpliwością.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Marta Andrzejczak